Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83591

przez ~Fzyk ·
| Do ulubionych
Będzie o frustracji i o tym jak najbliżsi potrafią dołożyć trudności.

W moim życiu pojawiła się dwójka niemowląt. W związku z czym ostatni czas jest dla mnie niezwykle intensywny. Bo tu remont mieszkania, wychowanie dwójki dzieci i... szczeniak. Po pół roku od narodzin dzieci, mąż mój postanowił, że dzieci muszą wychowywać się z psem. Ustalenia były takie, że on wychodzi z nim rano i wieczorem jak wraca (pracuje 5-19), ja wyskoczę z psem na szybko dwa razy w ciągu dnia, ale ogólnie on się nim zajmuje.

Jak można się domyślić, z ustaleń nic nie pozostało. Ja się tylko psem zajmuje. Nikt inny o niego nie dba, chyba że chodzi o komendy siedzieć czy daj łapę. Tak więc w tej chwili mam dwójkę chorych (nie przewlekle, gorączkują), marudnych i płaczących dzieci, w gratisie psa załatwiającego się w domu (sama nie dam rady nauczyć go załatwiania się na dworze skoro mam w ciągu dnia ledwie parę minut na wyjście z nim). Dzieci już raczkują, powinny mieć dostęp do całego domu i chodzić gdzie dusza zapragnie, a muszę ich zamykać w jednym pokoju, bo boję się o zarazki (choćbym i 10 razy podłogę myła, tego spod listw nie wymyję). Pies szaleje, nie jest niczego nauczony, gryzie, skacze na ludzi, drapie ściany, obgryza drzwi, ucieka z domu! Ludzie na wsi się skarżą, że pies na nich skacze, a ja nie mam jak za nim latać i go łapać. Dzieci zabawki, które znajdą się na podłodze szybko znajduje w strzępach. Potrafi wyciągnąć dziecięce ciuszki z kosza na pranie i je poszarpane.

Wiem, teraz wszyscy mnie znienawidzą ale marzę o tym, żeby oddać tego psa. Mój mąż nie rozumie, nie pomaga przy psie nic a nic. Jestem bezradna. Mam dość.

Rodzina

Skomentuj (145) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 141 (225)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…