Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#82312

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O lekarzach było już sporo (i dopiszę na końcu historię o nich), ale o weterynarzach raczej jest mało, chociaż bywają bardziej piekielni.

Zdarzyło mi się przyjechać do dziadka, który ma psa. No i jakoś tak wyszło, że od tygodnia pies pije za dużo i chodzi za często na "siku", więc na następny dzień (sobota) wybrałam się do "znanej i renomowanej" lecznicy (tak wynikało z opinii internetów). Wygoliłam psu łapę (długowłosy), no i tłumaczę co i jak - zły ze mnie opiekun, bo chcę badania krwi, które wiele pomaga w diagnostyce, a pani niezbyt chętna (zaraz powiem czemu).

Pies się trzęsie jak galareta, pani w żyłę trafić nie może. U psów pobranie krwi wygląda nieco inaczej - wbija się igłę i tą igłą krew "skapuje" do probówki. Pani igłę w końcu wbiła, ale ja sobie tak stałam trzymając psa i fiolkę z krwią. No ale to początek - "bo widzi pani, nie ma naszej laborantki, może pani zaczekać do poniedziałku".

Żeby to była jakaś filozofia, ale myślę że dzieci znające trochę angielski dałyby radę. W międzyczasie wspomniałam, że jestem biologiem medycznym i pracuję w labie. Otóż krew wkłada się do "komputera" ustawia się parametry zwierzęcia - gatunek, masa, wiek itp. Po 5 min wyskakuje paragon z wynikami. Wyniki wyszły praktycznie w normie. Pani chyba nie bardzo doświadczona strzela jak z karabinu, wymieniając choroby i dosyć drogie badania (tomografia na początek). Proponuję najczęstsze i najbardziej prawdopodobne - cukrzyca - nie będę tłumaczyć biologii, ale jak pies się trzęsie jak galareta, to glukoza nijak mu nie wyjdzie prawidłowa, więc zaproponowałam, że sama zbadam "w domu", bo to też dosyć proste (może ktoś ma cukrzyka w domu to wie, ze obsługa glukometru nie jest trudna).

Cukrzyca - nie, to na pewno nie. Może Cushing?! W sumie może być. Pani chce już przepisywać leki na Cushinga, jakieś przeciwbólowe, na ładniejszą sierść (wtf?), no i "cudowna" karma. Niestety nie skorzystałam z promocji. Zapłaciłam 300 zł za badania krwi i 2 ampułki z lekiem przeciwbólowym (uznałam warte sprawdzenia, chociaż dziwne, że mi pani dała do wstrzyknięcia w domu). Dziadek zapłaciłby pewnie koło 600 zł (na pewno skorzystałby ze wszystkich polecanych specyfików).

Wieczorem coś mnie tchnęło, by zadzwonić do kolegi z pracy (specjalizuje się w gryzoniach, ale co tam). Zaczął od najprostszej rzeczy - wywiadu. Okazało się, że dziadek przez przypadek kupił inną karmę. Zastanawiam się ile pani zarabia na nieświadomości klientów.

Historia o człowieczej służbie zdrowia.
Ostatnio byłam u lekarza od spraw kobiecych. Hitem okazała się "cytologia" przez USG (prywatnie). Zapytana dr czy komórki są w porządku, odpowiedziała bez namysłu że tak. Mam już innego lekarza :) Tyle w temacie kompetencji służby zdrowia i nabijania klientów "w butelkę".

słuzba_zdrowia weterynarz lekarz

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 195 (205)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…