zarchiwizowany
Skomentuj
(8)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Piekielny polski system edukacji. Gimnazja zlikwidowane, wszak były siedliskiem wszelkiego zła i teraz będzie tylko dobrze w naszych szkołach, prawda? No, nie bardzo. W roku szkolnym 2019/2020 do szkoły średniej pójdą dwa roczniki i już dzisiaj szkoły zastanawiają się co zrobić, żeby wszystkich udało się przyjąć. Dzieciaki ze sobą konkurują, bo nie wiedzą czy się dostaną tam, gdzie chcą, a dzisiaj? Problem mają tegoroczni absolwenci gimnazjów. Jakie?
Mam ci ja znajomego, którego dziecko z bardzo dobrymi wynikami skończyło gimnazjum, więc postanowiło złożyć papiery do kilku najlepszych liceów w jednym z większych miast w Polsce. Jakie było zdziwienie, kiedy okazało się, że do żadnego się nie dostało. Szok i niedowierzanie. Kiedy rodzice zaczęli drążyć temat, a dziecko załamywać się przyszłą edukacją, okazało się, że już po złożeniu papierów licea zmieniły zasady rekrutacji i podwyższyły progi tak, aby jak najmniej dzieciaków się dostało. Stąd możesz być geniuszem, a i tak ci się nie powiedzie - ponoć nawet laureatom ogólnopolskich konkursów ciężko jest znaleźć miejsca. Skąd, zapytacie, takie zamieszanie?
Reforma edukacji. Po likwidacji gimnazjów w przyszłym roku szkolnym o miejsca w liceach bić się będą dwa roczniki, a szkoły muszą zrobić dla nich miejsce, bo to oznacza dwa razy więcej uczniów. W związku z tym w najbliższym roku szkolnym liczba zostanie zmniejszona, żeby zwiększyć je w kolejnym. Dlatego obecny rok cierpi najbardziej.
Jest też jeszcze jedna teoria takiego zamieszania. Mówi się, że szkoły dostały wytyczne, żeby licea przyjmowały jak najmniej uczniów, żeby reszta poszła do zawodówek i techników, bo tam brakuje ludzie. Ile w tym prawdy nie wiem, ale mówi się, że nie może być za dużo studentów, gdyż w naszym pięknym kraju nie ma kto pracować.
Och, dobra zmiana.
Mam ci ja znajomego, którego dziecko z bardzo dobrymi wynikami skończyło gimnazjum, więc postanowiło złożyć papiery do kilku najlepszych liceów w jednym z większych miast w Polsce. Jakie było zdziwienie, kiedy okazało się, że do żadnego się nie dostało. Szok i niedowierzanie. Kiedy rodzice zaczęli drążyć temat, a dziecko załamywać się przyszłą edukacją, okazało się, że już po złożeniu papierów licea zmieniły zasady rekrutacji i podwyższyły progi tak, aby jak najmniej dzieciaków się dostało. Stąd możesz być geniuszem, a i tak ci się nie powiedzie - ponoć nawet laureatom ogólnopolskich konkursów ciężko jest znaleźć miejsca. Skąd, zapytacie, takie zamieszanie?
Reforma edukacji. Po likwidacji gimnazjów w przyszłym roku szkolnym o miejsca w liceach bić się będą dwa roczniki, a szkoły muszą zrobić dla nich miejsce, bo to oznacza dwa razy więcej uczniów. W związku z tym w najbliższym roku szkolnym liczba zostanie zmniejszona, żeby zwiększyć je w kolejnym. Dlatego obecny rok cierpi najbardziej.
Jest też jeszcze jedna teoria takiego zamieszania. Mówi się, że szkoły dostały wytyczne, żeby licea przyjmowały jak najmniej uczniów, żeby reszta poszła do zawodówek i techników, bo tam brakuje ludzie. Ile w tym prawdy nie wiem, ale mówi się, że nie może być za dużo studentów, gdyż w naszym pięknym kraju nie ma kto pracować.
Och, dobra zmiana.
Ocena:
0
(30)
Komentarze