Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83943

przez ~Bekazworowcow ·
| Do ulubionych
Są tacy ludzie, których ja nazywam worowcami.

Worowcy to ludzie, którzy są całkowicie oderwani od rzeczywistości, naiwni do granic możliwości i łatwowierni niczym 5-letnie dzieci. Ich znakiem rozpoznawczym jest hasło "nie wolno wrzucać wszystkich do jednego wora", które powtarzają niezmiennie zarówno przed tym jak zostaną przez kogoś wykorzystani i oszukani, jak i po tym, przez co kolejny raz spotyka ich to samo i tak w kółko przez całe życie. Są przy tym tak zacietrzewieni, że nawet po dziesiątkach razy gdy się na swoim podejściu przejadą, nie zmienią go i nie przyznają racji tym, którzy ich ostrzegali.

Po tym przydługim wstępie czas na historię właściwą.

Kwestia "bezdomnych" i "biednych" żebrzących na ulicach. Każdy myślący człowiek wie, że to po prostu żule, którzy są tam na własne życzenie. Mogliby uzyskać pomoc w ośrodkach dla bezdomnych, ale do tych iść nie mogą, gdyż nie spełniają jedynego warunku - nie chlać.

Worowcy oczywiście swoje - nie wolno wrzucać do jednego wora, nie wszyscy są tacy sami, itd.

Takim worowcem jest koleżanka z uczelni. Po którejś z kolei dyskusji na powyższy temat postanowiła nam (czyli całej grupie, która była w opozycji do jej worowych tez) udowodnić, jak to bardzo ona ma rację, a jacy to my jesteśmy źli i nieczuli.

Tutaj muszę coś wtrącić - koleżanka wynajmuje studenckie mieszkanie razem z dwoma kolegami z grupy.

By udowodnić nam swoje worowe racje postanowiła zaprosić do mieszkania "biednego bezdomnego" i go nakarmić, a tym samym udowodnić nam wszystkim, że to są normalni ludzie, którym się po prostu noga w życiu powinęła i którzy potrzebują pomocy. Dwaj koledzy współlokatorzy, po początkowych obiekcjach, zgodzili się, pod warunkiem że koleżanka posprząta potem po "człowieku, któremu powinęła się noga". Mieli nawet zostać świadkami, którzy potwierdzą jej tezy.

Koleżanka znalazła "bezdomnego". Zaprowadziła go do mieszkania, posadziła w salonie, podała jakiś sok do picia i poszła do kuchni przygotować jedzenie. Koledzy-współlokatorzy obserwowali wszystko z innego pokoju przez niedomknięte drzwi. Gdy tylko koleżanka zniknęła w kuchni, "bezdomny" omiótł wzrokiem cały salon, po czym wstał, zabrał dwa stojące na szafce czteropaki piwa, ze stołu zgarnął paczkę papierosów wraz z zapalniczką i wyszedł, nie zamykając nawet za sobą drzwi.

Podobno koleżanka gorąco i intensywnie prosiła współlokatorów, by nikomu o tym nie mówili. Koledzy jednak byli nieugięci i wszystkim opowiedzieli, nie szczędząc uwag na temat jej naiwności. Koleżanka, na wszystkie pytania i uwagi, odpowiadała w ten sam sposób:

- To że jeden bezdomny okazał się zły, nie oznacza że wszyscy tacy są! Nie wolno wrzucać wszystkich do jednego wora!

Kurtyna.

worowcy naiwność

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 121 (213)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…