Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84195

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po rozwodzie moich rodziców zamieszkałam z mamą i rodzeństwem w starym domu na uboczu niewielkiej miejscowości (na tyle niewielkiej, że "na uboczu" oznacza kilkaset metrów od "centrum" wsi). Na posesji stała też stara stodoła, praktycznie przez nas wówczas nieużywana, co jak się okazało wykorzystały miejscowe złodziejaszki i pewnego razu ukryli w w/w stodole swój łup. Miałam wtedy jakieś 6-7 lat i ze względu na naszą sytuację czas po przedszkolu/szkole spędzałam zwykle u mamy w pracy.

Była to norma- nie tylko ja i moje rodzeństwo tam przesiadywaliśmy, ale też dzieci innych kobiet, które pracowały wtedy z mamą i było to za przyzwoleniem przełożonych, więc nigdy nie było z tym problemu (wszyscy byliśmy w różnym wieku, więc i szkołę kończyliśmy o różnych porach, poza tym niektórzy czekali tam krótko, aż starsze rodzeństwo skończyło lekcje i mogło zabrać tych młodszych do domu).

Do brzegu. Któregoś popołudnia, kiedy w pracy została już tylko mama, dwie jej współpracownice i ja, pojawili się policjanci i poprosili mamę, żeby pojechała z nimi do nas do domu, bo dostali cynk, że w naszej stodole ukryto skradzione mienie i chcieliby sprawdzić. Mama umówiła się z koleżankami, że na chwilę wyjdzie, a mnie zostawi pod ich opieką (wcześniej zdarzały się podobne sytuacje, kiedy jedna z nich musiała np. wyjść do banku, na pocztę czy do biura szefa znajdującego się w innym budynku i nigdy nie było problemu). Jako, że byłam zawsze dzieckiem wstydliwym i trzymającym się maminej spódnicy, zaraz po tym, jak mama wyszła, podeszłam do okna. Widziałam jak mama wsiada do radiowozu i odjeżdża, ale myślałam, że zaraz wróci, bo mama mówiła mi o co chodzi.

W tym momencie podeszła do mnie jedna z "koleżanek" mamy i powiedziała z uśmieszkiem:
- Popatrz sobie, na mamę, popatrz. Przez jakiś czas jej nie zobaczysz.
Zmroziło mnie. Mama wróciła bardzo szybko, niedługo później skończyła pracę i ruszyłyśmy spacerem do domu. W pewnym momencie zauważyła, że robię się blada i zapytała co się dzieje. Dopiero wtedy zaczęłam płakać, opowiedziałam, co się stało pod jej nieobecność i niemal zemdlałam. Po powrocie do domu mama zmierzyła mi temperaturę- była mega wysoka. Reakcja na stres.

Następnego dnia moja mama konkretnie nawrzeszczała na to podłe babsko broniąc mnie jak lwica. Mimo to i tak kiedy pojawiłam się u mamy w pracy następnym razem, ta wiedźma napadła na mnie pytając jak mogłam coś takiego powiedzieć i że przekręciłam jej słowa. Jako mała dziewczynka oczywiście się popłakałam i wyjąkałam, że wcale nie. Minęło od tego czasu jakieś 20 lat, ale takiej zrypy, jaką dostała ta kobieta zarówno od mojej mamy, jak i pozostałych kobiet, które tam pracowały, nie słyszałam do tej pory.

Jestem już dorosłą kobietą, a mimo to, kiedy widzę to babsko nadal robi mi się nieprzyjemnie. Powiedzieć coś takiego dziecku to przecież barbarzyństwo.

praca; dziecko; straszenie

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 138 (188)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…