Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83350

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja historia sprzed kilku lat. Nie mogłam sobie w tamtym czasie pozwolić na pracę inną niż dorywcza. Powodów było kilka, ale nie jest to ważne dla opowieści.

Zatrudniłam się w firmie inwentaryzacyjnej – pracowało się na noce licząc skanerem np. produkty w supermarketach. Ja takich inwentur miałam 3-6 w miesiącu. Dla firmy X pracowałam łącznie prawie pół roku. Od czerwca do września nie było problemów – pod koniec miesiąca wysyłałam swoją dyspozycyjność na następny miesiąc, oni po kilku dniach wysyłali mi grafik. W październiku nie dostałam maila zwrotnego. Zadzwoniłam do firmy, by wyjaśnić sytuację, zmieszana pani odpowiedziała mi, że w zasadzie nie wiadomo czemu nie dostałam maila, ale najprawdopodobniej do mojej dyspozycyjności nie udało się dopasować żadnego zlecenia. Wydało mi się to dziwne, ale wzruszyłam ramionami.

Po kilku dniach dostałam wiadomość, że jeżeli pracownicy chcą dalej pracować dla X, muszą mieć obowiązkowo książeczki sanepid. Bez tego dokumentu współpraca nie będzie kontynuowana, mamy też przyjechać do firmy podpisać nową umowę. Dla osób, które nie dostarczą badań do 30 października dzień 31 października jest dniem wypowiedzenia.

Książeczkę miałam już wcześniej wyrobioną, pojechałam więc do siedziby firmy, by mogli ją skserować i by podpisać papiery. Pani, która mnie obsługiwała poklikała w komputerze, po czym wyraźnie się zmieszała i powiedziała, że niestety nie mogę podpisać aneksu, bo ma „błędy w dokumentacji” i prosi, bym wróciła do domu. W przeciągu kilku dni ma wyjaśnić wszystko z przełożoną i do mnie zadzwonić. OK, trudno. Czekałam tydzień, pani nie zadzwoniła. W końcu dostałam telefon od innej pani z tej samej firmy, czy mam książeczkę sanepid i czy podpisuję umowę. Zbaraniałam. Odpowiedziałam, że tak, ale na październik nie dostałam grafiku i są jakieś błędy w mojej dokumentacji i nie mogłam podpisać dokumentu. Pani poklikała w komputerku, po czym powiedziała, że wyjaśni sytuację i szybciutko się pożegnała. Czekałam tydzień, nie zadzwoniła. Wkurzyłam się i napisałam kulturalnego acz stanowczego maila, że proszę o wyjaśnienie całej sytuacji. No i odpowiedź dostałam i zwaliła mnie z nóg.

Okazało się, że grafiku na październik nie dostałam, bo po prostu miałam za duży margines błędu w liczeniu i 1 października mnie „zwolniono”. A że umowa i tak mi się kończyła 31 października, to o wypowiedzeniu postanowiono mnie najwyraźniej nie informować. Był bałagan w dokumentach, dlatego do mnie wydzwaniano z propozycjami. Po sprawdzeniu mojego profilu w komputerze, pracownice były zmieszane, bo wyświetlała im się informacja, by tej umowy ze mną nie przedłużać, ale żadna nie miała odwagi mi tego uświadomić i wolały mnie zbyć, licząc, chyba że się domyślę.

Rozumiem, że się nie sprawdzałam, ale poważne potraktowanie należy się chyba każdemu.

inwentaryzacja

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 193 (209)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…