O tym jak pozwałam dziecko, a właściwie jego rodziców ;)
W klasie mojej córki jest sobie Maciek. Maciek to chłopak wychowany bezstresowo, co oznacza, że stresuje wszystkich innych. W zeszłym roku próbowaliśmy go przenieść do innej klasy, ale niestety się nie udało.
Dzieciak skutecznie rozwala lekcje, krzyczy, rzuca kulkami z papieru w inne dzieci. Pech chciał, że siadł za moją córką, która ma bardzo długie włosy. A Maciek miał nożyczki i tym sposobem moje dziecko zostało pozbawione ich sporej części.
Nauczycielka albo tego nie widziała albo nie chciała widzieć. Moja córa nie usłyszała nożyczek, a więc zareagowała dopiero gdy poczuła szarpnięcie.
Nie mogła się uspokoić. Dla 10-latki takie coś to tragedia, szczególnie że Młoda kocha swoje włosy i bardzo o nie dba. To co stało się z ich końcówką, spowodowało, że trzeba było je skrócić prawie o połowę (sięgały jej za pośladki, teraz są do łopatek). Na szczęście Pani fryzjer miała dobre podejście do dzieci i ostatecznie dziecię wyszło od niej zadowolone.
Ja za to wyszłam z dość dużym rachunkiem. Zrobiłam jego kopię, wysłałam na adres zamieszkania Maćka i wezwałam rodziców do zapłacenia za szkodę, jaką wyrządził. Jego matka przyszła do mnie osobiście. Nie z przeprosinami, a pretensjami, że to nie jest wina jej syna, że się nudził na lekcji, że to grzeczne dziecko, a włosy to nie taka tragedia, bo zaraz odrosną i że ten rachunek to sporo zawyżony, bo dziecko można obciąć samemu.
Ja byłam twarda i powiedziałam, że albo oddaje mi pieniądze za fryzjera, albo posądzę jej syna za naruszenie nietykalności cielesnej.
Wczoraj byłam u prawnika. Przygotowaliśmy pismo do ugody. Czekam na reakcję i mam cichą nadzieję, że uda mi się wygrać.
W klasie mojej córki jest sobie Maciek. Maciek to chłopak wychowany bezstresowo, co oznacza, że stresuje wszystkich innych. W zeszłym roku próbowaliśmy go przenieść do innej klasy, ale niestety się nie udało.
Dzieciak skutecznie rozwala lekcje, krzyczy, rzuca kulkami z papieru w inne dzieci. Pech chciał, że siadł za moją córką, która ma bardzo długie włosy. A Maciek miał nożyczki i tym sposobem moje dziecko zostało pozbawione ich sporej części.
Nauczycielka albo tego nie widziała albo nie chciała widzieć. Moja córa nie usłyszała nożyczek, a więc zareagowała dopiero gdy poczuła szarpnięcie.
Nie mogła się uspokoić. Dla 10-latki takie coś to tragedia, szczególnie że Młoda kocha swoje włosy i bardzo o nie dba. To co stało się z ich końcówką, spowodowało, że trzeba było je skrócić prawie o połowę (sięgały jej za pośladki, teraz są do łopatek). Na szczęście Pani fryzjer miała dobre podejście do dzieci i ostatecznie dziecię wyszło od niej zadowolone.
Ja za to wyszłam z dość dużym rachunkiem. Zrobiłam jego kopię, wysłałam na adres zamieszkania Maćka i wezwałam rodziców do zapłacenia za szkodę, jaką wyrządził. Jego matka przyszła do mnie osobiście. Nie z przeprosinami, a pretensjami, że to nie jest wina jej syna, że się nudził na lekcji, że to grzeczne dziecko, a włosy to nie taka tragedia, bo zaraz odrosną i że ten rachunek to sporo zawyżony, bo dziecko można obciąć samemu.
Ja byłam twarda i powiedziałam, że albo oddaje mi pieniądze za fryzjera, albo posądzę jej syna za naruszenie nietykalności cielesnej.
Wczoraj byłam u prawnika. Przygotowaliśmy pismo do ugody. Czekam na reakcję i mam cichą nadzieję, że uda mi się wygrać.
włosy i dzieci
Ocena:
326
(334)
Komentarze