W sobotę byłam u rodziców na imieninach.
Impreza była udana do momentu, w którym poszłam nakarmić swoje kilkumiesięczne córeczki. I żeby nie było wątpliwości, poszłam do innego pokoju, przymknęłam drzwi i zaczęłam karmić piersią - to po prostu była ta pora.
Niestety w chwilę potem do pokoju przypełzł kuzyn młodych, rodzone dziecię brata mego i piekielnej bratowej. Przypełzł, ulokował się przede mną na podłodze, wyciągnął ręce, a kiedy dotarło do niego, że nie zamierzam go podnosić, uderzył w ryk. Do pokoju wparowała bratowa, przykucnęła przy dziecku i zaczęła mnie opierniczać, że mały płacze, a ja nic nie robię.
Zwróciłam uwagę, że mam ograniczone pole manewru, więc mogłam tylko go uspokajać. Mały ryczał dalej, nie dał się utulić i tylko żądał powrotu na podłogę. Posadzony na podłodze, podpełzł do mnie i znowu wyciągnął ręce.
"Nakarm go" usłyszałam. "Świetny pomysł, nakarm go" odpowiedziałam.
Rozpętałam piekło, bo bratowa zaczęła wrzeszczeć, jaka to jestem nieużyta, i że przecież mi mleka nie ubędzie, jak nakarmię jej synka. W tej chwili w pokoju była trójka wrzeszczących dzieci i jeden wrzeszczący dorosły.
Sytuacja skończyła się uszczupleniem stanu osobowego imprezy, obrażoną bratową oraz zakłopotaniem brata (który, ewakuując rodzinę do domu, raz po raz przepraszał za małżonkę) i moim, bo chyba k***a wszyscy widzieli mój biust, a ja tego najzwyczajniej w świecie nie lubię i unikam, jak mogę.
Impreza była udana do momentu, w którym poszłam nakarmić swoje kilkumiesięczne córeczki. I żeby nie było wątpliwości, poszłam do innego pokoju, przymknęłam drzwi i zaczęłam karmić piersią - to po prostu była ta pora.
Niestety w chwilę potem do pokoju przypełzł kuzyn młodych, rodzone dziecię brata mego i piekielnej bratowej. Przypełzł, ulokował się przede mną na podłodze, wyciągnął ręce, a kiedy dotarło do niego, że nie zamierzam go podnosić, uderzył w ryk. Do pokoju wparowała bratowa, przykucnęła przy dziecku i zaczęła mnie opierniczać, że mały płacze, a ja nic nie robię.
Zwróciłam uwagę, że mam ograniczone pole manewru, więc mogłam tylko go uspokajać. Mały ryczał dalej, nie dał się utulić i tylko żądał powrotu na podłogę. Posadzony na podłodze, podpełzł do mnie i znowu wyciągnął ręce.
"Nakarm go" usłyszałam. "Świetny pomysł, nakarm go" odpowiedziałam.
Rozpętałam piekło, bo bratowa zaczęła wrzeszczeć, jaka to jestem nieużyta, i że przecież mi mleka nie ubędzie, jak nakarmię jej synka. W tej chwili w pokoju była trójka wrzeszczących dzieci i jeden wrzeszczący dorosły.
Sytuacja skończyła się uszczupleniem stanu osobowego imprezy, obrażoną bratową oraz zakłopotaniem brata (który, ewakuując rodzinę do domu, raz po raz przepraszał za małżonkę) i moim, bo chyba k***a wszyscy widzieli mój biust, a ja tego najzwyczajniej w świecie nie lubię i unikam, jak mogę.
rodzina
Ocena:
217
(229)
Komentarze