Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#82002

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem recepcjonistką w pewnym bardzo ciekawym miejscu (przybytku pewnego rodzaju rozpusty;p). Klientów mamy różnych, od obrzydliwie bogatych 'vipów' ('jestem John Smith! TEN John Smith. jak to mnie nie znasz?'), poprzez jednorazowych turystów i gówniarzerię rzucającą we mnie dokumentami (wtedy stosuję mój ulubiony strajk włoski;p) na różnych lumpach i niepiśmiennych cyganach kończąc. Mamy też szatnię z 'numerkami'. Jest to jedyne miejsce bez monitoringu. Goście często zostawiają w kurtkach portfele, telefonu itd., a my jako recepcjonistki za to odpowiadamy. Dlatego też NIGDY nikogo tam nie wpuszczamy.
Aktualnie po lokalu kręci się wielu robotników, bo nie wszystko jest jeszcze tak jak trzeba. Rano są też ale są też ekipy sprzątające. Ah. I mamy też ochronę 'wynajętą' z innej firmy. Generalnie kojarzę chłopaków, bo jest ich może i co ważne są ubrani lepiej niż niejeden klient (zdarza mi się notorycznie mylić ich z gośćmi;) ).
Historia właściwa.
Siedzę około 7 rano przy biurku półprzytomna, wpuszczam panie i panów sprzątających, trochę czytam wszak ludzi o tej porze nie ma wcale. Generalnie luz blues tylko spać się chce. W sumie to jedynym człowiekiem, którego widziałam na recepcji był pan, który drabine dla techników zostawił, z braku lepszego miejsca, w szatni. Co ważne weszłam tam z nim i znalazłam na wieszaku garnitur, zdziwiło mnie to, ale goście zostawiają różne rzeczy, np chleb.
Jakiś czas później wszedł głównym wejściem ON. Pierwszy raz na oczy widzę. Taki gruby, szpakowayy facet w dresie. Na wejściu rzucił tylko 'ja do pracy'. Spoko, muszę powiadomić nadzór, że sprzątacz przyszedł. Zanim zdążyłam zadzwonić koleś wpakował mi się do szatni. Na moje protesty stwierdził, że jest z ochrony i że w naszej szatni trzyma swoje rzeczy, bo nie ma gdzie*. I że inne panie wczoraj mu pozwoliły**, a on z każdą jedną nie będzie negocjował (tak mi powiedział!). Sprawa zakończyła się u kierownika, który faktycznie potwierdził, że koleś jest ochroniarzem, ale kategoryczni8e zabronił mu wchodzić samemu do szatni, no i nakazał dawać panu numerek. Dodatkowo wysłał go do wyżej wspomnianego nadzoru w celu zapoznania się z procedurami obowiązującymi w naszej firmie***.
No i w sumie ok. Gość sobie trochę pomarudził o dzieciakach, które myślą, że są niewiadomo kim (chociaż trafił - z powodu mojego, podobno, młodego wyglądu zyskałam właśnie taką ksywke a pracy), ale usiadł vi w drogę mi nie wchodził. Do czasu aż przyszedł chłopak, który miał kłaść tapetę. Ochroniarz miał wreszcie komu się wyżalić! Słyszałam jak mówi, że ja taka ostra, taka zasadnicza i inne twgo typu rzeczy. Wkręcił biedaka tak, że ten z autentycznym przerażeniem w oczach pytał mnie o pozwolenie na wniesienie narzędzi czy skorzystanie z toalety...

Kurde mole. Obiekt faktycznie poważny i mocno restrykcyjny, dla niektórych Kowalskich pewnie nieco luksusowy (a przynajmniej taki się wydaje), ale bez przesady.
A co do samego ochroniarza... kamery są przy wejściu do szatni, ale w środku już nie. Recepcjonistki często tam bywają ze względu na pracę. Normalna rzecz. A teraz sytuacja taka: komuś ginie coś z kurtki. Kto mi udowodni, że nie ja 'przytuliłam' taki portfel na przykład?

*chłopaki poza częścią typowo dla personelu obiektu mają wydzielone pomieszczenie, gdzie mogą się przebrać, trzymać rzeczy typu woda itp.

** żadna z koleżanek nie potwierdziła, a pytałam tych, które były dzień wcześniej na zmianie. A kierowniczka mnie pochwaliła nawet.

*** korzystamy z usług firmy zewnętrznej. Czasem się zdarza, że klienci przychodzą i żartują, że takie miejsce a mamy ochronę z Tesco. Tak więc pracują oni w różnych miejscach i nie każdy z nich widzi różnicę między knajpą, a obiektem, w którym wszystko ma ściśle określone reguły. Ja mam nawet wytyczne co do koloru szminki i paznokci ;).

Przybytek rozpusty.

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (39)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…