Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#82815

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wspominałem już, że pracowałem z Tatą w jednej firmie, ale nie dodawałem, że oprócz nas sporo było tam moich wujków i kuzynów. Ta się składa, że jeden z wujków jest członkiem zarządu tej firmy. Pierwsze skojarzenie, że żyję jak pączek w maśle, co jest reprezentowane przez sporą część współpracowników (czytaj, tych co mnie nie poznali przy robocie). Ale rzeczywistość nie jest aż tak różowa. A ostatnio trochę się pożarłem z tym Wujkiem.

To na szybko od początku. Jak kończyłem szkołę przechodził akurat kryzys bezrobocia. Od razu poszedłem do Wuja z prośbą by mnie zatrudnił. Plan był prosty, robić na równo z innymi i nie niepokoić szefostwa zbędnymi żalami, skargami czy wybrykami, oraz lenistwem. Plan mi się sprawdzał przez jakieś 4 lata, Ojcu sprawdzał się to przez jakieś 20 lat...

Teraz stuknęło mi 5 lat. Jak teraz sobie przypomnę od samego początku byłem traktowany trochę jak druga kategoria pracownika. Jeżeli trzeba było zrobić coś, co wykraczało poza zdrowy rozsądek polityki produkcyjnej firmy lub współpracowników to robiłem to ja. Przyuważyłem też, że kursy, szkolenia i prezentacje sprzętu, są dla mnie niejako ograniczane. Jednak głównym powodem dla którego przestało mi to pasować to pieniądze. Miałem i mam obecnie jedną z najniższych stawek w firmie.

CIEKAWOSTKA: Pół hali mi wmawia, że zapi3rdalam najwięcej, a biorę najmniej. Podają nawet przykład lenia i beztalencia, który zarabia więcej, a to ja powinienem. (To ich słowa nie moje, przeredagowałem by nie było nazwisk, ksyw i stawek)

I dochodzimy do sytuacji awaryjnej. Rok temu poznałem dziewczynę i finalnie podjąłem decyzję, że tak dalej być nie może. Ale byłem na wyjeździe, więc byłem trochę uziemiony. Z delegacji wróciłem na nowy rok i od razu poleciałem do przełożonych po podwyżkę. Zaczęła się szarpanina z przełożonymi i zmianą firmy. Nie chciałem się przekwalifikowywać, ani tym bardziej przeprowadzać, więc niewiele z tego wyszło. Szybko dowiedziałem się, że aktualna jest potentatem na lokalnym rynku. (Konkurencja albo ma pełny skład, albo jeszcze podlejsze warunki). No nic, pracowałem dalej, a trwało to do lata. Znowu pocztą pantoflową doszło do mnie, że firma potrafi wystawić wilczy bilet (obdzwonić konkurencje, by pracownik był spalony w okolicy).

Wpadłem jak śliwka w guano... ale dobili mnie Wujek z Ciocią. Czyli sedno, 3 rozmowy, dwie z Wujkiem na zakładzie (złapał mnie na placu jak wychodziłem), oraz z Ciocią, wczoraj na polu.

PIERWSZA:
-Szczerbuś ty umiesz spawać Argonem i Elektrodą, czy tylko Magiem (jestem spawaczem, a to używane w firmie metody, TIG MMA i MAG)
-Wszystkim pojadę... (papiery mam na wszystkie, wszystkimi spawam)
-To czy by cię Ten na Anglię nie wziął (chodzi o dyrektora działu w którym jestem, jest organizowany wyjazd na montaż)
-Nie wiem, nic mi jeszcze nie mówili, zresztą, teraz nie bardzo pasuje mi wyjazd. Dziewczynę dopiero sprowadziłem...
-Mówiłeś, ze ci brakuje...
-Oszczędności trochę mam, ale jak mi brakuje pensji z miesiąca na miesiąc to szybko polecą.
-Bo wiesz, kiedyś się jeździło jak dzieci się rodziły...
-Wiesz, że to ch00jowy układ, zresztą Szwagier (też robi, jest na wyjeździe, a tu 2 małe dzieci i budowa domu). Siostra ledwo daje rade, a On na wyjeździe...
-Ale bez tego by nie wybudował domu....

W tym momencie mi słowa zabrakło, a on wsiadł w samochód i pojechał...

DRUGA:
-Chciałeś się przenosić? (zaczepił mnie w tym samym miejscu)
-No tak, mówiłem mało mi...
-No i jak?
-Złożyłem do 3 firm, z jednym udało mi się porozmawiać i nic.
-Na przyszłość przyjdź do mnie jak chcesz się przenieść. A dostałeś podwyżkę?
-100zł, śmiech na sali... Wszystkim dawali (zastanawiałem się czy podpisywać). Kurde, ostatnio w Bezdomce widziałem kartkę, że na kasie dają z 1000zł więcej "Na dobry start"
-TO IDŹ NA KASĘ...

Wsiadł do auta i tym razem koła zapiszczały...

TRZECIA: wczorajsza.
-Szczerbuś, nadal pracujesz w M(nazwa firmy)u
-Tak...
-A miałeś się przenosić?
-Nie wyszło...
-A dostałeś podwyżkę?
-100zł, wszystkim dawali, śmiech na sali...
-No wiesz, młody jesteś... A właściwie to ile już pracujesz.
-5 lat (jeszcze na palcach liczyłem)
-W sumie ogród masz, nie szalejesz to ci pieniądze nie są potrzebne.

Ręce, cycki i ch00j mi opadły, a język uciekł w stronę d00py. Dopytywała się jeszcze o Lubą, ale już niewiele miałem do powiedzenia... Do teraz, po 24h mnie trzęsie...

Po tej rozmowie odechciało mi się. Na prawdę finalnie odechciało mi się robić, żyć, działać etc. Jak mi się znowu zachce poszukam znowu nowej roboty. Tym razem nie będę się ograniczał do branży... Może i ja przesadzam, ale to nie pierwszy przypadek braku szacunku do pracownika...

praca

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (55)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…