Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83194

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W sumie zalogowałam się, żeby opisać inną historię, ale pod moim poprzednim wpisem kilka osób poprosiło abym jeszcze napisała o wyczynach szefowej więc pociągnę temat.

W mojej firmie jest przepis mówiący, że rodzina nie może pracować razem. Ponoć dlatego, żeby w razie popełnienia jakiegoś błędu rodzina się wzajemnie nie kryła. Szefostwo nie pomyślało, że "psiapsiółki" też mogą się kryć, no ale cóż. Przepis jest i tyle.

Mój serwis dzieli się na trzy działy. Dzienny dom opieki - część budynku z osobnym wejściem i nasza część czyli parter - stały dom opieki i pierwsze piętro - tymczasowy dom opieki (jeśli ktoś chce wiedzieć czym się różni jedno od drugiego to mogę wyjaśnić w komentarzach). Chociaż w teorii wszyscy zajmujemy się opieką, każdy dział jest niezależny i pracuje osobno.

Mamy na serwisie dwie "rodzinne parki", które jak przepis przykazał nie pracują razem. Ze mną na piętrze pracuje kobieta, która jest ciotką jednej z dziewczyn pracującej na parterze.
No i mamy matkę z córką. Matka-Julie (swoją drogą ta od psów z mojej przedostatniej historii) pracuje ze mną na górze, a jej córka Alice - na dole. Nie dość, że są na innych działach to jeszcze obie mają elastyczne godziny pracy mówiące, że nie będą pracować na tych samych zmianach tylko przeciwległych. Alice jest samotną matką, więc Julie zajmuje się swoim wnukiem kiedy Alice jest w pracy i odwrotnie.

No to chyba już wiadomo dokąd ta historia zmierza.
Krótko po tym jak szefowa skończyła użerać się ze mną, wezwała do siebie Alice i oznajmiła jej, że zostanie przeniesiona na inną placówkę bo nie może pracować razem z matką.
Najbliższy podobny serwis jest w miasteczku obok, oddalonym o około 20 km. Dojazd łącznie 40 km dziennie to strata czasu i dodatkowe koszta. Utrudniona opieka nad synem i kontakt ze szkołą (młody broi i szkoła często wzywa Alice). Teoretycznie mogłyby także dojść problemy z elastycznymi zmianami.

Chyba nie muszę pisać jaki wk*rw ogarnął Alice. Julie zresztą też. Wszystkie próby rozmów czy negocjacji spełzały na niczym. Argumenty spływały po szefowej jak po kaczce. Nic nie docierało.
Nie łamią regulaminu. ŁAMIĄ.
Pracują na innych działach. NIEWAŻNE.
Nigdy nawet nie ma sytuacji, że są w budynku w tym samym czasie. NIEISTOTNE.
Pracują tak już 10 lat. I CO Z TEGO?
A co z drugą "rodzinną parką"? Uwaga - CIOCIA TO NIE RODZINA.

Alice, tak jak ja zaczęła wydzwaniać do kadr i związków po pomoc ale nic to nie dało. Obiecałam, że dam jej namiar do mojego prawnika. Alice jeszcze raz poszła do szefowej i poprosiła o pisemne uzasadnienie przeniesienia. Na pytanie dlaczego skłamała, że już kontaktowała się z prawnikiem i na spotkanie ma przynieść to uzasadnienie.
Odpowiedź szefowej rozwaliła wszystkich:
- CO WY DZIEWCZYNY TAKIE DRAŻLIWE? NIC TYLKO PRAWNIK I PRAWNIK. WEŹCIE SIĘ W GARŚĆ I WRACAJCIE DO PRACY. BĄDŹCIE W KOŃCU POWAŻNE.
Wystarczyło jedno zdanie ze słowem prawnik i szefowa próbowała wykręcić kota ogonem.

Pod koniec lipca poszłam na urlop, więc resztę znam z opowieści. Julie stwierdziła, że jej nie popuści i wystosowała dwie pisemne skargi. Pierwszą na szefową, Julie opisała sytuację córki, napomknęła o mojej, a także o tym, że cały personel czuje się zestresowany i zaszczuty, bo nikt nie wie na kogo teraz padnie itd... Druga skarga była na dział personalny. Nie wiedziałam, że tak można :) Napisała skargę do działu personalnego na dział personalny. Że nie zareagowali na telefoniczne skargi, że mieli w doopie, że nawet nie zadzwonili do szefowej, że nie próbowali pomóc czy rozwiązać problem.

Skutek jest taki, że gdy w połowie sierpnia wróciłam po urlopie do pracy dowiedziałam się, że szefowa została przeniesiona, a my mamy nową menadżerkę, która jak na razie wydaje się być w porządku. Ale czas pokaże.
A szefowa? 7 miesięcy. Tyle się szefowa u nas naszefowała. Szach-mat czarownico.

praca

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 176 (186)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…