Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83904

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam sobie w małym mieście powiatowym, codziennie do pracy dojeżdżam około 80km do miasta wojewódzkiego. Czas podróży w obie strony + 8h w pracy dają prawie 14h poza domem. No i niestety przyszło mi nabawić się jakiegoś dziwnego choróbska - nie będę się rozwodził nad tym, bo jest to mało istotne.

Rzecz będzie o chyba najbardziej zacofanej przychodni, jaką w życiu widziałem. Przyjmuje tam kilkoro lekarzy, różnych specjalizacji, wszyscy już dosyć wiekowi, więc i cieszący się ogromnym zaufaniem naszej małej lokalnej społeczności. Załatwiłem sobie więc jeden dzień urlopu, żeby odwiedzić ten cudowny przybytek i rozwiązać moją medyczną zagadkę. Dzień wcześniej, będąc jeszcze w pracy wykonałem telefon do przychodni, gdzie nawiązała się taka rozmowa między mną (J), a panią z recepcji (PR):
J: Dzień dobry, czy są jeszcze miejsca do doktora X na jutro?
PR: Witam, niestety nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, bo my tutaj nie prowadzimy zapisów.

Szczęka opada mi do podłogi, ale kontynuuję:

J: to w takim razie jak mogę się dostać na wizytę do doktora X, jeśli nie macie zapisów?
PR: Ja mogę panu odłożyć kartę, ale ona nie będzie u doktora w gabinecie, trzeba przyjść i doktora zapytać, czy przyjmie, jest jutro od 12.
J: Dobrze, to proszę odłożyć kartę i ja będę jutro o 12, do widzenia!

Następnego dnia chwilę przed 12 wchodzę do przychodni i przecieram oczy ze zdziwienia - ludzi więcej niż galerii handlowej na black friday, zajmują trzy pomieszczenia (poczekalnia i dwa korytarze), a średnia wieku oscyluje gdzieś pomiędzy 60 a 70 lat. Po 20 minutach udało mi się dotrzeć do rejestracji (swoją drogą chory pomysł, aby umieścić ją jeszcze za poczekalnią, na końcu budynku). Spotykam miłą panią z recepcji z którą miałem przyjemnosc rozmawiać dzień wcześniej i pytam:

J: Dzień dobry, moje nazwisko BLABLA, czy wiadomo już, czy doktor X dzisiaj mnie przyjmie?
PR: Dzień dobry, proszę wejść do gabinetu i zapytać.
J: A czy moja karta jest odłożona?
PR: Odkładamy tylko karty osób, które zostaną przez lekarza przyjęte.

Myślę sobie - no nic, zagadkę trzeba wyjaśnić, idę pod drzwi gabinetu i uprzejmie pytam, czy mogę zapytać lekarza, czy mnie przyjmie. Seniorzy zawzięcie walczyli o swoje miejsca w kolejkach, na moje pytanie jakby wszyscy przesunęli się coraz bliżej drzwi napierając jedno na drugiego. Udało mi się doprosić dopiero 4 z kolei osobę, żeby pozwoliła mi zadać lekarzowi to cholerne pytanie. W odpowiedzi usłyszałem, żeby kartę odłożyć, jak zdąży, to przebada. PR kartę przygotowała, ja ustawiam się na końcu kolejki.

Do gabinetu wchodzę o 17:45, by dowiedzieć się, że jedyne co mogę dostać, to skierowania do różnych specjalistów. Wykładam więc sprawę od początku lekarzowi - pracuję daleko, musiałem wziąć urlop, więcej go nie mam bo praca nowa i dopiero się nalicza, że za L4 nikt mi nie zapłaci. Sędziwy lekarz odpowiedział, że mogłem przyjść wcześniej. Tylko jak, skoro pan doktor przyjmuje od 12, a nikt nie chciał mnie zapisać? Odpowiedź jest prosta - trzeba przyjść ok. godziny 6:00, kiedy otwierają przychodnię o zająć sobie kolejkę, wtedy ma się pewność, że lekarz przyjmie, jak jesteś na początku. Potem to już ciężko.

Szczeka opadła mi z hukiem na podłogę, zwłaszcza, gdy dowiedziałem się, że szanowni emeryci potrafią już od 5 rano okupować wejście i zajmować kolejkę. Ja w przychodni spędziłem prawie 6h i nadal nie mogę pojąć, jak taki system może działać i normalnie funkcjonować, kiedy inni ludzie pracują, dzieci chodzą do szkoły, a przecież każdy, raz na jakiś czas konsultacji od lekarza potrzebuje.

słuzba_zdrowia przychodnia

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 216 (230)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…