Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83585

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W piątek, 9 listopada zadzwoniła do mnie lokatorka. Zepsuł się piecyk w łazience (odpowiedzialny zarówno za ciepłą wodę, jak i ogrzewanie w domku). Kapie coś, czy mogę przysłać kogoś do naprawy.

Ok. Co miesiąc płacę niemały abonament serwisowi British Gas, właśnie w takim, a nie innym celu. Korzystając z aplikacji na telefonie, umówiłam wizytę na poniedziałek, pomiędzy 8 a 13.

W poniedziałek pan inżynier przyszedł, pogrzebał przy piecyku, stwierdził, że nie ma części, więc przyjdzie jutro po południu. Nie przyszedł, zadzwonił do lokatorki, powiedział, że część będzie na czwartek, po czym w czwartek się nie pojawił, za to status wizyty w aplikacji zmienił się na "nie zastano nikogo w domu".

Tu ja już wkurzyłam się całkiem uczciwie, zadzwoniłam do obsługi klienta i umówiłam kolejną wizytę, wyrażając przy okazji swoją niepochlebną opinię o ich inżynierach i systemie rezerwacji. 

Niestety, ze względu na to, że i ja, i lokatorka pracujemy i wolnego wziąć nie mogłyśmy - następna wizyta dopiero w kolejny poniedziałek. 

W poniedziałek pan przyszedł, podumał, zadzwonił po kolegę, zdjęli i rozkręcili piecyk, po czym stwierdzili, że oni go naprawią następnego dnia. Z lokatorką umówili się na wtorek na dziewiątą rano. Dziewczyna przyszła do domu o 8:30 (ze względu na temperaturę sypia u koleżanki) tylko po to, by znaleźć w drzwiach karteczkę, że inżynier był o 8:15 i w związku z nieobecnością domowników odwołał umówioną wizytę.

Gdybym go wtedy dorwała, to chybabym mu przysłowiowe nogi z… powyrywała.

Pomijając olewacki stosunek do zlecenia i zleceniodawcy, to jest to po prostu okrutne i nieludzkie, by skazywać kogokolwiek na mieszkanie bez ogrzewania i ciepłej wody w połowie listopada.

Zadzwoniłam na infolinię, pan konsultant zaczął się ze mną kłócić, że niemożliwe, że oni nie robią wizyt na godziny, tylko na przedziały czasowe, że może lokatorka nie zrozumiała. 

Może nie mówi ona perfekcyjnie po angielsku, ale na liczbach na pewno  się zna - pracuje w sklepie, co skomentowałam panu dosyć jadowicie. Pan konsultant, wyczuwając nadchodzącą burzę, trochę zszedł z tonu i zapytał, co może zrobić.

Kolejna wizyta jutro rano. Zażądałam innego inżyniera i przysłania formularza skargi.

Trzymajcie kciuki, bym nie musiała dopisywać dalszego ciągu na Piekielnych. :-) 

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 180 (188)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…