Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83767

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na początku grudnia zaczął się armagedon. Zarząd dróg w moim mieście na cel wziął parking wzdłuż bloku, w którym mieszkam. Rozwalili go celem naprawy. W efekcie miejsca do parkowania stały się bezcenne. W ciągu dwóch tygodni miałem z tego powodu dwa zatargi.

Na czas remontu wypadło mi sporo delegacji i musiałem gdzieś zaparkować służbowy samochód. Postanowiłem postawić go na placyku, gdzie mam wykupiony garaż. Postawiłem go tak, aby nikomu nie zastawić wjazdu do garażu.

Przeszkadzało to Paniusi, właścicielce sąsiedniego garażu, bo ona nie miała gdzie postawić swojego trzeciego auta. Pierwsze w garażu, drugim zastawiała wjazd do innego garażu na skraju placu. Karteczka za szybą. Ponieważ nie zamierzałem przestawiać auta, to wezwała Straż Miejską. Przyjechali, pokiwali głowami, teren prywatny, ja nie zastawiam nikomu wjazdu, więc sobie poszli.

Kobiecina kazała więc firmie ochroniarskiej zlokalizować właściciela auta i, jak nie zgodzi się na przestawienie, odholować. Nie wiem, czy im w ogóle wolno i na jakiej podstawie, ale problem sam się rozwiązał, bo pojechałem na delegację.

Los się zemścił. Byłem przekonany, że ta Pani ma zgodę właścicielki garażu, który zastawia, na codzienne zastawianie jej wjazdu. Okazało się, że nie. Właścicielka zastawionego garażu wywiesiła napis z prośbą, aby nie zastawiać jej garażu, ale Paniusia to olała. Więc Straż Miejska znowu się pojawiła…

Innego razu nie znalazłem miejsca nawet na tym placyku, więc postanowiłem postawić auto w niedalekiej uliczce. Ulica ta jest otoczona domkami jednorodzinnymi. Postawiłem obok pięciu innych aut, tak, aby nikomu nie wadzić. O, jakaż pomyłka.

Rano przychodzę po auto, otwieram bagażnik i szukam w paczce kabla. W tym momencie słyszę, jak jakiś dziadek leci wiązanką. Naprawdę ostrą. Rozejrzałem się, na kogo on tak się wydziera i z lekkim zdziwieniem zauważyłem, że to do mnie gość startuje.

Nie chcąc się zniżyć do jego poziomu, zapytałem, o co mu chodzi. Otóż wg niego zatarasowałem mu wjazd.

Patrzę na gościa, który dalej "miło" mnie linczuje, patrzę na jego dom, stojący po przeciwnej stronie drogi, dwupasmowej, gdzie auta jadące z przeciwka nie muszą się zatrzymywać, aby przepuścić, patrzę na moje auto częściowo na chodniku i nie ogarniam tej kuwety. Jakim to niby cudem temu dziadowi zastawiłem wjazd. :)

Widząc, że mnie nie przekonał, zaczął się odgrażać, że naśle policję. Złożyłem gratulacje pomysłowi z nadzieją, że go ukarzą za nieuzasadnione wezwanie - stałem z dala od skrzyżowania, w miejscu, gdzie nie ma żadnego zakazu postoju, nie tarasując nikomu wjazdu. To wywołało w nim jeszcze większą frustrację i nadal szczekał na mnie zza swojego płotu. Przypominało to te małe pieski, które szczekają zza płotu, ale przy zbliżeniu się tchórzliwie uciekają.

Wydawało mi się, że mogę spokojnie się spakować i odjechać, gdy z drugiej strony ulicy przyszły posiłki. Drugi dziad pojawił się i kategorycznie zakazał mi parkowania przy jego posesji. Gdy zapytałem, dlaczego nie mogę, to usłyszałem, że zniszczyłem mu płot. Niby jak? Przecież między moim autem a jego płotem jest ponad pół metra, a, parkując, nawet nie dotknąłem jego płotu. Dziad stwierdził, że stojąc na chodniku, powoduję osiadanie płotu. Nie bardzo wiem, jak to miałoby się objawiać, ale cierpliwość mi się kończyła i odesłałem go do wykonawcy płotu lub chodnika, bo to oni spartolili robotę.

Na szczęście jest koniec roku i delegacje się skończyły. Armagedon się rozkręca dalej. Po tym jak rozwalili parking, to wpadli na pomysł, że rozwalą również ulicę - więc będzie jeszcze mniej miejsc do parkowania. W styczniu zapewne będą kolejne wojny.

P.S. Mogłem z garażu wyciągnąć swoje auto i wstawić służbowe, ale to niczego nie zmienia. Nadal jest jedno auto za dużo, które gdzieś muszę zaparkować.

ulica

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 81 (127)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…