Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83789

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w korporacji. Obecnie międzynarodowej, jednak z bardzo polskimi korzeniami. Moja firma zaskoczyła mnie już niejednym absurdem, jednak to czego się dziś dowiedziałam zasługuje na opisanie tutaj :)

Nasza organizacja podzielona jest na piony. Pracownicy każdego niemal pionu porozrzucani są po całej Polsce. W lokalizacji, w której ja stacjonuję pracują ludzie z 4 pionów. Mijamy się na korytarzu, czasami utnie się jakąś pogawędkę w kuchni i dziś właśnie w ramach opowiadań jak poszczególne piony organizują sobie spotkania wigilijne usłyszałam, że:

a) w jednym z pionów generalnie spotkania wigilijne organizują we własnym zakresie, firma niczego nie stawia (tak jak w moim pionie), jednak co roku na takie spotkanie przybywa główny dyrektor z Warszawy. Rok temu przyjechał, złożył wszystkim życzenia i z żalem stwierdził, że po Nowym Roku nie spotkają się w tym samym składzie, po czym kilku osobom wręczył wypowiedzenia. Taki świąteczny bonus.

b) w innym pionie zdarzyło się tak, że dwie osoby pracują w mojej lokalizacji, a reszta w Gdańsku. Te dwie dziewczyny jeżdżą na różnego rodzaju delegacje czy szkolenia właśnie do Gdańska. Bywają tam dość często, zdarza się, że nawet 2 razy w miesiącu po kilka dni. Od kilku lat spotkania wigilijne za pieniądze firmowe, gdzie podawane są ciepłe dania, zakąski, napoje organizowane są w Gdańsku. Niby nic dziwnego skoro tylko one pracują w innym miejscu, prawda? No niby nie, ale dziewczyny nie są zapraszane na spotkanie do Gdańska tylko organizowana jest telekonferencja, na której obie patrzą jak koledzy zajadają się pierogami i dzielą opłatkiem :) Na organizację cateringu pieniądze są ale na bilet na pociąg dla dwóch osób już nie. Jak milutko i świątecznie.

korporacja

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 150 (168)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…