Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84022

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od kilku lat pracuję jako opiekunka dziecięca, opisywałam już tutaj piekielną mamę, z którą przyszło mi się zmierzyć w czasie mojej pracy. Dzisiaj opowiem Wam o kilku piekielnościach związanych z zatrudnianiem opiekunek. Więcej będzie o piekielnościach rodziców, bo ich sama doświadczyłam, piekielności niań znam głównie z opowieści.

Piekielności ze strony rodziców:

1. Opieka nad dziećmi jest moim jedynym źródłem dochodu, dlatego zależy mi na tym, żeby pracować legalnie (jedynie przy pracy dorywczej dopuszczam odstępstwa od tej reguły – kiedy jestem z dzieckiem maksymalnie kilka godzin w miesiącu). Chętnie tłumaczę potencjalnym pracodawcom, na czym polega umowa uaktywniająca (specjalny rodzaj umowy dla opiekunek – państwo płaci znaczną część składek, żeby skłonić rodziców i nianie do zawierania legalnych umów). Niestety część rodziców nie chce nawet o tym słuchać i od razu dostaję informację, że jeśli chcę „jakąś umowę”, to oni nie są zainteresowani współpracą. Zawsze mnie to dziwi, ponieważ sama chyba miałabym większe zaufanie do opiekunki, z którą mam podpisaną umowę. Dodatkowo nie trzeba się obawiać, że jakiś „życzliwy” doniesie o nielegalnym zatrudnianiu niani.

2. Rodzice często są zdziwieni, kiedy dowiadują się, że moja stawka godzinowa nie zmniejsza się, kiedy dziecko śpi. Przecież niania wtedy nic nie robi. Owszem, mogę wtedy usiąść i poczytać książkę, ale gdyby dziecko się obudziło, to jestem w pełni gotowa do tego, żeby się nim zająć. Nie mogę sobie wyjść do sklepu czy zaprosić kogoś, żeby poplotkować. Poświęcam mój czas, żeby rodzice nie musieli się martwić o to, czy ich dziecko jest bezpieczne. Potencjalni pracodawcy nieraz próbowali mnie przekonać, że jeśli przyjdę do pracy na 20.00, to wystarczy, że położę dziecko spać i mam na przykład trzy godziny dla siebie, kiedy oni będą w kinie. Stawka niższa o 30-40% w stosunku do mojej zwyczajnej stawki za pracę dorywczą powinna mnie jak najbardziej satysfakcjonować. Wolę jednak w takim wypadku sama wybrać się do kina, niż pracować za półdarmo. Nie mówię tutaj o zwykłych negocjacjach stawki, tylko o nachalnym przekonywaniu mnie, że nie mam prawa oczekiwać normalnej stawki, kiedy dziecko śpi.

3. Posiadam konto na znanym portalu dla niań, mam zaznaczoną minimalną kwotę wynagrodzenia, której oczekuję za godzinę pracy. Podobnie rodzice szukający opiekunki zaznaczają tam, jaką kwotę maksymalnie są w stanie płacić za godzinę opieki. Niestety zdarzają się sytuacje, że na rozmowie kwalifikacyjnej dowiaduję się, że proponowana stawka jest o wiele niższa niż ta zaznaczona przeze mnie i przez rodziców. Bo rodzice myśleli, że jak potencjalna niania pozna ich i ich maluszka, to może zdecyduje się pracować za niższą stawkę. Ręce opadają...

4. Często dostaję telefony od krewnych i znajomych rodzin, dla których kiedyś pracowałam. Bo oni też mają dziecko i potrzebują kogoś do opieki na stałe lub dorywczo. Jeśli akurat mam jakieś wolne terminy, to rozmawiamy o warunkach. I następuje wielkie zdziwienie, kiedy podaję stawkę za godzinę. „Bo Kasia mówiła, że jak u nich pracowałaś trzy lata temu, to płacili ci tyle i tyle za godzinę, a teraz od nas chcesz tak dużo?”. No tak, bo z roku na rok stawki rosną, ja w międzyczasie zdobyłam nowe kwalifikacje i bardziej się cenię itp. I jestem niedobra, bo po znajomości nie chcę pracować za pół ceny.

