O piekielnej babci, a raczej głupich przeświadczeniach.
Mój brat ma dwóch synków, 8 i 10 lat. Ma też teściową, która ma jakieś takie durne przeświadczenie, że "tłuścioszki" to okazy zdrowia. Często rozpacza nad wnukami (synami brata) "ojejku, chłopaki, jacy wy chudziutcy…".
Owszem, chłopcy są szczupli, ale nie wynika to z tego, że są głodzeni, albo że rodzice wymyślili im wegetarianizm czy jakąś dietę-cud. Po prostu rodzice dbają o ich prawidłowy rozwój. Gotują domowe obiady, fast-foody traktowane są jako ostateczność, kiedy już naprawdę nie mają czasu gotować albo jako nagroda (np. "Chłopaki, jak będziecie grzeczni u babci na imieninach, to jutro na obiad zamówimy pizzę"). Chłopaki znają smak chipsów, czekolady i innych słodyczy, ale są im one dawkowane rozsądnie. No i, co istotne, brat i bratowa starają się, aby chłopaki nie spędzali całego wolnego czasu przed komputerem, telewizorem czy tabletem, tylko spędzają z nimi czas aktywnie - latem wycieczki rowerowe/piłka/badminton, zimą łyżwy/sanki/basen. Oprócz tego chłopaki w szkole trenują w sekcjach piłki nożnej (starszy) i koszykówki (młodszy).
Ich babcia jednak uważa, że nie jest to prawidłowe, i że na pewno za mało jedzą. Ostatnio na jakiejś imprezie u brata zaczęła wywód: "Widziałam ostatnio Basię z Kamilkiem. Jak on ładnie wygląda!”. Brat uciął tę wypowiedź: "Noo, jak ten ludzik z reklamy Michelin. 8-mioletni dzieciak ma taką nadwagę, że jak nie zaczną zaraz czegoś z tym robić, to pewnie 30-stki nie doczeka”. Teściowa "zabiła go wzrokiem" i resztę wieczoru przesiedziała obrażona.
Dopóki tylko sobie tak gadała, jakoś to jeszcze znosili, jednak ostatnio wywinęła im pewien numer. Pewnej soboty mieli jechać całą rodziną oglądać meble, gdyż planują remont, jednak młodszego bolała noga, bo coś tam sobie uszkodził, jak grał w piłkę, więc podrzucili go do babci.
Wieczorem siedzieli już całą rodziną w domu, bratowa przygotowała kolację, jednak młody nie chciał przyjść zjeść. Stwierdzili, że najwidoczniej najadł się u babci, więc go nie zmuszali. Po kolacji bratowa zauważyła, że młody leży skulony na łóżku i płacze.
Zapytała, co się stało, na co on odparł, że go brzuszek boli. Wypytali go, co takiego jadł u babci. Początkowo nie chciał za bardzo mówić, z czasem jednak wyśpiewał wszystko, jak to dziecko. Babcia najpierw wpakowała w niego duży obiad z dwóch dań, a później przed telewizorem naustawiała mu słodyczy (chipsy, żelki, cola itp.), zachęcając go, żeby jadł. Chyba nie trzeba tłumaczyć, jak zajada słodycze dziecko, niekontrolowane przez rodziców. "Mądra" babcia chyba wymyśliła sobie, że w kilka godzin wnuczek nadrobi kilka kilogramów, których według jej chorej opinii tak bardzo mu brakowało.
Brat i bratowa mocno się wkurzyli. Bratowa, która do tej pory broniła swojej mamy, twierdząc, że "niech sobie tam gada, nie ma co się kłócić", złapała za telefon i zadzwoniła do niej. Z tego, co relacjonował brat, wyglądało to mniej więcej tak: "Halo, mamo? Co młody jadł u ciebie? Nie kombinuj. Mów prawdę, bo on już i tak wszystko wyśpiewał. Noo, to teraz zobacz sobie efekt swoich działań”. W tym momencie zrobiła zdjęcie zwiniętemu w kłębek i płaczącemu wnukowi i wysłała MMS-em do babci. Następnie zadzwoniła do niej i opieprzyła ją równo, krzycząc m.in. "Zrozum wreszcie, że moi synowie, a twoi wnukowie, to nie tuczniki, a nadwaga nie jest niczym dobrym".
Jej mama oczywiście się obraziła, gdyż jest przekonana (jak każda babcia chyba), że ona wie lepiej. Brat póki co się cieszy, że ma spokój od teściowej i jej głupich pomysłów.
