Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84063

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja ostatnia historia dotyczyła mojego piekielnego szefa, kto czytał ten wie o co chodzi. W skrócie gość oszczędza na wszystkim i wszystkich. Tyle słowem wstępu.

Dzisiaj opowiem Wam ostatnią sytuację z pracy. ;)

W moich okolicach panuje wirus grypy, połowa zespołu chora - druga połowa nie chce iść na L4. Jako dobry pracownik z pierwszymi objawami grypy (kaszel, katar, trochę gorsze samopoczucie) zgodziłam się obsługiwać sporą imprezę studniówkową. Takie imprezy mają to do siebie, że trwają długo i roboty jest dużo. Skład był delikatnie okrojony przez połowę ludzi chorych to i pracować trzeba było za dwoje. Myślałam, że dam radę, ale przeceniłam swoje możliwości ;)

W połowie imprezy (gdzieś tak po 10h pracy) zaczęłam czuć się okropnie, dostałam gorączki i już wiedziałam, że do końca nie wytrwam. Zgłosiłam to do szefa, od razu zaznaczając, że na moje miejsce przyjdzie koleżanka za jakieś 40 min i do tego czasu w pracy zostanę żeby załogi samej nie zostawić.

Mój szef jako człowiek inteligentny na takie rozwiązanie się nie zgodził. Zaznaczył, że jeśli wyjdę mogę z pracą się pożegnać. Wytrzymałam jeszcze jakieś 2h na ibupromie i zimnych okładach, po czym zemdlałam. Nerwy i choroba zrobiły kumulację i efektownie wylądowałam na podłodze z tacą pełną szkła. No nic, pozbierali mnie, posprzątali bałagan, była sensacja. Szef jednak do domu mnie nie puścił, dał szklankę wody (dziękuję, dobrodzieju!) i kazał pracować dalej. W tym momencie kelnerzy stwierdzili, że poradzą sobie beze mnie, a kolega po prostu odwiezie mnie do domu czy to się szefowi podoba czy nie.

Do domu dotarłam, następnego dnia poszłam do lekarza. Dostałam tydzień L4 i dyscyplinarne zwolnienie z pracy.

No cóż, bez sądu pracy się nie obejdzie.

gastronomia

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 204 (226)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…