W nawiązaniu do historii http://piekielni.pl/82619.
Dobre 10 lat temu przypałętała się do mnie kolka nerkowa i, niestety, bardzo regularnie dawała o sobie znać. Lekarz pierwszego kontaktu polecił mi udać się na ostry dyżur urologiczny do warszawskiego Szpitala Praskiego, w razie gdyby atak znowu się powtórzył przed zaplanowaną wizytą u urologa. Na tę okazję nie musiałam długo czekać - dwa dni później, w pewien zimowy, mroźny poranek, siedziałam w taksówce zielona z bólu.
Ostry dyżur urologiczny w Praskim działał wówczas tak, że lekarz przyjmował po prostu nagłe przypadki między zapisanymi pacjentami. Obecnie, chyba już się tego nie praktykuje i kolki nerkowe lądują na SORze.
Jak możecie się domyślić, kiedy dotarłam do gabinetu po odbębnieniu wszystkich formalności, zastałam całkiem pokaźną kolejkę do lekarza. Średnia wieku 60+. Jak również możecie się domyślić, czekające panie (o dziwo, nie panowie) podniosły larmo, kiedy lekarz zaprosił mnie do gabinetu.
Badanie trwało 3 minuty. Lekarz po opisie bólu wiedział, co mi jest, ale dla pewności skierował mnie na prześwietlenie. Kiedy wróciłam pod gabinet z wynikiem prześwietlenia jakieś 15 minut później - nadal zielona z bólu i zgięta w pół - jedna z pań uraczyła moją mamę swoją diagnozą. Według niej, nic mi nie było. Po prostu "przewiało mi nerki, bo pewnie noszę kurki, co ledwie pępek zakrywają i obściskuję się nie wiadomo z kim na mrozie". Wcześniej widziała, jak zdejmuję gruby płaszcz sięgający mi do kolan.
Przekazanie wyników, wypisanie recepty na silniejszy analgetyk i zastrzyk przeciwbólowy zabrały lekarzowi również 3 minuty. Oburzona pani od diagnozy miała umówioną wizytę dopiero godzinę później.
Dobre 10 lat temu przypałętała się do mnie kolka nerkowa i, niestety, bardzo regularnie dawała o sobie znać. Lekarz pierwszego kontaktu polecił mi udać się na ostry dyżur urologiczny do warszawskiego Szpitala Praskiego, w razie gdyby atak znowu się powtórzył przed zaplanowaną wizytą u urologa. Na tę okazję nie musiałam długo czekać - dwa dni później, w pewien zimowy, mroźny poranek, siedziałam w taksówce zielona z bólu.
Ostry dyżur urologiczny w Praskim działał wówczas tak, że lekarz przyjmował po prostu nagłe przypadki między zapisanymi pacjentami. Obecnie, chyba już się tego nie praktykuje i kolki nerkowe lądują na SORze.
Jak możecie się domyślić, kiedy dotarłam do gabinetu po odbębnieniu wszystkich formalności, zastałam całkiem pokaźną kolejkę do lekarza. Średnia wieku 60+. Jak również możecie się domyślić, czekające panie (o dziwo, nie panowie) podniosły larmo, kiedy lekarz zaprosił mnie do gabinetu.
Badanie trwało 3 minuty. Lekarz po opisie bólu wiedział, co mi jest, ale dla pewności skierował mnie na prześwietlenie. Kiedy wróciłam pod gabinet z wynikiem prześwietlenia jakieś 15 minut później - nadal zielona z bólu i zgięta w pół - jedna z pań uraczyła moją mamę swoją diagnozą. Według niej, nic mi nie było. Po prostu "przewiało mi nerki, bo pewnie noszę kurki, co ledwie pępek zakrywają i obściskuję się nie wiadomo z kim na mrozie". Wcześniej widziała, jak zdejmuję gruby płaszcz sięgający mi do kolan.
Przekazanie wyników, wypisanie recepty na silniejszy analgetyk i zastrzyk przeciwbólowy zabrały lekarzowi również 3 minuty. Oburzona pani od diagnozy miała umówioną wizytę dopiero godzinę później.
ostry dyżur pacjenci
Ocena:
169
(187)
Komentarze