Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83241

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Słowem wstępu, z powodu różnych problemów ze zdrowiem, przez pewien okres w moim życiu musiałem być na ostrej diecie. Całkowite wykluczenie tłuszczu, laktozy, smażonych rzeczy, ciężkostrawnych rzeczy, a ta lista mogłaby ciągnąć się w nieskończoność. Miałem wtedy 15 lat i wieść o moich przypadłościach szybko rozeszła się po rodzinie za sprawą licznych w tym czasie imprez rodzinnych typu komunie, chrzciny, urodziny i inne takie. Starałem się ich unikać jak mogłem, ale jak rodzice twierdzili nie zawsze wypadało i czasem się na nich pojawiałem. I to właśnie na takich imprezach spotykałem kilka typów piekielnych zachowań.

1)
-No zjedz kawałek tortu!
-Nie mogę.
-No zjedz!
-Nie mogę.
-No to ci ukroję!

I tak za każdym razem. A później wielka obraza, że brak kultury, że złe wychowanie, że zero szacunku dla solenizanta. A dobrze wiedzieli, bo przy przyjmowaniu zaproszenia ZAWSZE albo ja albo rodzice zaznaczali czego jeść nie mogę, głównie z tego powodu żeby np nie szykować dla mnie jakiś smażonych kotletów jak jest obiad, bo i tak ich nie zjem. Tak samo tortu. Jak i 99% rzeczy serwowanych w restauracjach. Ale nie dociera. I za każdym razem tłumek ludzi przy mnie wmawia mi jak to nie umiem się zachować, że mały kawałek, że tak nie wypada nie zjeść, że wymyślam. A na odpowiedź, że słabo widzi mi się spędzić resztę imprezy i możliwe, że następne dni albo na albo przy toalecie często słyszałem "hehe od sraczki jeszcze nikt nie umarł". Za każdym razem wszystko było wciskane mi na siłę, a że ani razu się nie "skusiłem" długo byłem okrzyknięty niewychowanym bachorem co za nic ma ciężko zarobione i wydane na niego pieniądze innych.

2)
A co ci dolega? A dlaczego nie możesz jeść x? A dlaczego nie możesz jeść y? A skąd się to wzięło? A możesz tak normalnie funkcjonować? A co się stanie jak zjesz tort z bitą śmietaną? A po mleku sraczkę masz raczej jasną czy ciemną? A po smażonym kotlecie rzygasz tak z godzinę czy może dłużej? Tak, zdarzały się takie a nawet i gorsze pytania. O ile pytania co mi jest mogłem zrozumieć nawet jeśli powtarzałem je za każdym razem po 50 razy, ot ludzka ciekawość, to pytania o szczegóły wyglądu mojego wypróżniania czy mojej reakcji na każdy z możliwych szkodzących mi rzeczy to trochę mocne przegięcie. A jak starałem się zmienić temat czy wprost mówiłem, że nie widzi mi się mówić o takich rzeczach, to od razu foch i obraza majestatu.

3)
Oj, a ty taki biedniutki nic jeść nie możesz, a tu tyle pyszności torcik, schabowe, placki, ciastka, roladki, sery, no tyle pyszności, a taki biedniutki nic nie zje o jaka szkoda! A jak kusi pewnie o taki pyszny serniczek! I macha mi tymi plackami przed nosem. Taki biedny jak to musi być ciężko tak wytrzymać to okropne takie o jaki biedny! Nie, nie jest mi ciężko. Nie mogę to nie jem i nie kusi. Można się przyzwyczaić, a jedzenie placków nie stanowi sensu mojego życia. Ciężko było o chwilę bez jakiejś ciotki, która by nie biadoliła jaki to ja biedny. Samej jedząc coś i jeszcze machając mi tym przed nosem. Akurat mnie to kompletnie nie ruszało, ale idąc ich tokiem rozumowania na pewno pomaga mi takie machanie pysznościami, których zjeść nie mogę przed twarzą!

Z czasem zaczęło mi się znacznie polepszać i obecnie mogę sobie pozwalać na wiele więcej. Przez około rok trzymałem się kurczowo tej diety powyższe przykłady są głównie z tego okresu, ale później doszły inne.

4)
Organizm się regenerował, coraz lepiej tolerował niektóre potrawy i powoli za radą lekarki zacząłem odkrywać co mi jeszcze szkodzi, a co nie. I dla przykładu nietolerancja laktozy minęła mi niemal całkowicie ale tłuszcze i smażone rzeczy nadal były dla mnie za ciężkie. I czasami np. jak zjechała się do nas do domu część rodzinki i były jakieś placki itp. zjadłem sobie kawałek sernika. To był czas kiedy taki kawałek sernika mógł oznaczać posiedzenie na tronie i ostrą dietę przez kolejne 2-3 dni albo obejście się bez takich sensacji. Następne dni miałem wolne, więc nawet jeśli, to mogłem sobie na to pozwolić. Ciotki zauważyły i na urodzinach jednego z kuzynów było mi to wypominane, że wymyślam, one widziały jak jem i żadne argumenty nie trafiały, po raz kolejny wielka obraza. Bo to przecież żadna różnica, sernik u siebie w domu gdzie mogę sobie spokojnie go przeboleć, a tort z wielką ilością bitej śmietany, a za kilka godzin 250km drogi samochodem. Aż takim hazardzistą nie jestem.

Jak wyżej, starałem się unikać takich imprez jak tylko mogłem, jednak rodzice czasami kazali mi jechać "bo wypada". Nie było to często, ale wystarczyło żeby nazbierało się sporo przykrości ze strony rodziny.

rodzina

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 186 (198)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…