Dziś będzie krótka przypowieść o bezpiecznym przekazywaniu informacji.
AD 2017 zmarło się mojej babci. Zmarło się o tyle pechowo, że po zabiegu ambulatoryjnym, który był zarówno ryzykowny, jak i, jak się okazało, zbędny, bo nie wykazał żadnych nieprawidłowości. W obliczu powyższego, moja matka zgłosiła się do prokuratury, żeby zbadali sprawę, czy nie było zaniedbań, itp.
Mija rok. Przychodzi list polecony na pocztę w mieście X, gdzie siedzi mój ojciec i ma tam podpisane na poczcie upoważnienia do odbioru absolutnie wszystkiego dla mojej matki. No ale nie, prokuratura ma jakiś specjalny typ listów "do rąk własnych", nie mogą wydać, zainteresowana musi przyjechać z miasta Y.
W obliczu tego moja matka złapała za telefon, zadzwoniła do prokuratury, podała imię, nazwisko, numer akt sprawy i... dowiedziała się, co jest w liście. Tak po prostu, na gębę.
No bo przecież czemu nie?
AD 2017 zmarło się mojej babci. Zmarło się o tyle pechowo, że po zabiegu ambulatoryjnym, który był zarówno ryzykowny, jak i, jak się okazało, zbędny, bo nie wykazał żadnych nieprawidłowości. W obliczu powyższego, moja matka zgłosiła się do prokuratury, żeby zbadali sprawę, czy nie było zaniedbań, itp.
Mija rok. Przychodzi list polecony na pocztę w mieście X, gdzie siedzi mój ojciec i ma tam podpisane na poczcie upoważnienia do odbioru absolutnie wszystkiego dla mojej matki. No ale nie, prokuratura ma jakiś specjalny typ listów "do rąk własnych", nie mogą wydać, zainteresowana musi przyjechać z miasta Y.
W obliczu tego moja matka złapała za telefon, zadzwoniła do prokuratury, podała imię, nazwisko, numer akt sprawy i... dowiedziała się, co jest w liście. Tak po prostu, na gębę.
No bo przecież czemu nie?
poczta prokuratura
Ocena:
126
(156)
Komentarze