historia https://piekielni.pl/82906 przypomniała mi inną, sprzed 2 tygodni.
Idąc z pociągu zobaczyłem z moją Lubą przy przystanku rudego kota. Ewidentnie garnął się do ludzi. Myślę sobie - może wychodzący albo komuś uciekł, bo nigdy wcześniej go nie widziałem.
Następnego dnia w drodze do pracy widzę tego samego kota. Tym razem spojrzałem na niego nieco dokładniej - ewidentnie chory i wycieńczony, garnie się do ludzi. Upał jak na Saharze - no nie przeżyje.
Szybki telefon do zaprzyjaźnionych dziewczyn zajmujących się ratowaniem zwierzątek i kot został zabezpieczony. Co się okazało:
- kot był oswojony, garnął się do ludzi. Był strasznie wycieńczony a w pyszczku jakiś ropień.
- po wizycie u weta okazało się, że to nie ropień - ktoś go po prostu kopnął w pyszczek, strzaskał kość tak, że wystawała. Mało tego - kot miał powiększoną śledzionę (albo trzustkę - nie pamiętam już) .
- kot dalej się męczył, miał gorączkę - zaniepokojony wet zrobił dokładniejsze badania: białaczka. Nie taka kocia, ale zwykły nowotwór.
Tak, ktoś wyrzucił umierającego na raka młodego (1.5 roku)zwierzaka z domu - skazując na śmierć w męczarniach. Niestety zapadła decyzja o uśpieniu, ale przynajmniej w ostatnich dniach zwierzak miał opiekę i nie umierał w agonii i upale.
Aha - jeśli chcecie zrobić dobry uczynek i macie gdzie - dajcie jakiemuś zwierzakowi dom tymczasowy. :)
Idąc z pociągu zobaczyłem z moją Lubą przy przystanku rudego kota. Ewidentnie garnął się do ludzi. Myślę sobie - może wychodzący albo komuś uciekł, bo nigdy wcześniej go nie widziałem.
Następnego dnia w drodze do pracy widzę tego samego kota. Tym razem spojrzałem na niego nieco dokładniej - ewidentnie chory i wycieńczony, garnie się do ludzi. Upał jak na Saharze - no nie przeżyje.
Szybki telefon do zaprzyjaźnionych dziewczyn zajmujących się ratowaniem zwierzątek i kot został zabezpieczony. Co się okazało:
- kot był oswojony, garnął się do ludzi. Był strasznie wycieńczony a w pyszczku jakiś ropień.
- po wizycie u weta okazało się, że to nie ropień - ktoś go po prostu kopnął w pyszczek, strzaskał kość tak, że wystawała. Mało tego - kot miał powiększoną śledzionę (albo trzustkę - nie pamiętam już) .
- kot dalej się męczył, miał gorączkę - zaniepokojony wet zrobił dokładniejsze badania: białaczka. Nie taka kocia, ale zwykły nowotwór.
Tak, ktoś wyrzucił umierającego na raka młodego (1.5 roku)zwierzaka z domu - skazując na śmierć w męczarniach. Niestety zapadła decyzja o uśpieniu, ale przynajmniej w ostatnich dniach zwierzak miał opiekę i nie umierał w agonii i upale.
Aha - jeśli chcecie zrobić dobry uczynek i macie gdzie - dajcie jakiemuś zwierzakowi dom tymczasowy. :)
ludzie
Ocena:
196
(212)
Komentarze