Parking centrum handlowego, niedzielne popołudnie.
Parking niemal pełny (wolne tylko miejsca "uprzywilejowane" oraz odległe od wejścia, nowobogackie bydło poparkowało oczywiście na przejazdach, bo kto bogatemu zabroni). Co istotne, praktycznie wszystkie auta stoją na swoich miejscach, tzn. w wyznaczonych liniach.
Wracam z niewielkimi zakupami do samochodu i widzę, że w sąsiednim rzędzie z samochodu zaparkowanego centralnie na kresce, czyli zajmującego dwa miejsca, wysiada ONA. Sąsiednie auta były zaparkowane poprawnie, więc nie był to "wymuszony" sposób parkowania (co i tak nie byłoby usprawiedliwieniem).
Na zwróconą uwagę pani odpowiada, że jej wolno, bo ona jest matką i jak będą miał dzieci, to zrozumiem! Swoją drogą: skoro nie ciągnę za sobą gromadki dzieci, to znaczy, że ich nie mam?
No ku*wa, witki opadają na takie chamstwo. Żeby jeszcze miała tych dzieci kilkoro albo malutkie, które trzeba wyjmować z auta - ale nie: jedno i to kilkuletnie, wysiadające z samochodu samodzielnie. W dodatku po drugiej stronie alejki, czyli jakieś 6 metrów dalej, było wolne miejsce "rodzinne", odpowiednio szersze.
Niestety, do idiotki nie docierały żadne argumenty, chociaż do wymiany zdań włączyły się kolejne osoby, krytykujące jej parkowanie.
Ciekawe, czy szlabany na przejazdach kolejowych traktuje podobnie, jak linie na parkingu - nie stosuje się, bo jest MADKĄ.
Parking niemal pełny (wolne tylko miejsca "uprzywilejowane" oraz odległe od wejścia, nowobogackie bydło poparkowało oczywiście na przejazdach, bo kto bogatemu zabroni). Co istotne, praktycznie wszystkie auta stoją na swoich miejscach, tzn. w wyznaczonych liniach.
Wracam z niewielkimi zakupami do samochodu i widzę, że w sąsiednim rzędzie z samochodu zaparkowanego centralnie na kresce, czyli zajmującego dwa miejsca, wysiada ONA. Sąsiednie auta były zaparkowane poprawnie, więc nie był to "wymuszony" sposób parkowania (co i tak nie byłoby usprawiedliwieniem).
Na zwróconą uwagę pani odpowiada, że jej wolno, bo ona jest matką i jak będą miał dzieci, to zrozumiem! Swoją drogą: skoro nie ciągnę za sobą gromadki dzieci, to znaczy, że ich nie mam?
No ku*wa, witki opadają na takie chamstwo. Żeby jeszcze miała tych dzieci kilkoro albo malutkie, które trzeba wyjmować z auta - ale nie: jedno i to kilkuletnie, wysiadające z samochodu samodzielnie. W dodatku po drugiej stronie alejki, czyli jakieś 6 metrów dalej, było wolne miejsce "rodzinne", odpowiednio szersze.
Niestety, do idiotki nie docierały żadne argumenty, chociaż do wymiany zdań włączyły się kolejne osoby, krytykujące jej parkowanie.
Ciekawe, czy szlabany na przejazdach kolejowych traktuje podobnie, jak linie na parkingu - nie stosuje się, bo jest MADKĄ.
Ocena:
119
(149)
Komentarze