Koledzy w pracy są czasem dowcipni. Czasem aż za bardzo, bo potrafią dogryzać, staje się to już nieprzyjemne, ale jeszcze nie podpada pod paragraf typu „bullying” - a rzecz się dzieje w kraju uczulonym na coś takiego, czyli Wielkiej Brytfannie.
Siedzę sobie, znowu przełykam coś głupiego na mój temat i nagle wypalam:
- Wiecie co, jak byłem w wieku szkolnym, to bardzo cierpiałem, bo koledzy naśmiewali się z mojej fizyczności. Znosiłem to, tłumiłem w sobie, ale pewnego dnia nie wytrzymałem. Z rozpędu wskoczyłem na prowodyra, łapiąc po drodze butelkę z ziemi. Trzasnąłem butelką o kamień robiąc z niego tulipana i tegoż oto kwiatka podłożyłem mu pod szyję i powiedziałem, że go zabiję jak to się jeszcze raz powtórzy; kazałem przeprosić i puściłem wolno.
I wiecie co, od tego czasu jakoś nikt sobie nie żartował ze mnie.
Koledzy popatrzyli po sobie, spojrzeli na nieokrzesanego Wschodnio-Europejczyka i zamilkli. I jakoś się głupie docinki skończyły.
Siedzę sobie, znowu przełykam coś głupiego na mój temat i nagle wypalam:
- Wiecie co, jak byłem w wieku szkolnym, to bardzo cierpiałem, bo koledzy naśmiewali się z mojej fizyczności. Znosiłem to, tłumiłem w sobie, ale pewnego dnia nie wytrzymałem. Z rozpędu wskoczyłem na prowodyra, łapiąc po drodze butelkę z ziemi. Trzasnąłem butelką o kamień robiąc z niego tulipana i tegoż oto kwiatka podłożyłem mu pod szyję i powiedziałem, że go zabiję jak to się jeszcze raz powtórzy; kazałem przeprosić i puściłem wolno.
I wiecie co, od tego czasu jakoś nikt sobie nie żartował ze mnie.
Koledzy popatrzyli po sobie, spojrzeli na nieokrzesanego Wschodnio-Europejczyka i zamilkli. I jakoś się głupie docinki skończyły.
Praca
Ocena:
191
(247)
Komentarze