Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83857

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie długo, gdyż diagnozowano u mnie „po znajomości” choróbkę.

Nic strasznego, jednak objawy na początku dziwne, mocno niepokojące i po prostu upierdliwe. Zaczęło się od tego, że pewnego wieczoru dostałam drgawek, najpierw całe nogi aż do bioder, chwilę później ręce, a na końcu całe ciało łącznie ze szczęką, do tego stopnia, że stukając zębami ukruszyłam dolną jedynkę. Byłam sama w domu, totalnie przerażona, a drgawki były na tyle silne, że nie byłam w stanie odblokować telefonu i skontaktować się z chłopakiem, pogotowiem, czy kimkolwiek innym.

Trwało to ponad 2 godziny, po wszystkim zadzwoniłam do chłopaka, żeby zawiózł mnie na nocną pomoc medyczną. Koło północy dotarliśmy do szpitala na Koszarowej we Wrocławiu, tam w odpowiednim miejscu zgłosiliśmy, że nocna pomoc medyczna a nie SOR i zostaliśmy pokierowani do korytarzyka, w którym kazano oczekiwać na lekarza.
Po ok. pół godziny zjawiła się mała drobna blondynka w żółtym fartuszku i nie odpowiadając na nasze przywitanie otworzyła drzwi do gabinetu i weszła do niego, ciągnąc za sobą drzwi, ale nie zamykając ich na klamkę. Nie byliśmy pewni, kim ta osoba jest, więc pytam czy mam wejść, odparł mi ryk, że to chyba logiczne, że skoro przyszła to natychmiast mam włazić i nie dyskutować niepotrzebnie.

Tutaj muszę dodać, że nienawidzę takiego zachowania, nie mogę znieść jak ktoś podnosi na mnie głos i od razu podniosło mi to ciśnienie, jednak powstrzymałam się od odpowiedzi i po prostu weszłam. Patrzę, a blondyna wygląda jakby właśnie wstała i była z tego powodu bardzo niezadowolona, więc już wiedziałam, że łatwo nie będzie, ale zbyć się nie dam.

Pani doktor jak się okazało, kazała mi opisać co mnie boli, więc tłumaczę jej, że nic mnie nie boli, tylko przez 2 godziny trzęsło mną jakby mnie ktoś prądem raził i na dowód tego pokazuję ukruszoną jedynkę. Pani każe mi wyciągnąć dłonie i po stwierdzeniu, że "teraz się nie trzęsą" stwierdza, że kłamię, a zęba pewnie ukruszyłam o łyżkę i teraz szukam frajera który mi za darmo to naprawi. Szlag mnie trafił i mówię do niej, że nie życzę sobie takich odzywek do mnie, że nie wykonała żadnych badań , więc na jakiej podstawie twierdzi, że kłamię, że stać mnie załatać sobie zęba i że nie przychodzę do niej jako do szamanki władającej tajemną wiedzą, za którą w XIX i XX w zawód lekarza został wyniesiony na piedestał, a który to obecni lekarze dawno pod sobą rozwalili, ponieważ ani nie mają wiedzy, ani umiejętności, ani szacunku do pacjentów oraz, że jest takim samym usługodawcą jak ja w godzinach pracy i nigdy w życiu nie odezwałabym się tak do swojego klienta.

Pani zrobiła wielkie oczy, po czym stwierdziła, że mam iść natychmiast naprzeciwko zrobić EKG. Pytam jej, czy w takim razie ona jako lekarz ma świadomość, że w tym momencie sama podniosła mi tak ciśnienie, że wynik nie wyjdzie miarodajny. Odpowiedź: ale co z tego? Wkurzona i wystraszona jednak tym co przytrafiło mi się kilka godzin wcześniej odpowiedziałam, że w sumie to nic, ale jak coś mi się stanie to szpital niech się szykuje na pozew. To podziałało mocno otrzeźwiająco na panią doktor, która stwierdziła, że oczywiście zajmie się mną i kazała podwinąć rękaw by zmierzyć mi ciśnienie, oczywiście wyszło podwyższone, więc stwierdziła, że tym bardziej muszę na EKG.

