Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#82125

przez ~ENDRIU727 ·
| Do ulubionych
Kilka istotnych faktów.
Studia skończyłem już kilka lat temu. Poza pracą na etat zajmuję się udzielaniem korepetycji z matematyki.

Piekielności z tym związanych jest ogrom - zarówno ze strony dzieci jak i rodziców:

1. Jest niedziele, godzina 16;00. Właśnie piję drinka przed telewizorem z dziewczyną. Dzwoni telefon więc odbieram
- Dzień dobry. Bo ja widziałam Pana ogłoszenie w internecie. Mój syn ma jutro sprawdzian z całego działu ale on niestety nic nie rozumie i czy Pan mógłby przyjechać do nas na godzinkę żeby mu coś wytłumaczyć?

Zagotowało się we mnie. Z kilku powodów. Po pierwsze, że ludzie nie szanują tego, że ktoś nie pracuje w niedziele. W ogłoszeniu jest wyraźnie napisane, że nie udzielam korepetycji w niedzielę. Po drugie to, że rodzice są niesamowicie naiwni jeśli myślą, że dziecko które nie uczyło się przez miesiąc nagle zrozumie wszystko w godzinkę. Po trzecie jak chłopak, który ma 17 lat nie potrafi pomyśleć wcześniej o tym, że ma sprawdzian?

Dzwonienie dzień przed sprawdzianem to już jest standard. Na ogół się nie zgadzam bo to niczemu nie służy a później są tylko pretensje.
No ciekawe dlaczego dziecko jednak nie zaliczyło tego sprawdzianu?

2. Skończyłem właśnie lekcję. Wychodzę z pokoju i nagle startuje do mnie mama chłopczyka
- Bo on dostał jedynkę z tego co go Pan ostatnio uczył!
Zastanawiam się jakim cudem skoro przerobiliśmy wszystkie możliwe zadania już tydzień przed sprawdzianem. Mówię więc aby uczeń pokazał mi wszystkie notatki z naszych lekcji i pokazał, z którymi zadaniami miał problem na sprawdzianie.
On nie ma! No ale jak to? A tak to, że dzieciom wydaje się że jak mają korepetycje to nie trzeba tego materiału powtarzać przed sprawdzianem. Notatki poszły do kosza a w dzienniku jedynka.

3. - Bo ona to ogólnie umie matematykę. Tylko akurat tych zadań nie rozumie!
Rozwiązuję z dzieckiem równania. I po kolei wychodzą mankamenty: nie potrafi odejmować i dodawać liczb do 20, nie potrafi dodawać, odejmować ani mnożyć ułamków, o tabliczce mnożenia już nie wspomnę.
Dziecko, które ma 13 lat.
Ale to wszystko wina Pani w szkole bo nie umie tłumaczyć!

4. I najgorszy przypadek uczniów - nie uczę się bo mam korepetycje. Dzieci na ogół mają w poważaniu rozwiązywanie samodzielnie zadań. Przerabiają tylko to co na korepetycjach. Od siebie nic. A rodzice zamiast do dzieci mają pretensje tylko do nauczyciela i do korepetytora.

5. Zaglądanie do portfela. Tak jak wspomniałem korepetycje to tylko moje dodatkowe zajęcie. Mam inną pracę, którą zaczynam o 6 rano i kończę o 14. Dojeżdżam na korepetycje do dzieci. Udzielałem korepetycji u siebie w mieszkaniu ale zaczęło mnie denerwować to jak rodzice sugerowali, że usiądą sobie w mojej kuchni i poczekają jak skończymy lekcję.
O durnych pytaniach: A skąd ma Pan pieniądze na takie mieszkanie? Aż tyle się zarabia na tych korepetycjach? już nie wspomnę.

6. Targowanie się. Biorę za lekcję średnią stawkę. Nie podlega ona negocjacji- w ogłoszeniu też jest to podkreślone. Głównie z tego względu, że później ktoś mnie poleca komuś innemu i jak przychodzi do płacenia to jest zdziwienie: Bo Halynka mówiła, że od niej bierze Pan tyle a nie aż tyle. Od tego czasu mam stałą stawkę dla wszystkich. Nie jest to cena wysoka biorąc pod uwagę, że zawiera dojazd do ucznia.
Po zakończonej lekcji zawsze rozmawiam z którymś z rodziców, opowiadam co zrobiliśmy, z czym były problemy i co trzeba poćwiczyć samodzielnie. Później dochodzi do rozliczenia.
Nie zaglądam nikomu w portfel ale jeśli jest się w domu, który wygląda jak pałac a przed nim stoją dwa mercedesy to targowanie się o 5 zł jest dla mnie tak absurdalne, że ciężko nie wybuchnąć śmiechem.

To tylko kilka rzeczy, które przychodzi mi aktualnie do głowy.
Takich historii jest dużo więcej...

ludzie korepetycje dzieci szkoła nauka

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 213 (229)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…