Uwaga, będzie nieco obrzydliwie! Osoby wrażliwe proszone są o odłożenie jedzenia/picia.
W mojej łazience "od zawsze" śmierdziało. No dobra, przesadzam, może nie tyle śmierdziało, co przy pierwszym wejściu do mojego nowego mieszkania (w stanie "do remontu") wyczułam nieprzyjemny zapaszek w łazience. No OK, mieszkanie jest, jakie jest, zrobi się remont i będzie dobrze. Nie było, zapaszek pozostał, fachowcy robiący mi remont stwierdzili, że "to wybija z kanalizacji, nic się na to nie poradzi". Nie znam się, może i mnie oszukali, ale ponieważ dokładne sprzątanie łazienki i dbanie o wręcz sterylną czystość wszelkich urządzeń sanitarnych zniwelowało problem, uwierzyłam i dałam spokój. Niestety, okazało się, że po dłuższej nieobecności w domu (kiedy to co prawda nikt z łazienki nie korzystał, ale też i jej nie sprzątał) zapaszek powraca, ale znowu - sprzątanie i dezynfekcja pomagały, więc odpuszczałam temat.
Powyższy fakt oraz potężny katar, który w 99% pozbawił mnie zmysłu powonienia, spowodowały, że zignorowałam skargi Młodej - "Mamo, w łazience śmierdzi!". Po dwóch dniach smród przebił się nawet przez mój katar, stwierdziłam organoleptycznie, że to chyba coś innego (smród potężny i całkiem innego rodzaju) i zaczęłam szukać przyczyny. Sprzątanie - śmierdzi dalej. "Wyzerowanie" kosza z praniem - śmierdzi jak cholera. Sedes, umywalka, brodzik - wszystko aż lśni, Kreta nie powiem, ile mi poszło, w kafelkach się można przeglądać, a z podłogi jeść - nadal śmierdzi... W dodatku smród inny, niż ten chwilowy, znany mi już i "okiełznany", teraz śmierdziało jakby gnijącym ciałem. No nie, nie przetrzymuję zwłok w piwnicy, że ten zapach jest mi znany, ale w pracy nie raz mam do czynienia z ciężkimi odleżynami, u mnie w łazience śmierdziało bardzo podobnie.
W akcie rozpaczy zrobiłam porządki na zasadzie - wywalam z łazienki wszystko, co nie jest zamocowane na stałe (dobrze, że nie zaczęłam od pralki) i znalazłam! Na półeczce z "zapasowymi" kosmetykami (czyli nie używanymi na co dzień), ładnie upchnięta w kąciku, zasłonięta czym się da, była sobie i śmierdziała zużyta podpaska... Nawet zawinięta w papier toaletowy.
Nie prowadzę zbyt intensywnego życia towarzyskiego, ale tak się akurat złożyło, że w okresie bezpośrednio poprzedzającym wystąpienie smrodu u mnie w łazience, miałam wizytę trzech znajomych osób płci żeńskiej. I teraz mam zagadkę tysiąclecia - KTÓRA TO???
W mojej łazience "od zawsze" śmierdziało. No dobra, przesadzam, może nie tyle śmierdziało, co przy pierwszym wejściu do mojego nowego mieszkania (w stanie "do remontu") wyczułam nieprzyjemny zapaszek w łazience. No OK, mieszkanie jest, jakie jest, zrobi się remont i będzie dobrze. Nie było, zapaszek pozostał, fachowcy robiący mi remont stwierdzili, że "to wybija z kanalizacji, nic się na to nie poradzi". Nie znam się, może i mnie oszukali, ale ponieważ dokładne sprzątanie łazienki i dbanie o wręcz sterylną czystość wszelkich urządzeń sanitarnych zniwelowało problem, uwierzyłam i dałam spokój. Niestety, okazało się, że po dłuższej nieobecności w domu (kiedy to co prawda nikt z łazienki nie korzystał, ale też i jej nie sprzątał) zapaszek powraca, ale znowu - sprzątanie i dezynfekcja pomagały, więc odpuszczałam temat.
Powyższy fakt oraz potężny katar, który w 99% pozbawił mnie zmysłu powonienia, spowodowały, że zignorowałam skargi Młodej - "Mamo, w łazience śmierdzi!". Po dwóch dniach smród przebił się nawet przez mój katar, stwierdziłam organoleptycznie, że to chyba coś innego (smród potężny i całkiem innego rodzaju) i zaczęłam szukać przyczyny. Sprzątanie - śmierdzi dalej. "Wyzerowanie" kosza z praniem - śmierdzi jak cholera. Sedes, umywalka, brodzik - wszystko aż lśni, Kreta nie powiem, ile mi poszło, w kafelkach się można przeglądać, a z podłogi jeść - nadal śmierdzi... W dodatku smród inny, niż ten chwilowy, znany mi już i "okiełznany", teraz śmierdziało jakby gnijącym ciałem. No nie, nie przetrzymuję zwłok w piwnicy, że ten zapach jest mi znany, ale w pracy nie raz mam do czynienia z ciężkimi odleżynami, u mnie w łazience śmierdziało bardzo podobnie.
W akcie rozpaczy zrobiłam porządki na zasadzie - wywalam z łazienki wszystko, co nie jest zamocowane na stałe (dobrze, że nie zaczęłam od pralki) i znalazłam! Na półeczce z "zapasowymi" kosmetykami (czyli nie używanymi na co dzień), ładnie upchnięta w kąciku, zasłonięta czym się da, była sobie i śmierdziała zużyta podpaska... Nawet zawinięta w papier toaletowy.
Nie prowadzę zbyt intensywnego życia towarzyskiego, ale tak się akurat złożyło, że w okresie bezpośrednio poprzedzającym wystąpienie smrodu u mnie w łazience, miałam wizytę trzech znajomych osób płci żeńskiej. I teraz mam zagadkę tysiąclecia - KTÓRA TO???
dom
Ocena:
202
(220)
Komentarze