Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84110

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym jak wraz z koleżanką ze sklepu obok, zostałyśmy nietolerancyjnymi w stosunku do osób niepełnosprawnych świniami.

W wakacje pracuję w sklepie mojego taty - nad morzem. Mieścina jest mała i na pewno bezpieczniejsza i spokojniejsza od na przykład Mielna, więc dużo tu rodzin z dzieciakami, dużo też osób niepełnosprawnych właśnie.

Pewnego dnia wchodzi [P]ani, a wraz z nią dziewczyna (córka? wnuczka?). Wyglądała na około 20 lat, ewidentnie na coś chora. Na początku było okej, dziewczę coś tam sobie patrzyło między półkami, głównie zainteresowana zabawkami. [P] przegląda ubrania. W sklepie dość sporo osób, więc tak naprawdę po zwyczajowym "dzień dobry" nie zajmowałam się nimi zbytnio.

A potem [P] stwierdziła, że chce wyjść. Woła więc dziewczynę, żeby zostawiła zabawkę, wrócą później i tak dalej. Ale ona nie chciała wyjść. Zaczęła wrzeszczeć, uciekać, chować się za innymi klientami i ostatecznie drzeć się, że nie pójdzie, bo [P] ją bije.* Ewidentnie, [P] nie mogła sobie poradzić z dziewczyną, a klienci, cóż, zaczęli wychodzić. Ja nie powiedziałam nic, pozwoliłam [P] samej się tym zająć. Ostatecznie wyszły, dziewczę się trochę uspokoiło.

Dosłownie trzy metry dalej od mojego sklepu stoi wielki biały namiot. Asortyment względnie podobny, ceny również (u nas taniej ;)), ale okazało się, że [P] wraz z dziewczyną postanowiły wejść i tam. No i rozpętało się prawdziwe piekło.

Wrzaski tej dziewczyny słyszałam nawet u siebie, ale przecież nie mogłam zostawić sobie sklepu i iść zobaczyć, co się dzieje. Jak miałam przerwę poszłam do znajomej zapytać, co się stało.

Otóż, według relacji koleżanki, dziewczyna już od początku sprawiała problemy - otwierała zabawki, wyzywała przechodzących obok niej ludzi od debili, kiedy jeden z pracowników namiotu poprosił ją, żeby nie otwierała zabawek, ta kazała mu spier*alać. Koleżanka zlokalizowała, więc [P] i kulturalnie poprosiła ją o opuszczenie sklepu, bo dziewczyna niszczy towar i zachowuje się nieodpowiednio. [P] się wręcz zapowietrzyła i oczywiście zaczęła wymyślać jak to jest niedopuszczalne, że ona to zgłosi. Koleżanka w prostych żołnierskich słowach wyjaśniła jej, że albo zabiera dziewczynę i więcej nie wraca, albo płaci za każdą otwartą przez nią zabawkę, którą trzeba było później sprzedać za niższą cenę, bo towar uszkodzony** - a było tego trochę, z tego, co znajoma mówiła dziewczę przeżarło się przez jakieś dziesięć opakowań.

[P] woła dziewczynę. Dziewczyna to samo, co przedtem - krzyczy, ucieka, chowa się, mówi, że [P] ją bije. Ostatecznie wychodzą.
Trzy dni później wracają do mnie - i akurat była u mnie znajoma z namiotu obok. [P] jak ją zobaczyła to aż poczerwieniała na twarzy, a dziewczyna spokojnie zaczęła otwierać zabawki.
[J]a: Proszę nie otwierać glutów.***
[P]: Słyszałaś panią! Zostaw!
[D]: A spier*alaj!

Poprosiłam je o wyjście. Kolejny raz ta sama scena. Pani wydziera się, że jesteśmy nietolerancyjne i wyrzucamy je ze sklepu tylko dlatego, że dziewczyna chora. Ona to zgłosi gdzieś!!

Otóż nie. Nie wygląda to tak. Ja sama nie mam nic do osób niepełnosprawnych i jestem w stosunku do nich dość przyjacielska (kiedyś przyszła pani z dziewczynką z porażeniem mózgowym - ja pomagałam pani wybrać stanik, a dziewczynka bardzo mocno mnie tuliła przez cały ten czas). Tu chodzi o to, że jeśli już się gdzieś wychodzi to powinno się zadbać, by owa osoba niepełnosprawna nie robiła kłopotów. Bo jak koleżanka ma wyjaśnić szefowi, że musi 10 opakowań glutów sprzedać niżej, bo otwierająca je dziewczyna nie reagowała na prośby? W godzinach szczytu, a w takich właśnie przychodziła [P], jeden klient potrafi narobić zakupów za 200 - 300 złotych.

Powiedzcie mi, Piekielni, kto był w błędzie? Ja i koleżanka czy [P]?

*dziewczę miało krótkie spodenki i koszulkę na ramiączkach, żadnych siniaków widać nie było, a [P] wyglądała jakby słyszała takie teksty średnio kilka razy dziennie.
** chodzi tu o wszelkiego rodzaju gluty i slime'y bardzo popularne tamtego sezonu, ale cholerstwo łapie kurz niemal od razu po otwarciu. Lekkie zabrudzenie i klienci już targują się o niższą cenę.
*** no wiecie, takie dla dzieciaków, lepkie, kolorowe, trochę śmierdzi.

sklep osoba niepełnosprawna morze

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 83 (107)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…