Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83807

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Bezdomni - temat rzeka.
Codziennie zdarza mi się dojeżdżać do dużego miasta, dwa razy dziennie bywam więc na dworcu, który zdaje się, upodobali sobie wszyscy okoliczni menele.
Większość z tych historyjek nie jest szczególnie piekielna. Mnie raczej bawią i dlatego zapadły mi w pamięć.

Bezdomniaczek.
Gdy dopiero zaczynałem regularnie jeździć do wspomnianego miasta, na dworcu zaczepił mnie on. Obdarty, szczęśliwie nie śmierdzący, gość z miną wręcz groteskowo smutną. Poinformował mnie, że jest "bezdomniaczkiem", brakło mu pieniążków na jedzonko i ma głodną żonkę i dzieciątko. Nawet mówiąc do niemowlęcia stosuję mniej zdrobnień niż ten pan, ale może taka taktyka żebrania.

Czytelnik.
Zaczepił mnie, gdy czekałem na pociąg z książką w ręku. Skubany zamiast wprost zagadać o wsparcie, chciał się dowiedzieć, cóż to czytam. Zniechęcony zapachem odburknąłem tylko, że fantastykę, na co zostałem zje... pouczony przez bezdomnego, że "teraz to wam się we łbach poprzewracało! Dobre ksionżki sie czyto, nie te fantastyki wszyscy ino". Po chwili krępującego milczenia uznał, że rozmowa jest zagajona i spytał o 2zł na jedzenie.

Podróżni.
Łączy ich jedno - korzystając z ruchu w komunikacji publicznej udają podróżnych, którym brakło do biletu. Czasem zapewne udaje się wyciągnąć niemałą sumkę od nieświadomych, jednak rekordziści potrafią zbierać na powrót do domu miesiącami. Szczególnie pamiętam 2 przypadki - jeden, który zaczepiał mnie 4 dni pod rząd z tym samym, wyuczonym tekstem. Zamknął się, gdy zacząłem recytować razem z nim i bez słowa poszedł dalej. Drugim był typowy żul. Trafił on najwidoczniej na wielkiego altruistę, gdyż spotkałem go w towarzystwie przeciętnie wyglądającego staruszka, który pomagał biedakowi uzbierać "na bilet". Poinformowany, że jego towarzysza widuję na dworcu codziennie, dziadek zdenerwował się i pogonił pijaka.

Lokator.
Na dworcu znajduje się poczekalnia, będąca osobnym pomieszczeniem z ławkami. Ostatnia z nich jest notorycznie okupowana przez śmierdzące, śpiące na niej tobołki. Aby ograniczyć złażenie się żulerii, poczekalnia jest na noc zamykana. Będąc więc na dworcu o 21 byłem świadkiem, jak budzony pijak podniósł się nieprzytomnie, rozejrzał zamglonym wzrokiem i wybełkotał do pierwszej namierzonej osoby "szszy mogłaby pani.... pomóc biednemu szszłowiekowi?"
Panią był wielki, brodaty ochroniarz.

dworzec

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (153)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…