Piątek, o godz. 18, jak zresztą jest opisane we wszystkich możliwych miejscach, zamykam firmę. Przede mną bardzo trudne dni, urywają się telefony od rodziny.
Godzina 20. Dzwoni jakiś numer, dość krótko, nie zdążyłam odebrać. Normalnie bym nie oddzwaniała, ale dzisiaj nic nie jest normalne, więc myśląc, że może ktoś kolejny z rodziny, czyjego numeru nie znam, oddzwaniam.
Okazuje się, że to pan klient. Pyta się, czy możliwe jest zrobienie jakiejś pracy. Tak, możliwe, a na kiedy pan to chce, bo w poniedziałek zamknięte na głucho, wyłączone telefony, mogę się zająć dopiero we wtorek.
- To jak to, dzisiaj nie mogę przynieść?
Godzina 20. Dzwoni jakiś numer, dość krótko, nie zdążyłam odebrać. Normalnie bym nie oddzwaniała, ale dzisiaj nic nie jest normalne, więc myśląc, że może ktoś kolejny z rodziny, czyjego numeru nie znam, oddzwaniam.
Okazuje się, że to pan klient. Pyta się, czy możliwe jest zrobienie jakiejś pracy. Tak, możliwe, a na kiedy pan to chce, bo w poniedziałek zamknięte na głucho, wyłączone telefony, mogę się zająć dopiero we wtorek.
- To jak to, dzisiaj nie mogę przynieść?
Ocena:
165
(231)
Komentarze