Na fali zasłużonej krytyki piekielnych lekcji wudeżet, opowiem wam jak to było u mnie w szkole.
Lekcje prowadziła pani położna (to było tuż po zlikwidowaniu liceów medycznych, kilku nauczycieli zostało po przekształceniu naszej szkoły w zwykłe liceum - ta pani miała też uprawnienia do biologii). Gdy w innych szkołach katechetka na wdż mówiła, że seks przed ślubem to zło, antykoncepcja to zło, wszystko to zło i dzieciaki mają spać z rączkami na kołdrze, u nas było wszystko - bez żenady dostawaliśmy odpowiedzi na nasze pytania i mogliśmy zawsze przedyskutować każdą sprawę i wątpliwość, wiedzieliśmy wszystko o dojrzewaniu, zapłodnieniu, ciąży, antykoncepcji.
A gdy po kilku tygodniach obgadaliśmy wszystko i nie było już pytań, pani położna postanowiła do końca semestru puszczać nam filmy z porodów. Żadne tam obrobione "cuda narodzin". Kamera centralnie ustawiona na miejsce akcji, lejąca się krew, dobrze widoczne nacięcia, szycia, pękania, wszystko w akompaniamencie wrzasków rodzącej. Dla pani położnej to była codzienność (zresztą kilku z naszej klasy też odbierała!), a my, szczególnie dziewczyny, byłyśmy zielone z przerażenia. Po dwóch takich lekcjach większość załatwiała sobie z lekcji zwolnienie u rodziców. Czasy jeszcze takie, że rodzice niezbyt się interesowali co tam pokazują dzieciom w szkole.
Czy było to piekielne? No cóż, te filmiki to była sama prawda i natura. Na pewno było to piekielnie skuteczne - ŻADNA co chodziła na wdż u pani położnej w ciążę przed maturą nie zaszła!
Lekcje prowadziła pani położna (to było tuż po zlikwidowaniu liceów medycznych, kilku nauczycieli zostało po przekształceniu naszej szkoły w zwykłe liceum - ta pani miała też uprawnienia do biologii). Gdy w innych szkołach katechetka na wdż mówiła, że seks przed ślubem to zło, antykoncepcja to zło, wszystko to zło i dzieciaki mają spać z rączkami na kołdrze, u nas było wszystko - bez żenady dostawaliśmy odpowiedzi na nasze pytania i mogliśmy zawsze przedyskutować każdą sprawę i wątpliwość, wiedzieliśmy wszystko o dojrzewaniu, zapłodnieniu, ciąży, antykoncepcji.
A gdy po kilku tygodniach obgadaliśmy wszystko i nie było już pytań, pani położna postanowiła do końca semestru puszczać nam filmy z porodów. Żadne tam obrobione "cuda narodzin". Kamera centralnie ustawiona na miejsce akcji, lejąca się krew, dobrze widoczne nacięcia, szycia, pękania, wszystko w akompaniamencie wrzasków rodzącej. Dla pani położnej to była codzienność (zresztą kilku z naszej klasy też odbierała!), a my, szczególnie dziewczyny, byłyśmy zielone z przerażenia. Po dwóch takich lekcjach większość załatwiała sobie z lekcji zwolnienie u rodziców. Czasy jeszcze takie, że rodzice niezbyt się interesowali co tam pokazują dzieciom w szkole.
Czy było to piekielne? No cóż, te filmiki to była sama prawda i natura. Na pewno było to piekielnie skuteczne - ŻADNA co chodziła na wdż u pani położnej w ciążę przed maturą nie zaszła!
Ocena:
214
(230)
Komentarze