Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#82647

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłem sobie z rodzinką na wakacjach nad morzem. Celem było Władkowo. Jako że w miasteczku jest kilka atrakcji, postanowiliśmy i z nich skorzystać. Owszem, byliśmy przygotowani na wydatki, ale w niektórych przypadkach było to typowe januszowanie.

1. Oceanarium, a raczej "Ocean park", który z rybami miał wspólnego 3 sztuki jakiegoś bliżej nieokreślonego gatunku i 2 rekiny o długości 20 cm. Jakoś przeżyliśmy to spotkanie, bo cały park miał wiele innych atrakcji i polecałbym go, ale raczej dla dzieci w wieku 7-12 lat. Młodsze nie zrozumieją większości, a starsze są za duże/za ciężkie na wiele atrakcji. Nasze po dwóch godzinach miały dość. I wprawdzie była jakaś promocja, ale za godzinkę "zwiedzania" sporo wyszło.

Tu raczej jeszcze nie było piekielnie, ale dalej...

2. Wesołe miasteczko. Wchodzisz za darmo (kiedyś była wejściówka 2 złote), ale każda atrakcja jest płatna oddzielnie. Jeden karnet = jeden przejazd. Prosta logika, prawda? Tyle, że ceny karnetów zaczynały się od 6 złotych, a kończyły na 14. I tak za jedno kółko na diabelskim młynie rodzinka 2+2 płaci 40 złotych. Mało czy dużo? Ale obiecaliśmy dzieciakom, że pójdziemy na karuzele i wydamy kilka złociszy na ich zabawę.

Jako, że dzieci są poniżej 4 lat, szukaliśmy tego, co im się podoba i ma jak byk napisane "brak limitu wiekowego". No to siup po 2 bileciki, dzieci usadowione i słyszymy: "ale ja nie puszczę bez opiekunów" ze strony obsługi. My zdębieliśmy (dzieci od maleńkiego same na karuzeli elektrycznej jeżdżą i nic im się jeszcze nie stało), ale posłusznie wydelegowaliśmy jedno z nas do przejechania tych 3 minut w najnudniejszym pociągu świata.

Dzieci ubawione po pachy (i chcą jeszcze), ale my zażenowani. Żona przestudiowała regulamin machiny zabaw dwukrotnie i nie znalazła żadnej wzmianki o przymusie jazdy osoby dorosłej (znalazła jedynie, że MOŻE jechać i wtedy musi zapłacić). Czyli bez pokrycia z regulaminem zostaliśmy przymuszeni do zapłacenia za bycie opiekunem dla naszych pociech.

Historia z drugą karuzelą* wyglądała identycznie, poza tym, że już nie byliśmy zaskoczeni przymusem.

Wychodziliśmy z niesmakiem. My (dorośli) - że janusz biznesu dorabia się na małych dzieciach, a dzieci - że były tylko dwa przejazdy (w sumie 6 minut kręcenia się).

Żeby odreagować tę piekielność, po powrocie ufundowaliśmy sobie znaną nam karuzelę. Po 4 przejazdy na łebka. A my - rodzice - szczęśliwie staliśmy obok (dzieci zadowolone, a cena dużo niższa).

Gwoli wyjaśnienia: wszystkie wymienione karuzele mają wyłącznik bezpieczeństwa i obsługującą osobę przy takowym, w razie gdyby dziecko chciało wstać i wyjść podczas jazdy. Nam się udało dzieci tak nauczyć, że nigdy nie był on użyty. No i 3 minuty nie są aż tak długim czasem, żeby dziecko było znudzone i chciało wyjść.

*Obiecaliśmy dzieciom po dwa przejazdy, a obietnic się dotrzymuje. Szczególnie gdy, mimo młodego wieku, dziecko potrafi zauważyć, czy były dwa, czy tylko jeden.

władkowo

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 54 (136)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…