W moim poprzednim miejscu pracy bywało różnie. Ale jedna historia szczególnie wbiła mi się w pamięć.
Któregoś dnia zostaliśmy poinformowani przez kierownika, że przychodzi do nas na praktyki studentka. Dziewczyna lat 20, czyli akurat po pierwszym roku studiów. Wydawała się w porządku, ale rogi pokazała już w zasadzie drugiego dnia.
W "kuchni" mieliśmy lodówkę. Ludzie trzymali tam drugie śniadanie, mleko do kawy, leki (jeśli ktoś brał i wymagały chłodzenia). Każdy z każdym potrafił się dogadać, nikt nikomu śniadań nie wyjadał. Problem się zaczął, gdy pojawiła się nasza praktykantka.
Dzień pierwszy, szkolenie BHP i ogólne oprowadzenie po zakładzie, więc zabawiła może 2 godziny.
Dzień drugi. Przyniosła w pudełku swoje śniadanie. Ktoś jej zasugerował, by schowała do lodówki. Miejsca było na tyle. Otworzyła i zaczęły się pomruki. Trafiliśmy, pech nasz, na wojującą wegetariankę. Dziewczyna zażądała, żeby zwolnić jej połowę lodówki albo postawić oddzielną, tak by jej posiłki nie miały kontaktu z naszymi, nieczystymi, bo z mięsem.
Na początku dziewczyny z księgowości chciały jej delikatnie dać do zrozumienia, że ona jest tutaj nowa, na może 2 miesiące i nikt z załogi nie będzie zmieniał uzgodnionych reguł pod jej dyktando.
Dziewczyna poszła się poskarżyć do kierownika, że ją dyskryminujemy. Facet, który potrafił na dzień dobry cię zjechać do 3 pokolenia wstecz, tylko dlatego, że wstał lewą nogą, kazał jej poczekać chwilę, że zaraz ta kwestia się wyjaśni. Przyszedł do nas, zapytał wprost, co się odwala? Został uświadomiony z czym panna ma problem, że nas chce poustawiać. Potem wrócił do gabinetu, wyciągnął jej wniosek o przyjęcie na praktyki i kazał wskazać fragment wskazujący na to, że dziewczyna jest wegetarianką i wymaga w tej kwestii jakiegoś specjalnego traktowania.
Takowego oczywiście nie znalazła, więc dostała ultimatum. Albo dostosuje się do naszych reguł, będzie sumiennie wykonywać zadania i otrzyma rzetelną ocenę na ich podstawie. Albo kierownik tak ją w papierach obsmaruje, że po studiach nikt jej nie zatrudni nigdzie.
Wybrała opcję trzecią, na którą chyba wszyscy po cichu liczyli. Po tygodniu zrezygnowała...
Któregoś dnia zostaliśmy poinformowani przez kierownika, że przychodzi do nas na praktyki studentka. Dziewczyna lat 20, czyli akurat po pierwszym roku studiów. Wydawała się w porządku, ale rogi pokazała już w zasadzie drugiego dnia.
W "kuchni" mieliśmy lodówkę. Ludzie trzymali tam drugie śniadanie, mleko do kawy, leki (jeśli ktoś brał i wymagały chłodzenia). Każdy z każdym potrafił się dogadać, nikt nikomu śniadań nie wyjadał. Problem się zaczął, gdy pojawiła się nasza praktykantka.
Dzień pierwszy, szkolenie BHP i ogólne oprowadzenie po zakładzie, więc zabawiła może 2 godziny.
Dzień drugi. Przyniosła w pudełku swoje śniadanie. Ktoś jej zasugerował, by schowała do lodówki. Miejsca było na tyle. Otworzyła i zaczęły się pomruki. Trafiliśmy, pech nasz, na wojującą wegetariankę. Dziewczyna zażądała, żeby zwolnić jej połowę lodówki albo postawić oddzielną, tak by jej posiłki nie miały kontaktu z naszymi, nieczystymi, bo z mięsem.
Na początku dziewczyny z księgowości chciały jej delikatnie dać do zrozumienia, że ona jest tutaj nowa, na może 2 miesiące i nikt z załogi nie będzie zmieniał uzgodnionych reguł pod jej dyktando.
Dziewczyna poszła się poskarżyć do kierownika, że ją dyskryminujemy. Facet, który potrafił na dzień dobry cię zjechać do 3 pokolenia wstecz, tylko dlatego, że wstał lewą nogą, kazał jej poczekać chwilę, że zaraz ta kwestia się wyjaśni. Przyszedł do nas, zapytał wprost, co się odwala? Został uświadomiony z czym panna ma problem, że nas chce poustawiać. Potem wrócił do gabinetu, wyciągnął jej wniosek o przyjęcie na praktyki i kazał wskazać fragment wskazujący na to, że dziewczyna jest wegetarianką i wymaga w tej kwestii jakiegoś specjalnego traktowania.
Takowego oczywiście nie znalazła, więc dostała ultimatum. Albo dostosuje się do naszych reguł, będzie sumiennie wykonywać zadania i otrzyma rzetelną ocenę na ich podstawie. Albo kierownik tak ją w papierach obsmaruje, że po studiach nikt jej nie zatrudni nigdzie.
Wybrała opcję trzecią, na którą chyba wszyscy po cichu liczyli. Po tygodniu zrezygnowała...
Ocena:
180
(192)
Komentarze