Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#83868

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zastanawiałam się, czy to opisać, ale co tam. Dla mnie piekielne, jeśli jesteście innego zdania, to historia zląduje w archiwum i będzie mieć liczne towarzystwo.

Tak się składa, że w ostatnich dniach spadł śnieg, i to całkiem sporo. Wczoraj rano nawet ładnie sypało.

I tak się składa, że mojemu Partnerowi (P) buty odmówiły posłuszeństwa. Ponieważ jesteśmy fanami lokalnych targowisk*, przejechaliśmy się a to tu, a to tam. Przeważnie w tygodniu, więc wiadomo - moja córa do szkoły, a my na targ. Niestety, ze skutkiem mizernym.

Wczoraj targ odbywał się w mieście odległym o ok. 20 km od naszego miejsca zamieszkania. Jednak była to sobota, a w soboty moi "teściowie" jeżdżą na targ w naszym mieście, by sprzedać jajka. Więc była umowa - jak "teściowie" wrócą, my wsiadamy do samochodu, bo przecież Małej nie ma co brać, zmarznie na kość.

Odkąd zrobiło się zimno "teściowie" wracają z targu wcześnie - zabierają tyle jajek, na ile mają zamówienia, jak wszyscy odbiorą, to do domu. Zazwyczaj bezpośrednio, zakupy robią kiedy indziej.

Wczoraj o 9:00 jeszcze ich nie było. Po 9:00 dzwonimy "A gdzież to wy jesteście?" "A bo tu zaszliśmy i tu zaszliśmy, zaraz będziemy."

Przyjechali, wchodzą, rozbierają się, ja wychodzę i zwyczajowo "teściowa" zatrzymuje mnie na dwa zdania: "A bo ja myślałam, że jak późno wrócimy, to nie zdążycie, śnieg pada, niebezpiecznie, nie warto jechać, pewnie i tak nikogo nie będzie."

W to wtrąca się "teść": "Pokręciło ich, tyłki zachciało się przewietrzyć, nic nie kupią, nic nie załatwią, benzynę na darmo spalą..." - dalej nie słyszałam, bo uciekłam.

Gdyby powiedzieli "Nie zostaniemy z Małą" - nie mają obowiązku, choć zawsze zostawali, to była ich dobra wola. Tylko że ona potrafi nie wysadzić nosa z pokoju, chyba że jest głodna i właściwie chodziło tylko o mój i jej komfort psychiczny, że nie jest sama.

Gdyby powiedzieli jasno "Ale my się będziemy martwić, napadało, może za tydzień będzie lepiej?" - by się rozważyło.

Ale takie sabotowanie uważam za przesadę, wręcz za próbę ustawiania nam życia wg swoich norm. Bo "teściowa" boi się jeździć po śniegu, to nikt nie powinien. Bo niebezpiecznie. Wiem, że to wynika z troski, ale jej syn jest już dorosły i umie jeździć. Owszem, lubi docisnąć i się z tym nie kryje, ale dociska na autostradzie, a nie na lokalnych drogach. Trzeba wyczuć tę różnicę, a przede wszystkim wypadałoby okazać własnemu synowi odrobinę zaufania...

Nikt mi nie wmówi, że po śniegu można jeździć tak, jak po suchym asfalcie. Też wsiadałam do auta z sercem w gardle. Ale gdy zrobiliśmy parę kilometrów po kompletnie białej drodze i odczułam, że P. prowadzi zupełnie inaczej, odprężyłam się i przestałam wróżyć z drzew (na tym nie, na tym nie, o na tym się rozbijemy...). Zaufanie.

Drobna ciekawostka - dopiero tam kupiliśmy buty. Skórzane sportowe dla P i ciepłe botki dla mnie. Gdybyśmy zrezygnowali z tego wyjazdu, kto wie czy P nie zasuwałby kolejny tydzień w dziurawych.

*Już dawno przekonałam się, że w sklepach można dostać towar takiej samej jakości, co na targowisku, tyle że nieznacznie drożej. A jak ktoś pochodzi po targowiskach, porozgląda się, to dostanie na targu coś dobrej jakości dwa razy taniej niż w sklepie.

rodzina

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (47)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…