Bez słowa wyszłam z gabinetu i poszłam na to EKG, w trakcie którego pani doktor zadzwoniła do pani przeprowadzającej badanie by zbadała mi jeszcze cukier. Z wynikami udałam się z powrotem do gabinetu pani doktor, która stwierdziła cukier ok, ale to EKG... no jakieś takie nieidealne, ale to pewnie przez stres. Ona nie wie, ale proszę powiedzieć na co pani choruje. Na to opowiadam o przebytym tydzień wcześniej zapaleniu pęcherza, a poza tym nic więcej. To ona tym bardziej nie wie, liczyła, że mam jakąś przewlekłą chorobę, która by wyjaśniała drgawki, ale jak ja nie wiem na co choruję, to ona też nie.

Pytam więc, czy lekarz nie powinien zrobić badań, żeby wyjaśniać takie zagadki, poza tym codziennie robię sporą trasę autem, nie mogę w trakcie dostać drgawek, bo się zabiję, na co odpowiedziała, że mam iść do lekarza pierwszego kontaktu rano bo ona, cyt. "wyczerpała swoją wiedzę medyczną". Stwierdzam, że ok, bo i tak nic się z nią nie da załatwić, jednak pytam, co mam zrobić w przypadku, kiedy jeszcze tej nocy przytrafi mi się powtórnie to drżenie. Ona nie wie, może włożyć coś między zęby i doczekać do rana.

Wściekła wyszłam od niej, napisałam do pracy sms z wyjaśnieniem, że nie będzie mnie kolejnego dnia w pracy i do samochodu. Będąc przy wyjściu słyszę wołanie, patrzę a to pani doktor krzyczy, abym poszła na neurologię, może tam coś wymyślą i wciska mi kartkę z opisem sytuacji dla neurologa.

Wchodzimy na oddział neurologiczny, gdzie odczekujemy 2 godziny na przyjście pani pielęgniarki, która odbiera ode mnie kartkę, każe położyć się na łóżku i informuje, że „wsunę panią tu z boku i podłączę kroplówkę z magnezem, chłopak może zostać z panią”. Pytam po co ta kroplówka i za ile będzie lekarz. Pani pielęgniarka przybiera purpurę na twarzy i już niemiłym tonem oświadcza, że magnez jest niezbędny przy bólach głowy i ona sama bez lekarza mi pomoże. Zdziwiona odpowiadam, że wcale nie boli mnie głowa i że przyszłam tutaj z drgawkami. Na to pani pielęgniarka stwierdza, że z padaczką to do rodzinnego. Odpowiadam, że nie mam zdiagnozowanej padaczki i że pierwszy raz mi się to przytrafiło. Pielęgniarka stwierdza, że zawoła lekarza.

Nawet szybko pojawia się młoda pani doktor, przedstawiająca się jako neurolog, każe mi wyciągnąć przed siebie ręce, następnie prawym palcem wskazującym dotknąć nosa, potem to samo palcem lewej i pyta: po co w ogóle pani tu przyszła? Opisuję wszystko od początku, na co ona znowu pyta: i co ja mam zrobić, po co pani tu przyszła? Na co odpowiadam, że w sumie po nic, bo widać niczego już po ludziach którzy ściągali na egzaminach na studiach nie można się spodziewać i że lojalnie informują ją, tak samo jak jej poprzednią koleżankę, która mnie tu skierowała, że jeśli coś mi się stanie to pozwę szpital. Oczywiście z automatu zmienia się podejście, ale ona to najpierw poda mi kroplówkę z magnezem bo „to zawsze pomaga na bóle głowy”.

Szlag mnie trafił i wyszliśmy ze szpitala. Kolejnego dnia poszłam do lekarza pierwszego kontaktu, który od ręki wydał listę badań krwi i skierowanie do neurologa, L4 na 3 dni, które zostały do końca tygodnia i poinformowała mnie, że skoro zgłosiłam się na nocną opiekę medyczną to w pierwszej kolejności powinni pobrać mi krew i zostawić do obserwacji, przynajmniej do rana ze względu na dziwność objawów, które mogły świadczyć nawet o tętniaku, w końcu to nie był SOR.

