Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83290

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tak mi się przypomniało...

Mąż znajomej - powiedzmy, że Andrzej - wygląda trochę jak Gregor Clegane z "Gry o tron": wzrostu 2,02, a przy tym potężny, szeroki w barach, łapy jak szufle do węgla, do tego dosyć bujna broda. No, po prostu wiking na sterydach. Do tego dochodzi twarz. Jakby to powiedzieć... taka bardziej do radia niż do TV. Mówiąc krótko - zdecydowanie nie jest to ktoś, kogo chciałoby się spotkać wieczorem w ciemnej uliczce.

Pozory mylą: jest to jeden z najspokojniejszych, najłagodniejszych i najbardziej nieagresywnych ludzi, jakich znam. Życzliwy, przyjazny, zawsze uśmiechnięty, każdemu pomoże, muchy nie skrzywdzi.

Andrzej - z powodu różnych zawirowań życiowych - nie skończył studiów. Zawodowo pracuje głównie jako spawacz - choć przy tym jest człowiekiem oczytanym, inteligentnym i z dużą wiedzą o świecie. Jego hobby - jak sam mówi - jest "robienie różnych rzeczy z metalu". Te "różne rzeczy" to na przykład repliki średniowiecznych mieczy dla różnych bractw rycerskich, ale też inne przedmioty. Kiedyś - na skutek jakiegoś zakładu z kumplem - zrobił z metalu... kij bejsbolowy. Można powiedzieć: replika w skali 1:1, ale ze lśniącej, srebrzystej stali. Ot, wygłup hobbysty. I ten kij znajomi mają w domu - wisi na ścianie w przedpokoju (to też taka forma żartu: wchodzisz i masz wrażenie, że trafiłeś do kibolskiej meliny ;-)

Znajomi mieszkają w dzielnicy, która przez lata miała w Warszawie złą sławę "krainy latających scyzoryków". Dziś jest już nieco inaczej, ale jeszcze się kwiatki zdarzają. No i taki właśnie kwiatek się zdarzył: chodzili po ich kamienicy jacyś dziwni ludzie (dresy, łyse łby, gęby zakazane), pukając do drzwi i zadając różne pytania - wszystko wskazywało na to, że to jakieś lewusy, które próbują się zorientować, gdzie ewentualnie warto się włamać.

Andrzej wiedział już, że chodzą, więc się przygotował. Kiedy zapukali do jego drzwi i po otworzeniu zapytali, "...czy zastali Marcina", Andrzej - swoim spokojnym, uprzejmym basem - odpowiedział, że to chyba pomyłka, bo żadem Marcin tu nie mieszka.

Zrobił to opierając się łokciami o obie strony framugi drzwi, głową sięgając prawie do nadproża, a w prawej ręce trzymając ten właśnie wielki kij bejsbolowy ze lśniącej stali.

Panom za drzwiami miny zrzedły, grzecznie przeprosili i dali nogę. Ponoć Andrzej usłyszał jeszcze dobiegające z dołu "Nieeee, k...a, tu chyba lepiej nie...".

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 152 (186)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…