5. Rodzice (najczęściej mamy), próbują wyprosić na mnie obniżenie stawki argumentem, że jeśli zapłacą mi tyle, ile oczekuję, to oddadzą mi całą albo prawie całą swoją pensję, a wtedy to już lepiej opłaca im się zostać w domu z dzieckiem. Możliwe, ale jeśli kogoś nie stać na nianię, to jaki jest sens w tym, żeby jej szukać? Moje stawki nie są wygórowane. Wiadomo, że starsza pani dorabiająca do emerytury jest tańsza, podobnie studentka, która w opiece nad dziećmi ma niewielkie doświadczenie. Tylko jakość tej opieki także jest wtedy inna.

6. Unikanie tematów związanych z urlopem czy ewentualną chorobą dziecka lub opiekunki. Nie lubię zbywania mnie na zasadzie „to wyjdzie w praniu”. Chcę wiedzieć, ile wolnych dni mi przysługuje, żebym nie musiała się płaszczyć przed rodzicami, kiedy będę potrzebowała iść do lekarza albo do urzędu. Co w przypadku, kiedy starsze dziecko zachoruje i nie pójdzie do przedszkola? Za opiekę nad dwójką dzieci moja stawka godzinowa jest wyższa, czy rodzice to akceptują? Jeśli nie ustalimy takich rzeczy od razu, później wynikną z tego nieprzyjemne sytuacje. Ale rodzicom często nie chce się tego ustalać na pierwszym spotkaniu. A mnie trudno jest podjąć decyzję, czy chcę u nich pracować, skoro nie znam reguł, według których nasza współpraca miałaby przebiegać.

Większość piekielności dotyczy spraw finansowych. Od kandydatek rodzice oczekują często skończonych studiów pedagogicznych, kursów i znajomości języków obcych. Jednocześnie dziwią się, że kandydatki chcą zarabiać więcej, niż wynosi pensja minimalna.


Piekielności ze strony opiekunek:

1. Coś, co słyszę na większości rozmów kwalifikacyjnych: „dobrze, że pani przyszła, bo większość pań się umawia i nie przychodzi na rozmowę, nawet SMS-a nie napiszą, a my czekamy jak głupi”.

2. Są opiekunki, które przychodzą na rozmowę, robią dobre wrażenie i umawiają się na rozpoczęcie pracy któregoś konkretnego dnia. Dopiero tego dnia okazuje się, że nie zamierzają się zjawić, nie odbierają telefonu, nie ma z nimi żadnego kontaktu. A rodzice na ostatnią chwilę muszą szukać kogoś nowego.

3. Podawanie nieprawdziwych informacji dotyczących różnych kwestii. Czytałam o mamie, która przyłapała nianię na paleniu papierosów w czasie opieki, chociaż obiecała tego nie robić. Pani, u której obecnie pracuję, opowiadała mi o poprzedniej opiekunce, która podała nieprawdziwe dane na temat swojej dyspozycyjności. Później przy jednej z rozmów wyszło na jaw, że opiekunka powinna w tym samym czasie zajmować się jeszcze jednym dzieckiem, ale na te dwie pokrywające się godziny zostawia je ze swoją mamą, o czym zatrudniający ją rodzice nie mają pojęcia!

4. Kandydatki gotowe od zaraz podjąć się opieki nad niemowlakiem, poproszone o zmianę pieluszki, nie potrafią tego zrobić i się brzydzą. Nie potrafią też zmienić ubranka kilkumiesięcznemu dziecku – widać, że nie mają żadnego doświadczenia. Bardzo nieodpowiedzialne, bo jeśli chciały się tego wszystkiego uczyć już w trakcie pracy, to mogło się to skończyć źle.

Niania

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 168 (192)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…