Poszłam do laboratorium, pobrano mi krew, wyniki w 12 h. Wracam do domu i nagłe uderzenie zimna w stopy i drżenie rąk, po chwili bioder, za moment znowu całe ciało, przerażona po raz kolejny czekam na koniec. Po pół godziny ustępuje i zdarza mi się to tego dnia jeszcze 2 razy. Kolejnego dnia odbieram wyniki i idę prywatnie do neurologa, który nic dziwnego w tych drgawkach nie widzi, w wynikach w sumie wapń i potas na niedoborze, ale to o niczym nie świadczy i pewnie chcę wyłudzić L4. Wkurzona już totalnie na zbywające podejście lekarzy stwierdzam, że ja wcale nie chcę L4, a dowiedzieć się co mi jest i skoro on nic nie chce zrobi,ć to ja oczekuję zwrotu kosztów wizyty, bo to nie była konsultacja medyczna tylko kpina. Wywiązała się awantura, kasy oczywiście nie odzyskałam, ale na Znanym Lekarzu opisałam wszystko dokładnie, mam nadzieję, że ludzie wybiorą kogoś innego.

Po kilku dniach udało się załatwić starszą panią neurolog, starą znajomą mojego szefa, która wysłuchała opisu objawów, sprawdziła wyniki i stwierdziła: dziecko, to dosyć nowo odkryta, ale bardzo popularna choroba, tężyczka, żeby młodzi lekarze nie wiedzieli, tylko ja stara baba muszę po nich poprawiać, pójdziesz do endokrynologa, ja ci wszystko tu zaraz opiszę, zbadają hormony, dostaniesz leki, problem zniknie.

Kolejnego dnia odwiedziłam endokrynologa, zapoznał się z całą historią, z lekami na pęcherz, zrobił badania i kazał wrócić za 2 dni. Weekend przebiegł na drgawkach, mrowieniu i zmianach temperatury ciała, w poniedziałek potwierdzona została całkowicie tężyczka, którą spowodowały leki na pęcherz, niedobór pierwiastków i stres w pracy. Dostałam leki plus przykaz uzupełnienia wapnia i magnezu. Zęba też naprawiłam.

Nie chodzi mi o wylewanie żali, jak mnie potraktowano, czy o pochwalenie się pyskówkami z lekarzami, tylko o to, że ludzie ci zupełnie nie mają szacunku do pacjentów, nie chce im się leczyć i wywyższają się jakby byli jakimiś bogami. A przecież to nie stare czasy, kiedy tylko niektórzy mogli być lekarzami, teraz uczelnie otwarte są dla każdego kto ma odrobinę samozaparcia i chce je skończyć i zostać lekarzem, więc na jakiej podstawie ta wyższość? Pozwy za ich błędy i olewactwo są już na porządku dziennym, a nadal tak się zachowują.

Mój problem nie był zagrażający życiu, ale czy gdybym rzeczywiście miała tętniaka, to w typie „ 350 za 10 minut kpiny się należy” jest ważniejsze nprzeżyłabym? Pewnie nie, bo ego nadętych małolat bez wiedzy, czy lekarza w typie "350 za 10 minut kpiny się należy" jest ważniejsze niż czyjeś zdrowie i życie. Każdy płaci składki, nic za nie nie ma, musi dokładać kupę kasy, kiedy zachoruje i jeszcze jest traktowany jak natrętna mucha. Serio rozumiem, że praca na nockach nie jest przyjemna i nie ma się takiej werwy jak za dnia, ale skoro decydujesz się na ten zawód, to chyba wiesz co cie czeka. Moim zdaniem absolutnie nic ich nie usprawiedliwia.

lekarze szpital nocna opieka słuzba_zdrowia

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 200 (234)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…