"Bo mi się należy”, czyli roszczeniowa przyszła maDka w akcji.
Sobota, popołudnie, apteka. Jedna kolejka do wszystkich okienek, o czym informują napisy - wielkie litery na kartkach a4 wywieszonych przy każdym z okienek.
Innych informacji - o pierwszeństwie dla kobiet w ciąży/niepełnosprawnych/seniorów itd. - brak.
W kolejce czeka kilka osób - ja byłam chyba trzecia, za mną jeszcze jedna pani, ale okienka czynne trzy, obsługa idzie sprawnie, panie z okienek po obsłużeniu jednej osoby głośno zapraszają następną osobę z kolejki.
I właśnie w momencie, gdy pierwsza osoba z czekających po takim wywołaniu podchodzi do okienka, do apteki wpada ONA. Kurtka rozpięta, brzuch ciążowy dobrze widoczny.
Z impetem mija podchodzącą do wolnego okienka kobietę, wyprzedzając ją tuż przed nim i na wszelki wypadek (?) zastawiając przestrzeń od strony kobiety łokciem.
Kobieta, zaskoczona, staje w miejscu.
"Teraz ja! Bo ja jestem w ciąży i mi się należy!" - oznajmia przyszła maDka donośnie, chyba po to, żeby każdy w aptece słyszał, i przechodzi do kupowania tego, po co przyszła.
Kobieta, która wcześniej czekała w kolejce, skwitowała sytuację pobłażliwym uśmiechem.
Jeszcze gdyby to była kasa z pierwszeństwem... ok. Rozumiem też, że mogła się gorzej czuć czy coś (choć nie wyglądało) - ale czy nie mogła zwyczajnie poprosić o przepuszczenie?
Sobota, popołudnie, apteka. Jedna kolejka do wszystkich okienek, o czym informują napisy - wielkie litery na kartkach a4 wywieszonych przy każdym z okienek.
Innych informacji - o pierwszeństwie dla kobiet w ciąży/niepełnosprawnych/seniorów itd. - brak.
W kolejce czeka kilka osób - ja byłam chyba trzecia, za mną jeszcze jedna pani, ale okienka czynne trzy, obsługa idzie sprawnie, panie z okienek po obsłużeniu jednej osoby głośno zapraszają następną osobę z kolejki.
I właśnie w momencie, gdy pierwsza osoba z czekających po takim wywołaniu podchodzi do okienka, do apteki wpada ONA. Kurtka rozpięta, brzuch ciążowy dobrze widoczny.
Z impetem mija podchodzącą do wolnego okienka kobietę, wyprzedzając ją tuż przed nim i na wszelki wypadek (?) zastawiając przestrzeń od strony kobiety łokciem.
Kobieta, zaskoczona, staje w miejscu.
"Teraz ja! Bo ja jestem w ciąży i mi się należy!" - oznajmia przyszła maDka donośnie, chyba po to, żeby każdy w aptece słyszał, i przechodzi do kupowania tego, po co przyszła.
Kobieta, która wcześniej czekała w kolejce, skwitowała sytuację pobłażliwym uśmiechem.
Jeszcze gdyby to była kasa z pierwszeństwem... ok. Rozumiem też, że mogła się gorzej czuć czy coś (choć nie wyglądało) - ale czy nie mogła zwyczajnie poprosić o przepuszczenie?
apteka roszczeniowa_maDka
Ocena:
65
(151)
Komentarze