Sytuacja nie jednorazowa, a zaobserwowana wielokrotnie.
Tak, przyznaję się, lubię chodzić po sklepach z odzieżą używaną. I nie, nie mam z tym problemu, więc ewentualne komentarze możecie sobie odpuścić. :)
Bardzo często w dni, kiedy cena za kg jest najniższa, pojawiają się gromadnie starsze panie, ciągnące za sobą nad wyraz niechętnych mężów w celu uzupełnienia ich garderoby. I do tej pory nie byłoby w tym nic szczególnie dziwnego, ale w owe kobiety wstępuje... Sama nie wiem, jak to nazwać. Chęć pokazania wszystkim, jakie to one są... Energiczne? Zaradne? Obrotne? Panie domu w złym tego słowa znaczeniu?
Wówczas jedna przez drugą zaczynają dosłownie szczekać na mężów, wydawać rozkazy podniesionym, bardzo zniecierpliwionym, poirytowanym głosem, zawsze zwracając się pełną, jak najbardziej oficjalną formą imienia:
„Stanisław! Stanisław! Stanisław, no, zapnij się! Stanisław, odejdź kawałek! Stanisław, stań prosto! Stanisław, obróć się!”.
Wszystko mówione bardzo szybko, jakby gorączkowo, biedny przykładowy Stanisław, najczęściej starszy pan, już nie tak żwawy, jak dawniej, jeszcze nie zdążył dobrze wsunąć rąk w rękawy, a małżonka huczy kolejny rozkaz w taki sposób, jakby czekała na to od godziny i upominała ślubnego już kilka razy.
To (jak się domyślam, bo panowie nie oponują) bardzo nieprzyjemne dla obiektu połajanki, a przy tym bezsensowne i awykonalne, rozkazy sypią się takim tempem, że ja, młoda i sprawna, z trudem bym nadążyła.
O harmidrze, jaki przy tym się robi, już nie wspomnę.
Tak, przyznaję się, lubię chodzić po sklepach z odzieżą używaną. I nie, nie mam z tym problemu, więc ewentualne komentarze możecie sobie odpuścić. :)
Bardzo często w dni, kiedy cena za kg jest najniższa, pojawiają się gromadnie starsze panie, ciągnące za sobą nad wyraz niechętnych mężów w celu uzupełnienia ich garderoby. I do tej pory nie byłoby w tym nic szczególnie dziwnego, ale w owe kobiety wstępuje... Sama nie wiem, jak to nazwać. Chęć pokazania wszystkim, jakie to one są... Energiczne? Zaradne? Obrotne? Panie domu w złym tego słowa znaczeniu?
Wówczas jedna przez drugą zaczynają dosłownie szczekać na mężów, wydawać rozkazy podniesionym, bardzo zniecierpliwionym, poirytowanym głosem, zawsze zwracając się pełną, jak najbardziej oficjalną formą imienia:
„Stanisław! Stanisław! Stanisław, no, zapnij się! Stanisław, odejdź kawałek! Stanisław, stań prosto! Stanisław, obróć się!”.
Wszystko mówione bardzo szybko, jakby gorączkowo, biedny przykładowy Stanisław, najczęściej starszy pan, już nie tak żwawy, jak dawniej, jeszcze nie zdążył dobrze wsunąć rąk w rękawy, a małżonka huczy kolejny rozkaz w taki sposób, jakby czekała na to od godziny i upominała ślubnego już kilka razy.
To (jak się domyślam, bo panowie nie oponują) bardzo nieprzyjemne dla obiektu połajanki, a przy tym bezsensowne i awykonalne, rozkazy sypią się takim tempem, że ja, młoda i sprawna, z trudem bym nadążyła.
O harmidrze, jaki przy tym się robi, już nie wspomnę.
Ocena:
65
(127)
Komentarze