Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#82164

przez (PW) ·
| Do ulubionych
CD. Z kasą wiąże się jeszcze jedna ciekawostka. Zawsze jak przychodził klient, który chciał złożyć większe zamówienie – na większą ilość okien, dach czy też wpłacić zaliczkę na poczet dużych wydatków związanych z generalnym remontem – był przechwytywany przez kierownika.

Dlaczego? Bo później jego raport kasowy wyglądał świetnie, a mój blado. U niego np. 15 tysięcy, a u mnie 6. U niego 25, a u mnie 8. Nie wiem, czy miał z tego jakieś dodatkowe premie, ale walczył o te wyniki jak lew, więc pewnie coś tam mu skapywało.

Wspomniałem, że mam uprawnienia na wózek widłowy, ale nie wspomniałem, że tylko raz nim jeździłem. Przejechałem zawrotne pół metra i bynajmniej nie dlatego, że coś uszkodziłem. Otóż zasada była taka, że za kierownicę nie mogę usiąść, póki nie dokonam jazdy pod okiem jednego z pozostałych uprawnionych – kierownika lub któregoś z pozostałych magazynierów. Ci jednak nigdy nie mieli czasu na pierdoły. Dla magazynierów sprawa była prosta – umiem, to mam wsiadać i jeździć (bo jak rozwalę to ja płacę, więc ich to nie obchodzi), ale kierownik zabraniał.

Dlatego gdy przyjeżdżała dostawa, którą trzeba było rozładować wózkiem, musiałem wołać kolegów. Jeśli był któryś z magazynierów, to sprawa była załatwiana w ciągu kilku minut – gość kończył obsługę klienta i rozładowywał towar. Gorzej jak magazynierzy byli np. na montażu. Wtedy trzeba było czekać na łaskę kierownika, a ten wyznawał zasadę, że klient w sklepie jest święty i nie ma takiej opcji, by on zostawił sklep bez nadzoru, jeśli jest jakikolwiek klient (nawet jeśli na sklepie mogły być dwie inne osoby). Któregoś razu ja i kierowca, który przyjechał z dostawą czekaliśmy pół godziny, a kierownik cały czas „zaraz przyjdę”. W końcu się, delikatnie mówiąc, zezłościłem (kierowca to już wyszedł z siebie, stanął obok, a potem znów wyszedł z siebie) i wsiadłem do wózka. Odpaliłem, ruszyłem powoli do tyłu i nie zdążyłem przejechać metra, a kierownik wpadł na magazyn z krzykiem. Kazał mi wysiąść i zaczął opierdzielać, że jakim prawem wsiadłem. On już przecież szedł, już był. Zgasiłem sprzęt, wysiadłem i zobaczyłem, jak kierownik wrócił na sklep. Czekanie się skończyło, jak kierowca poszedł i w krótkich żołnierskich słowach wyjaśnił kierownikowi, że nie ma czasu. Kierownik przyszedł i w tempie żółwia zaczął rozładowywać towar. Na kursie ludzie szybciej jeżdżą niż on i podejrzewam, że zdążyłbym w czasie, gdy on jechał po jedną paletę, drugą ręcznie, worek po worku, zrzucić na ziemię i stamtąd zabrać ręcznym paleciakiem.

Wspomniałem też o czytniku kodów. Kiedyś było trochę wolnego czasu więc postanowiłem, że sukcesywnie będę dodawał kody do programu, tak żeby nie trzeba było wyszukiwać towaru po nieintuicyjnych nazwach w komputerze. Przykładowo, biała farba firmy X, seria „miliony barw” nazywała się w komputerze „farb. X biala 5 l”, ale jej większe wiaderko miało nazwę „X 10 l”. Wersja kolorowa miała nazwę „farb. „miliony barw” zielona 5 l”. Jedyne sensowne szukanie to po pojemności, ale wtedy wyskoczy 50 kolorów, 3 różne firmy – i tak trzeba czytać każdą pozycję. Czasem jeden towar występował w komputerze pod dwiema nazwami, bo szef jak go wprowadzał na stan, to sam nie mógł znaleźć tej pozycji i dodawał nową. W ten sposób jedna pozycja miała cenę sprzed roku, druga aktualną. Obie wg komputera były na stanie, więc można było sprzedać klientowi towar po cenie, która czasem była nawet niższa niż cena zakupu, a szef tego bardzo nie lubił. Jak człowiek to poznał, to już jako-tako się orientował, ale na szukanie towaru w komputerze traciło się mnóstwo czasu. Więc chciałem ułatwić wszystkim pracę. Nie spodobało się to kierownikowi – niemal każda próba dodania kodu kończyła się tym, że miałem iść wytrzeć półkę czy pozamiatać magazyn. Po dwóch dniach prób i dodaniu może 4 pozycji zrezygnowałem.

CDN.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 16 (34)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…