Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#82710

przez ~Gusiak ·
| było | Do ulubionych
Mieszkam w małej miejscowości na ulicy z domkami jednorodzinnymi i bliźniakami. Działki są w kształcie długich prostokątów. Krótkim bokiem przylegają z jednej strony do ulicy (po tej stronie przebiega linia zabudowy), a z drugiej strony do granicy z dużą działką, na której znajduje się fabryczka. Przynajmniej wszyscy nazywali ten zakład przemysłowy fabryczką, ponieważ, pomimo zajmowania duuużej działki (o powierzchni ponad dwudziestu działek z domkami), znajdował się na nim tylko mały budynek administracji i hala produkcyjna oddalona od naszej granicy, a do tego za linią drzew.
Przez lata był względny spokój. Fabryczka sobie coś produkowała, ale tylko w godzinach typowo roboczych, a ściana lasku zagłuszała wszelki hałas.
Około pięć lat temu zmienił się właściciel zakładu i zaczęły się problemy. Po pierwsze chciał zmienić profil działalności firmy na dużo głośniejszy, wydzielający nieprzyjemny zapach, a co najważniejsze stanowiący ryzyko dla środowisko (a dokładniej to poszerzyć: do produkcji metalurgicznych dodać garbarnię i jeszcze coś, niestety nie pamiętam co). Prawie wszyscy sąsiedzi uprawiają na działkach warzywa, mają drzewa owocowe, krzewy, a możliwe było (w razie awarii) skażenie ziemi uniemożliwiające spożywanie czegokolwiek tam uprawianego. Niestety plan zagospodarowania przestrzennego powstał stosunkowo niedawno i określił tylko stan rzeczywisty, czyli teren fabryki opisany został jako teren przemysłowy i nie zostały nałożone nań żadne ograniczenie, pomimo tego, że okala go teren zabudowy jednorodzinnej. Na szczęście sąsiedzki protest uniemożliwił tę zmianę.
Wkrótce potem fabryka zaczęła działać nie od 6 do 20, a całodobowo. W tym samym czasie zainstalowano jakiś urządzenia (wentylację i inne), które są bardzo hałaśliwe. Hałas jest tak duży, że w pokojach z oknami wychodzącymi w stronę fabryki nie da się spać przy otwartym oknie (pomimo ściany lasku i oddalenia od fabryki około 500 metrów). Telefony na straż miejską, policję, do urzędu miasta i do szefa fabryczki nie dawały nic lub tylko chwilowe wyciszenie.
W tym roku dowiedzieliśmy się, że mają tuż za granicą działki stawiać ekrany pochłaniające hałas (takie jak przy autostradach), ale najpierw muszą zmienić ogrodzenie. I zaczął się cyrk na kółkach.
Aby wymienić ogrodzenie chcą najpierw zrobić pomiary geodezyjne. Działki tutaj były wytyczane pół wieku temu i po sporze z sąsiadem o miedzę (tak, materiał na kolejną historię) wiemy, że z tymi pomiarami może być problem.
Myśleliśmy, że problem może być z określeniem granic pomiędzy działkami z domkami (czyli przesunięcia o metr-dwa długich boków działek), a okazało się, że problem jest z granicą pomiędzy naszymi działkami, a działką fabryczki.
Nasz świętej pamięci dziadek mówił, że ostatnie trzy metry działki należą do fabryczki, bo tam sobie wyznaczyli drogę przeciwpożarową i ogrodzenie cofnęli trzy metry, a ludzie grodząc się pociągnęli ogrodzenie do końca, a nie zatrzymywali się granicach swojej działki i dokładali przęsła na końcu (woleli te trzy metry pociągnąć, niż dawać ogrodzenie po całym krótkim boku działki, czyli jakieś 13 metrów). A zatem fabryczka jakby oddała swoją ziemię nam. Wszyscy byli już gotowi rozbierać ogrodzenia, zabierać cokolwiek trzymali na końcu działki. My pogodziliśmy się ze stratą czereśni i jabłoni.
Przychodzi geodeta, mierzy, mierzy i jemu wychodzi inaczej. Oczywiście, że tak... Ale jak inaczej! Kilka skrajnych działek musi cofnąć ogrodzenie te trzy metry. Natomiast kilka kolejnych już nie, bo te działki nie zaczynają się od ulicy, tylko są cofnięte trzy metry (trzy metry trawnika, wjazdu należą niby do Urzędu Miasta), a zatem przyjmując stałą długość wszystkich działek, nasza granica kończy się na obecnym ogrodzeniu i nie oddajemy tych trzech.
Żeby było ciekawiej dwie skrajne działki z drugiej strony parę lat temu wykupiły sobie kilka metrów ziemi od fabryczki, żeby sobie zwiększyć powierzchnię. Teraz kształt działki fabryczki nie jest już prostokątem, ponieważ od naszej strony przypomina "schodki".
Jeszcze jeden smaczek: jedną z działek, którym teraz zabiorą trzy metry na drogę przeciwpożarową, kilka lat temu właściciel podzielił na dwie, ale nie wzdłuż, a wszerz. Nowi właściciele właśnie wprowadzają się do nowych domków. Nie byli świadomi umowy o drogę przeciwpożarową. Trzy metry zabierają tylko jednemu z nowych właścicieli (temu z działki tylnej) no i zaczęły się problemy, bo jak to - on będzie miał mniejszą działkę niż ta przednia? On nic o tym nie wiedział. On nie odda. To niesprawiedliwe i poda ich do sądu. Zobaczymy jak sprawa się dalej potoczy.
Pewnie to jeszcze nie koniec przygód z fabryczką.

dom

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (27)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…