Jest pewne miasto, a w nim świeżo wyremontowana ulica. Generalnie dzielnica przemysłowa, oprócz jakiś składów jest kilka domków. Wzdłuż jezdni biegnie właściwie na całej długości chodnik, może trochę krzywy, ale w miarę szeroki i nawet oświetlony.
Coś wyjechało z drogi podporządkowanej i jedzie 40. Mijam skrzyżowanie i mam kawałek prostej bez skrzyżowań i przejść. Gaz, kierunkowskaz i gdy mijam gościa zauważam cień. 15 metrów przed maską. Debil sobie szedł jezdnią, równolegle do chodnika jakieś 1,5 metra od niego, ubrany na czarno, bez odblasków i w miejscu gdzie światła latarni go nie sięgają.
W tym miesiącu już drugi podobny przypadek, a ja przeglądam oferty rejestratorów jak przyjdzie mi się tłumaczyć, że takowy zutylizował się akurat na mojej masce.
Coś wyjechało z drogi podporządkowanej i jedzie 40. Mijam skrzyżowanie i mam kawałek prostej bez skrzyżowań i przejść. Gaz, kierunkowskaz i gdy mijam gościa zauważam cień. 15 metrów przed maską. Debil sobie szedł jezdnią, równolegle do chodnika jakieś 1,5 metra od niego, ubrany na czarno, bez odblasków i w miejscu gdzie światła latarni go nie sięgają.
W tym miesiącu już drugi podobny przypadek, a ja przeglądam oferty rejestratorów jak przyjdzie mi się tłumaczyć, że takowy zutylizował się akurat na mojej masce.
Ocena:
104
(112)
Komentarze