Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83940

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mojej żonie umiera ojciec. Nie jest to nagła choroba, ale trzy miesiące temu sprawa wyraźnie się pogorszyła, padł magiczny zwrot "leczenie paliatywne". Od tego czasu sytuacja pogarsza się z tygodnia na tydzień.

Oczywiście oprócz trudnych emocji są problemy całkiem zwyczajne: karmienie, mycie, pilnowanie 24/7 (jeszcze, dopóki ma siłę obrócić się i jakimś cudem spaść z łóżka mimo balustrady), a do tego znoszenie dzikich faz, bo choroba i leki wpływają na świadomość, a niestety nie zmieniły facetowi charakteru i teraz rodzina, do tej pory opier*dalana za byle co, jest opier*dalana już nawet za wyimaginowane przewinienia.

Jak się czuje ktoś w takiej sytuacji?

Okropnie.

Czy ma głowę do tego, żeby być książką telefoniczną i sekretarką dla koleżanki, która nie umie sobie sama znaleźć potrzebnego numeru w sieci?

Pewnie nie.

Czy ktokolwiek normalny wydzwaniałby do osoby w tej sytuacji z podobną prośbą?

Pewnie nie.

Ale jest kogoś, kogo takie zasady nie dotyczą.

Osóbka tak wrażliwa, że kiedy nam zdechła papuga, ona musiała wziąć lewe L4, żeby odbyć żałobę. Tak wrażliwa, że próby namawiania jej przez pracodawcę, by jednak wzięła d* w troki i zaczęła wypełniać swoje obowiązki uznała za mobbing.

Osóbka tak wrażliwa, że od wczoraj zamęcza moją żonę telefonami i wypisywaniem litanii błagań na messengerze, bo jej zdycha papuga. Żona jedną ręką karmi ojca (pierniczącego coś o wielorybach i Nemo), a drugą opisuje osóbce, co może zrobić, by jakoś ustabilizować stan ptaka.

Osóbka nie znajdzie sobie sama telefonu do weterynarza, sama nie zadzwoni, a na prostą radę "to do przyjazdu weterynarza trzymaj ją w cieple, np. zagrzej worek ryżu w mikrofali i połóż na nim ręcznik, a na ręczniku papugę" reaguje wyciem "Aleeeee błaaagaaaaam, pomóóóóóoż, ja nieee wieeeeem gdzieee mam ryyyyyż!". W końcu papugę ogarnęła dwunastoletnia córka osóbki, bo mamusia nie dała rady otworzyć szafki w kuchni.

Spytacie, dlaczego żona nie powie osóbce, żeby spier* raz na zawsze?
Cóż, też się nad tym zastanawiam. I wiem, że w tej sytuacji powinna mieć dość asertywności, by zapewnić sobie spokój i możliwość spędzenia czasu z ojcem nawet, jeśli ten zalicza właśnie mocny odlot. Chyba tutaj po prostu ja muszę się zająć sprawą.

Dlaczego ja nie nakopię osóbce do ty*łka, żeby miała wreszcie prawdziwy powód do płaczu?
Żona prosiła, żeby tego nie robić.

Coś czuję, że po powrocie żony od rodziców czeka nas poważna rozmowa.

Człek człekowi wilkiem a kiwi

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 141 (181)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…