Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#83422

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Może mało piekielne, może bardziej... Moim zdaniem bardziej.

Otóż moja córka od połowy trzeciego roku życia chodziła do przedszkola. Bywało tak, że wstawałam o 5, ją budziłam o 5:30, żeby na 6:30 była w przedszkolu, a ja o 7 w pracy.

Dało to ciekawy, ale pozytywny efekt uboczny - dziecko dość szybko załapało, że jeśli zaraz po wstaniu nie zje sprawnie tego co dostanie, będzie głodna aż do 9:00, kiedy to w przedszkolu podają śniadanie.

Teraz ma siedem lat, zaraz będzie osiem, i bez śniadania z domu nie wyjdzie. Po prostu się na to nie zgodzi, musiałabym ją siłą chyba wywlekać. Jeśli się zdarzy, że w weekend zalegnę dłużej w łóżku i nic jej nie zrobię, to też sobie poradzi.

Dlatego bardzo się zdziwiłam, gdy usłyszałam ostatnio na zebraniu, że dzieci nie jedzą w domu śniadań. Jedne jedzą i to po nich widać, inne nie i to też widać. Dziecko jest ospałe, nie koncentruje się jak należy.
A prawdziwą piekielnością dla mnie jest reakcja jednej z mamuś.

- No moja córka nie jada śniadań, ja wiem, że to niedobrze, ale co ja mogę zrobić? Zmusić ją?

Nie no, jasne, dziecko ma się męczyć (dla mnie to już podpada pod lekkie znęcanie się nad dzieckiem. Może nie głodzenie, ale przyzwalanie na głodzenie się) bo mama nie chce bądź nie potrafi nauczyć go jedzenia śniadań. A przecież wystarczy np obudzić dziecko pół godziny wcześniej i niech się bodaj bawi - akurat zgłodnieje. Albo pokombinować i zamiast klasycznego śniadania zaproponować dziecku sok czy koktajl. Tym bardziej, że dziecko przychodzi do szkoły czyściutkie, uczesane, w wyprasowanych i dobranych ubraniach, więc nie jest tak, że matka je olewa, albo totalnie nie ma czasu.

szkoła

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (28)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…