Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83115

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pisałam kiedyś o gościu, który wyłudził ode mnie 80 000 zł. Po długich bataliach sądowych zapadł wyrok skazujący, według mnie śmieszny, bo pół roku pozbawienia wolności, z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na okres 3 lat. Wyrok zapadł w październiku 2016 roku.

Od tamtego czasu, mój dłużnik nie wykonał ani jednego kroku, aby dług spłacić. Z adwokatem, doszłyśmy do wniosku że nie ma dobrej woli z jego strony, więc piszemy wniosek o zarządzenie wykonania kary.
Sąd nie przychylił się do wniosku, gdyż adwokat pana S. napisał, że pan S. nie miał możliwości spłaty i wezwał mnie do podania numeru konta. Numer konta podałam do wiadomości pana mecenasa i czekamy. Kiedy po kolejnych trzech miesiącach nic się nie zadziało, wniosek o zarządzenie wykonania kary poszedł ponownie. O dziwo, sąd wyznaczył termin posiedzenia.
Przed salą szok, pan S. zjawił się na posiedzenie, czyli wystraszył się.

Pierwsza piekielność, propozycja ugody. Pan S. zaproponował mi miesięczne spłaty w wysokości 500 (!) zł. Zapytałam, czy to żart, bo według szybkiego rachunku będzie spłacał to jakieś 13 lat, a zasiłku nie potrzebuję. Szybka narada z mecenas, że zdajemy sobie sprawę, że jeśli teraz go posadzimy, tracimy najmocniejszą kartę przetargową jaką mamy w ręku, bo później zostanie mi tylko nakaz zapłaty, a z tym wiadomo jak jest.
Druga piekielność. Pani mecenas skazanego wydaje mi się chciała działać na jego szkodę. Podniosła argument, że przez te dwa lata jej klient nie miał ze mną żadnego kontaktu. Sędzia zapytał, czy pokrzywdzona jest świadkiem koronnym, którego dane są utajnione, bo jeśli nie, to dane kontaktowe bez problemu można było uzyskać z akt sprawy. Druga sprawa, że nasi rodzice mieszkają blok w blok i jeśli nawet nie chciał kontaktu z moją mamą, bo podejrzewam, że naplułaby mu w twarz, jaki problem wrzucić do skrzynki notkę z numerem telefonu i prośbą o kontakt? Tu odezwał się pan S., który tłumaczył się, iż on wywnioskował, że ma 3 lata na spłatę wierzytelności i chciał odłożyć w 3 lata cały dług i mi go oddać. Tu sędzia zapytał "a gdzie pan ma napisane, że ma pan 3 lata? W wyroku w pierwszym punkcie jest całkowity nakaz naprawienia szkody, a w drugim punkcie, że ma pan okres próby 3 lat". Z drugiej strony skoro przez 2 lata skrzętnie odkładał na spłatę długu, to powinien mieć odłożoną niezłą sumkę. Jego mecenas tłumaczy, że jej klient, który nie jest prawnikiem, mógł nie zrozumieć wyroku itp. Sędzia na to, że do sądu nie jest daleko, wystarczyło przyjść do sekretariatu, któregokolwiek sędziego i ktoś na pewno by mu wytłumaczył wyrok. Nie ma tu miejsca na interpretację prawa. I pada pytanie: "Czy pokrzywdzona widzi możliwość ugody". Oczywiście, widzę. Pan S. musi mi wpłacić min 20% wymaganej kwoty, wtedy mogę poczekać ze spłatą całości jeszcze rok, który pozostał. OK, teoretycznie zgoda zapadła. Dostał w sumie 3 miesiące, bo jutro jest kolejne posiedzenie dotyczące ugody. Oczywiście, kontaktu przez ten czas brak, ale cóż czekamy.
I moim zdaniem piekielność nad piekielnościami. Zachowanie jego adwokata. Na poprzednim posiedzeniu pan mecenas był w Sądzie Najwyższym, więc wysłał zastępstwo. W piątek próbowałam się z nim skontaktować, aby dowiedzieć się, czy ta ugoda będzie, czy nie będzie. Cóż, upraszczając, pan mecenas potraktował mnie jak gówno. Miał do mnie pretensje, że dzwonię do niego i zadaję pytania na temat jego klienta. Zapytałam, co w tym dziwnego, skoro to on reprezentuje swojego klienta od początku tej sprawy, a z samym panem S. nie mam kontaktu żadnego, mimo że próbowałam różnymi środkami się z nim skontaktować. Pan mecenas stwierdził, że nie będzie ze mną dyskutował i rzucił słuchawką, uprzednio zapewniając, że ugodę podpiszemy przed sądem.
Dzisiaj dzwoniła do niego moja mecenas. Zjechał ją jak burą sukę, że ona prawa nie zna i jest za zielona na takie sprawy (sic!).

Może ja się nie znam, ale gdybym była adwokatem strony przegranej, to raczej nie wojowałabym ze stroną wygraną, która to może ugodę zawrzeć bądź się rozmyślić. I powiem jedno: gdyby ten pan był ostatnim adwokatem na świecie, a ja byłabym oskarżona o podwójne morderstwo z premedytacją, w życiu nie poszłabym do niego, aby mnie reprezentował. Takiego chamstwa i buractwa nawet siedząc w Biedronce na kasie nie uświadczyłam.

adwokaci sądy

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (159)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…