Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83167

przez ~Hndellluunnb ·
| Do ulubionych
Podobno brakuje ludzi do pracy w handlu?
A skoro są braki, pracodawcy pewnie powinni zachęcać, głównie zarobkami?
Więc niech ktoś mi to wytłumaczy:

1. Sklepik sportowy - jak na tak niewielki obiekt, rozmowę kwalifikacyjna powadzili: kierownik, dyrektor i PREZES.
Przepytywanie jak do korporacji, wymyślanie jakichś ekstremalnych sytuacji (a co jeśli klient złoży reklamację na towar kupiony w innym sklepie, upierając się, że to było u nas. )Kręcenie nosem, jakby szukało się eksperta od astrofizyki.
W zamian oczywiście umowa-zlecenie i najniższa stawka.

2. Lombard - umowa-zlecenie, najniższa stawka. Jak źle wycenisz towar lub go nie sprzedasz, to musisz sam go odkupić, za własne pieniądze, po stawce, jaką wymyśli szef.

3. Firma o dziwnie brzmiącej nazwie, poszukuje "sprzedawcy". Koniecznie mężczyzna, praca na etat, wymagana elastyczność. Okazało się w praktyce, iż szukają nocnego stróża. Miałby się zajmować "sprzedażą miejsc parkingowych". Stawka na jakichś dziwnych godzinach, wychodziło miesięcznie około 900 zł.

4. Duży market - tutaj wszystko jasne od razu: umowa o pracę, zero premii, zero podwyżek, zero awansów, najniższa stawka na zawsze, kierownik mocno denerwujący się na pytania o pieniądze.

5. Popularna franczyza. Sklepik całodobowy w NAJGORSZEJ części miasta, w nocy miejsce pielgrzymek meneli i patologii oraz podchmielonych imprezowiczów. Praca tylko na nocki i KONIECZNIE mężczyzna, bo kradli, a że kradli, to mają nie kraść, więc "nocny zmiennik" ma pilnować, żeby był spokój i brak kradzieży. Do podpisania ekstra świstek, że jak coś ukradną, to finansowo, bo nie upilnowałeś (to w ogóle legalne kazać takie coś podpisać?). Oczywiście okienka nocnego brak, cała sprzedaż w nocy jest taka sama jak w dzień, czyli sklep szeroko otwarty dla klienta.

6. Też market. Na miejscu okazuje się, że właściwie to nie oni rekrutują, tylko agencja pracy, i trzeba się do nich zgłosić do biura, w mieście oddalonym o 70 km! Stawka? Nie wiadomo! Proszę kontaktować się z agencją! Numer do agencji nie odpowiada, dzwonię na drugi numer do tej samej agencji, odbiera kobieta twierdząca, że tę rekrutację prowadzi jej koleżanka, ale ona jest na urlopie teraz i nikt więcej już nic nie wie.

7. Sklep wielobranżowy. Tak w rzeczywistości to zwykła buda typu "mydło i powidło" na bazarze. Właściciel prowadzący ją szczerze mówi, że wymaga, żeby to było "załatwione" jako staż, bo on nie chce nic płacić za pracownika. Sam chciałby tylko co jakiś czas zajrzeć i "sobie ponadzorować".

8. Sklep spożywczy. W praktyce jakiś pseudo-kebab prowadzony przez Polaków. Bez umowy, wszystko na czarno. Jaka stawka? "A to zależy, jak w danym miesiącu byś dobrze pracował".


To jakaś miejska legenda z tym brakiem rąk do pracy w handlu? Czy po prostu polscy pracodawcy są aż taką patologią?

Handel

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (187)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…