Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83959

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W gastro się kradnie.

Kradnie się na potęgę, do tego stopnia, że niektórzy uważają to za oczywistość. Mam nieodparte wrażenie, że 6 lat temu, jak zaczynałam z robieniem w tej branży, było dużo gorzej. Żadnych badań socjologicznych nie prowadziłam i nie przesadzajmy z tym, że ze mnie jakiś stary wyjadacz, co pracował wszędzie i wszystko już widział - to tylko moje przemyślenia.

Jak zaczynałam stawki były mierne (5 zł netto za godzinę jak dostawałeś napiwki, 7 zł jak nie dostawałeś), a praca ciężka zarówno pod względem fizycznym i psychicznym, choć wiele pewnie zależy od miejsca. Za byle co można było wylecieć. Ludzie nie raz robili na czarno, albo nabierali się na tydzień próbny pracy po 12 godzin i odchodzili bez zapłaty, bo Janusz biznesu stwierdził, że się nie sprawdzili. Ludzie jednak pracowali, bo za coś trzeba żyć, a i te 6 lat temu sytuacja na rynku pracy też, wydaje mi się, była gorsza niż teraz. Może właśnie dlatego było tak wielkie przyzwolenie na kradzież, bo ludzie czuli się zwyczajnie wykorzystywani.

Ja nigdy nic nie ukradłam, ale faktem jest, że nie miałam potrzeby. Jak próbowałam w swojej naiwności zwracać uwagę na złodziejstwo, to skończyło się na tym, że dostawałam po łbie i "życzliwi" uczyli mnie, by udawać, że się nie widzi. Przyznaję, że pewnie się usprawiedliwiam, ale niestety na dzień dzisiejszy gastro to branża, w której mogę w miarę ok zarabiać, mam bardzo elastyczny grafik i dzięki niemu mogę wszystkie swoje zobowiązania pogodzić. Mam jednak nadzieję, że za max dwa lata pożegnam się z tą pracą na dobre.

Wszystkie historie są prawdziwe.

Zaczynałam w agencji kelnerskiej - chodziłam do różnych hoteli i na cateringi. Ludzie wynosili - pojedynczo pakowane torebki herbaty (nie całe pudełka, pojedyncze saszetki), zupki w proszku, szary papier toaletowy z łazienek pracowniczych. Rzeczy za dosłownie grosze. Notorycznie podjadano, choćby kajzerki na śniadanie dla gości. Na cateringach z open barem napoczęte butelki z alkoholem. Nie każdy jednak się zadowalał czymś takim.

1. Impreza dla banku (już przez mnie opisywana ze względu na piekielność gości) - open bar, drogi alkohol bez limitu. Na sali 20 kelnerów plus 4 dziewczyny do obsługi szatni, w tym ja. Na początku odprawa, gdzie wszyscy jesteśmy ostrzegani przez głównego managera, że jak złapie nas kradnących alkohol wzywana będzie policja. Impreza się przeciąga - ja miałam wyjść około 22.00, młodszy manager jednak prosił, bym z innymi dziewczynami została do końca. Nie chciałam się zgodzić, bo impreza miała miejsce na Pradze Północ, więc raczej nieciekawej dzielnicy, a nie wiedziałam w ogóle, czy w odległości kilku czy kilkunastu przecznic odjeżdżają jakieś nocne autobusy. Jedna dziewczyna w tej samej sytuacji - miałyśmy wracać razem do Śródmieścia ostatnim dziennym tramwajem. Padła propozycja, że młodszy manager zawiezie nas samochodem na Dworzec Centralny. Zgodziłyśmy się i siedziałyśmy do 2.00 w nocy. Jak się ubrałyśmy (jesień), facet zaprowadził nas do samochodu i kazał na siebie poczekać. No i gwóźdź programu - między halą, w której była impreza, a samochodem przechadzał się pięć/sześć razy za każdym razem niosąc po 3-4 butelki wódki, whiskey, koniaku itp i układając na podłodze samochodu. Wyniósł alkoholu za spokojnie 800 zł. Na końcu chciał nam sprezentować po butelce piwa. Nie wzięłyśmy. Zawiózł nas do centrum. Jak czekałyśmy na swoje autobusy, dziewczyna z którą jechałam zaczęła się zżymać, że "sobie nabrał łiskaczy, a nam browary za 4 zł chciał dać". Widząc jednak moją minę trochę się zreflektowała i poradziła bym nie donosiła, bo nikt ze mną nie będzie chciał pracować. Jak rozmawiałam kilka dni później z koordynatorem ze swojej agencji poradził mi to samo, dodał też, że skoro nie znam imienia i nazwiska managera to i tak nic nie wskóram.