Mój brat ma dwóch synków, 8 i 10 lat. Ma też teściową, która ma jakieś takie durne przeświadczenie, że "tłuścioszki" to okazy zdrowia. Często rozpacza nad wnukami (synami brata) "ojejku, chłopaki, jacy wy chudziutcy…".
Owszem, chłopcy są szczupli, ale nie wynika to z tego, że są głodzeni, albo że rodzice wymyślili im wegetarianizm czy jakąś dietę-cud. Po prostu rodzice dbają o ich prawidłowy rozwój. Gotują domowe obiady, fast-foody traktowane są jako ostateczność, kiedy już naprawdę nie mają czasu gotować albo jako nagroda (np. "Chłopaki, jak będziecie grzeczni u babci na imieninach, to jutro na obiad zamówimy pizzę"). Chłopaki znają smak chipsów, czekolady i innych słodyczy, ale są im one dawkowane rozsądnie. No i, co istotne, brat i bratowa starają się, aby chłopaki nie spędzali całego wolnego czasu przed komputerem, telewizorem czy tabletem, tylko spędzają z nimi czas aktywnie - latem wycieczki rowerowe/piłka/badminton, zimą łyżwy/sanki/basen. Oprócz tego chłopaki w szkole trenują w sekcjach piłki nożnej (starszy) i koszykówki (młodszy).
Ich babcia jednak uważa, że nie jest to prawidłowe, i że na pewno za mało jedzą. Ostatnio na jakiejś imprezie u brata zaczęła wywód: "Widziałam ostatnio Basię z Kamilkiem. Jak on ładnie wygląda!”. Brat uciął tę wypowiedź: "Noo, jak ten ludzik z reklamy Michelin. 8-mioletni dzieciak ma taką nadwagę, że jak nie zaczną zaraz czegoś z tym robić, to pewnie 30-stki nie doczeka”. Teściowa "zabiła go wzrokiem" i resztę wieczoru przesiedziała obrażona.
Dopóki tylko sobie tak gadała, jakoś to jeszcze znosili, jednak ostatnio wywinęła im pewien numer. Pewnej soboty mieli jechać całą rodziną oglądać meble, gdyż planują remont, jednak młodszego bolała noga, bo coś tam sobie uszkodził, jak grał w piłkę, więc podrzucili go do babci.
Wieczorem siedzieli już całą rodziną w domu, bratowa przygotowała kolację, jednak młody nie chciał przyjść zjeść. Stwierdzili, że najwidoczniej najadł się u babci, więc go nie zmuszali. Po kolacji bratowa zauważyła, że młody leży skulony na łóżku i płacze.
Zapytała, co się stało, na co on odparł, że go brzuszek boli. Wypytali go, co takiego jadł u babci. Początkowo nie chciał za bardzo mówić, z czasem jednak wyśpiewał wszystko, jak to dziecko. Babcia najpierw wpakowała w niego duży obiad z dwóch dań, a później przed telewizorem naustawiała mu słodyczy (chipsy, żelki, cola itp.), zachęcając go, żeby jadł. Chyba nie trzeba tłumaczyć, jak zajada słodycze dziecko, niekontrolowane przez rodziców. "Mądra" babcia chyba wymyśliła sobie, że w kilka godzin wnuczek nadrobi kilka kilogramów, których według jej chorej opinii tak bardzo mu brakowało.
Brat i bratowa mocno się wkurzyli. Bratowa, która do tej pory broniła swojej mamy, twierdząc, że "niech sobie tam gada, nie ma co się kłócić", złapała za telefon i zadzwoniła do niej. Z tego, co relacjonował brat, wyglądało to mniej więcej tak: "Halo, mamo? Co młody jadł u ciebie? Nie kombinuj. Mów prawdę, bo on już i tak wszystko wyśpiewał. Noo, to teraz zobacz sobie efekt swoich działań”. W tym momencie zrobiła zdjęcie zwiniętemu w kłębek i płaczącemu wnukowi i wysłała MMS-em do babci. Następnie zadzwoniła do niej i opieprzyła ją równo, krzycząc m.in. "Zrozum wreszcie, że moi synowie, a twoi wnukowie, to nie tuczniki, a nadwaga nie jest niczym dobrym".
Jej mama oczywiście się obraziła, gdyż jest przekonana (jak każda babcia chyba), że ona wie lepiej. Brat póki co się cieszy, że ma spokój od teściowej i jej głupich pomysłów.
rodzina babcia
Ocena:
163
(181)
Komentarze