Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84060

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zacząłem się leczyć psychiatrycznie. Schorzenie raczej popularne, znane i czasami niedoceniane przez ludzi. Tylko że ja mam pecha do "lekarzy".

Od psychiatry dostałem lek. Brałem go, ale było coraz gorzej. Niby norma przy psychotropach, ale to była przesada. Lek zabrał mi to, co mi z życia zostało. Ulotka potwierdziła obawy. Miałem sporą część działań niepożądanych, w tym 2 z 5 z zaleceniem kontaktu z lekarzem.

Już następnego dnia po przeczytaniu ulotki poszedłem do przychodni, ale najbliższy termin, w jakim moja pani doktor w ogóle będzie w przychodni, to następna, już umówiona wizyta. Odszedłem z kwitkiem, chociaż poniekąd słusznie. W innej przychodni nie będzie mojej karty. Inny lekarz, nawet rodzinny, nie będzie znał przypadku. Bałem się stosować ten lek, więc go nie brałem.

W końcu doczekałem do dnia wizyty. Na wizycie ręce mi opadły. Gdy zapytała się o stosowanie leku, uczciwie powiedziałem, że nie biorę i dlaczego.

W odpowiedzi usłyszałem: "Niepotrzebnie pan ulotkę czytał”. Dostałem zalecenie dalszego stosowania i wizyty za miesiąc...

Psychologa pomijam. Nie umiem do niej mówić. Czasem tak jest, że z jedną osobą przegadasz noc, z inną słowa nie zamienisz. Na pierwszym spotkaniu kac gigant, na ostatnim pogoniła mnie po około 15 minutach (wizyta 45 minut), gdy cały tydzień szykowałem się, co mam jej powiedzieć. Na następne miałem prowadzić dziennik uczuć i przygotować temat.

Dziennik jest, tematu brak do dziś. Na wizytę nie poszedłem... Może to mój błąd, ale nie widzę w tym sensu. Przynajmniej u tego psychologa.

Lekarz Psychiatra

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 99 (133)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…