Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#83713

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O zawiści i trochę o naiwności. Przede wszystkim o tym, jak łatwo zepsuć świetną atmosferę.
Pracuję na recepcji, do moich zadań należy też obsługa szatni, która w weekendy jest naszą małą apokalipsą ;). Praca fajna, czasem trudna (klienci), ale w miarę dobrze płatna, aczkolwiek recepcja zarabia najmniej z pośród wszystkich działów w lokalu. W moim zespole od pół roku 'na stałe' tzn. na razie opierające się wszelkim rotacjom, oprócz mnie są jeszcze trzy dziewczyny: A, B i nieco starsza i bardziej doświadczona C, plus 'główna' recepcjonistka. Świetnie nam się razem pracowało. Jak to bywa do czasu...
Parę miesięcy temu zaczęły się natarczywe telefonu od A z pytaniami kto i ile dostał wypłaty i dlaczego ona tak mało*. Nikt nigdy nie robił tajemnicy z wysokości swojej pensji (nie ukradłyśmy przecież) i szybko się okazało, że o ile wynagrodzeniu moje i A są mniej więcej równe, o tyle B zarabia dużo więcej.
Od paru tygodni po lokalu krążą dziwne plotki jakoby B biegała do dyrektora i donosiła na każde niedociągnięcie innych dziewczyn i dlatego mają niższe premie, są zwalnianie czy tez nie przedłużają im umowy po okresie próbnym itp. Taką plotkę główna usłyszała od osoby z innego działu...
Pogłoski szybko dotarły i do dyrektorskich uszu. Zostało zwołane zebranie, podczas którego B chcąc uciąć wszelkie dziwne spekulacje zapytała wprost czy premia zależy od liczby donosów:p.
Wczoraj w pracy calkiem na powaznie uslyszalam od C (z najdłuższym stażem, żeby nie było nie wiemy ile zarabia;p), że B w ten sposób sprawdzała czy jej się opłacają maratonu do gabinetu dyrektora...
Doniosłam ja. Nie raz,nie dwa, a na bieżąco zdaję raport naszej głównej z notorycznych spóźnien A, która przegiela pałę po tym jak spoznila się,kiedy miała mnie zmienić po nocce i słowa nie powiedziała. Poza tym A ma minimalny kontakt z klientem, robi burdel w szatni, rozmawia sobie z ochroną podczas gdy druga dziewczyna ma do obsluzenia całą kolejkę, jest albo na l4 albo bierze unż w sobotę, kiedy jest od ch... groma ludzi. I ma też jakiś pakiet sportowy, za który też zakład ściąga z pensji. Ale wielkie zdziwnie, że ma mniej.

Co z B ? Nie spóźnia się, klienci ją lubią, świetnie radzi sobie ze stresem - znacznie lepiej niż ja, nie woła mnie tez z przerwy, bo klient anglojęzyczny - raz tylko prosila o pomoc ze Szkotami, ale oni nawet mnie osłabili;p. Nie widzę problemu, żeby dostala 200 zl wiecej.
A ma przejść na inny dział, gdzie ma się jakoś tysiąc więcej, ale trzeba zapierdzielać jak mały samochodzik. Ponoć nikt jej tam nie chce. Good luck!

Z pensji nie będziemy się już spowiadać, a i do pracy jakoś mniej mi się chce chodzic...
Najsmutniejsze jest to, że kiedy w żartach zapytalam czy przyjdzie do mnie na parapetówę z dziewczynami, C odpowiedziała, że tylko bez B.
*podstawę mamy taką samą, ale premie często się różnią

PS: Moje 'donosicielstwo' wzięło się z tego, że laska notorycznie spoznia się, kiedy ma zmienić nockę. I 'pocałuj' mnie w nos nie usłyszysz, o 'przepraszam' nie wspominając. Notatki o spóźnieniach są powszechnie dostępne, A ma do nich wgląd. Spóźnienia musi odrabiać. I wiecie co? Działa - A jest na czas.

PS: To nie jest tak, że nic nie robię, żeby bronić B (poza pracą jesteśmy dobrymi koleżankami). ZAWSZE jej bronię,bo dziewczynom jakoś tak 'szkoda gadać', kiedy pytam o co chodzi z donosami B, ale wszystkie widziały jak chodzi do dyrektora przecież.

Praca

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (75)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…