2. Rok później pracowałam w pizzerii sieciowej. Piwo było sprzedawane z kega na kufle i na dzbany. Od poniedziałku do czwartku dzban był w promocji 12,90, w pozostałe dni 18,00 zł. Wszystko w knajpie było ścisłego zarachowania z wyjątkiem sosów do pizzy i właśnie kega. Zaczęłam pracę w czerwcu, po 4 dniach szkolenia na jednym lokalu rzucono mnie na inny, który miał być moim stałym. Było lato, a knajpa była daleko od centrum i starówki, więc tak zwany niski sezon dla tego lokalu - na zmianie zawsze była jedna kelnerka plus kierowniczka i dwóch dostawców. Co ważne, byliśmy ulokowani w centrum handlowym, jednak dużo mniejszym i starszym od choćby Złotych Tarasów. Dochodziła 21.00, więc pora zamknięcia, zaczęłam powoli zamiatać podłogę. Wtem podchodzi do mnie ochroniarz i zagaja:

O: Cześć, jest ruda kelnerka?
J: Jaka ruda kelnerka? Nie, jestem tylko ja na zmianie.
O: OK, a sprzedasz mi dzban piwa w promocji za 10 zł?
J: Nie ma takiej promocji. Dziś jest promocja za 12,90.
O: Ale ruda sprzedała mi za 10 zł.
J: Jeżeli mam sprzedać za tyle, to muszę zapytać kierowniczki.
O: Kierowniczka się pewnie nie zgodzi, ale dobra idź zapytaj.

Poszłam, zapytałam. Kasia (dziewczyna była tylko 3 lata starsza ode mnie) stwierdziła oczywiście, że nie ma takiej promocji i jeżeli Ola (ruda) sprzedała mu dzban za dziesięć zł, to albo sama te 3 zł dołożyła, albo się pomyliła i nabiła kufel zamiast dzbana. Po czym dodała, że wyjaśni sprawę. Podeszłam do ochroniarza, powtórzyłam powyższe. Stwierdził, że "w takim razie on poczeka jak ruda będzie na zmianie". Wyroków wtedy nie ferowałam, bo byłam 2 dzień na lokalu i Oli nie znałam (i nie poznałam do września), jednak w świetle tego, co się działo potem można było domniemywać, że Ola puszczała piwo z kega na lewo. Po prostu mieliśmy bardzo duże straty w beczce - nie dało się tego wyjaśnić lekkim przelewaniem przy zwykłym nalewaniu piwa, bo potrafiło brakować nawet 8 litrów przy pojemności kega 50 litrów. Dowiedziałam się o tym przypadkiem - kierowniczka po każdej mojej zmianie sprawdzała ile mam zlewek w podkładce (autentyk) i wyrywkowo sprawdzała czy nie przelewam kufli i dzbanów. No i raz Oli nie było 3 tygodnie w pracy, bo rozchorowało jej się dziecko. I nagle brakowało dużo mniej. Zwolnić jednak Oli nie zwolniono, bo za rękę jej kierowniczka nie dała rady złapać. No i były braki w personelu.

3. Historia z zeszłego roku, też z agencji kelnerskiej. Hotel 2 gwiazdkowy. Kierownik bez żenady dogadał się z kelnerami i spisywał na straty butelki piwa, które chcieli po pracy wynieść. Skąd wiem? Bo wlazłam na zaplecze jak to robili. Kelner pakował butelki do swojego plecaka, a kierownik komentował "jak jest ważne aż 4 miechy, to nie spiszę na straty, bo się przyczepią. Weź Żywca, ma jeszcze dwa tygodnie tylko". Jak zobaczył, że jestem na zapleczu spytał co tu robię. Odparłam zgodnie z prawdą, że przyszłam się napić. Powiedział, że mam wracać na salę i potem się napiję. Wyszłam, po pracy się wypisałam na liście. O sprawie nie myślałam, aż dwa dni po zmianie dostałam telefon od koordynatora, że dostałam bana na hotel (czyli nie mogłam się już tam zapisywać na zmiany do pracy) i podobno się obijałam. Facet zdziwiony, bo skarg na mnie nie było, a tu nagle takie coś i co się ze mną w ogóle działo na tej zmianie. Prychnęłam ze złości i wyjaśniłam co widziałam, koordynator mi uwierzył, więc kary finansowej nie dostałam, ale do hotelu już chodzić nie mogłam. Kierownik najwyraźniej się bał, że nie udam, że nie widziałam i chciał się "zabezpieczyć".

Generalnie mam wrażenie, że jest lepiej, choćby dlatego, że ludzie nie wynoszą już tych drobnych rzeczy, o których wspomniałam na początku - każdy może się jako pracownik w hotelach czy knajpie napić herbaty za darmo, tak samo zjeść. Zniknęła więc konieczność podkradania, bo po co wynosić coś, czego można się napchać do oporu codziennie "legalnie". Po zakrapianych imprezach często napoczęte butelki alkoholu rozdaje się obsłudze, bo i tak hotel nic z tym już nie zrobi. Płace też są lepsze. No, ale żeby nie było tak różowo, to jak obsługiwałam w tym roku bal sylwestrowy w hotelu, to babki ze stewardingu wyniosły trochę sztućców. Tego hotel jeszcze za darmo nie rozdaje. Złapał je kierownik.

gastronomia

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 148 (156)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…