Niedługo zaczyna się rok szkolny, więc naszło mnie na wspomnienia z czasów licealnych.
Był sobie nauczyciel matematyki. Nazwijmy go panem Dariuszem.
Pan D udawał mądrzejszego niż był, potrafił nawet przy całej klasie wyśmiewać umiejętności ucznia niekoniecznie dotyczące królowej nauk. Uwielbiał wstawiać pały nawet za niechlujny charakter pisma w zeszycie.
Nie w tym jednak rzecz.
Pan D na którejś lekcji skonfiskował mi telefon. Nie bawiłam się nim. Zawibrował mi w kieszeni. Padło syknięcie:
- Hermiona, poproszę telefon.
Oddałam, bo co innego miałam zrobić? Bić się z nauczycielem?
Po lekcji podeszłam odzyskać swoją własność.
Nauczyciel stwierdził, że telefon teraz NALEŻY do NIEGO, odda mi go kiedy będzie miał ochotę. Pomyślałam sobie, że tak bawić się nie będziemy i zadzwoniłam od koleżanki do ojca, aby przyjechał do szkoły.
Ojciec był na miejscu w rekordowe dziesięć minut, spytał mnie o personalia nauczyciela i dorwał delikwenta. Spytał go przy mnie czy ma paragon na telefon marki X, skoro twierdzi, że to jego własność, i czy można poprosić dowód zakupu do wglądu, bo w przeciwnym razie zostanie wezwany patrol Policji, oraz złożone zawiadomienie o przywłaszczeniu.
Podziałało.
Telefon został mi zwrócony, przy wtórze drżącego "Przepraszam".
Ojciec poradził panu D, aby uważał na drugi raz, niemniej jednak udał się również do dyrektora szkoły poinformować go o lepkich rączkach nauczyciela.
Pan D do końca mojej edukacji w liceum nie śmiał nawet odwalić mi podobnej akcji.
Był sobie nauczyciel matematyki. Nazwijmy go panem Dariuszem.
Pan D udawał mądrzejszego niż był, potrafił nawet przy całej klasie wyśmiewać umiejętności ucznia niekoniecznie dotyczące królowej nauk. Uwielbiał wstawiać pały nawet za niechlujny charakter pisma w zeszycie.
Nie w tym jednak rzecz.
Pan D na którejś lekcji skonfiskował mi telefon. Nie bawiłam się nim. Zawibrował mi w kieszeni. Padło syknięcie:
- Hermiona, poproszę telefon.
Oddałam, bo co innego miałam zrobić? Bić się z nauczycielem?
Po lekcji podeszłam odzyskać swoją własność.
Nauczyciel stwierdził, że telefon teraz NALEŻY do NIEGO, odda mi go kiedy będzie miał ochotę. Pomyślałam sobie, że tak bawić się nie będziemy i zadzwoniłam od koleżanki do ojca, aby przyjechał do szkoły.
Ojciec był na miejscu w rekordowe dziesięć minut, spytał mnie o personalia nauczyciela i dorwał delikwenta. Spytał go przy mnie czy ma paragon na telefon marki X, skoro twierdzi, że to jego własność, i czy można poprosić dowód zakupu do wglądu, bo w przeciwnym razie zostanie wezwany patrol Policji, oraz złożone zawiadomienie o przywłaszczeniu.
Podziałało.
Telefon został mi zwrócony, przy wtórze drżącego "Przepraszam".
Ojciec poradził panu D, aby uważał na drugi raz, niemniej jednak udał się również do dyrektora szkoły poinformować go o lepkich rączkach nauczyciela.
Pan D do końca mojej edukacji w liceum nie śmiał nawet odwalić mi podobnej akcji.
Ocena:
207
(245)
Komentarze