Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84218

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio dużo dyskutuje się o szkolnictwie, korepetycjach, nauce i na naszym piekielnym portalu te historie powracają – więc teraz czas na mnie. Zbieram się od kilku lat do opowiedzenia Wam najbardziej absurdalnych historii korepetytora z wieloletnim stażem. W tym „biznesie” już od jakiegoś czasu nie robię, więc czuję się rozgrzeszona;) Różne miasta, różne rodziny, różne lata, różny wiek uczniów. No to zaczynamy:

1. Sprzedawcy dóbr luksusowych
Rodzina dobrze sytuowana (nie podaję szczegółowych informacji, przecież nie chcemy nikogo zidentyfikować), uczę dziewczynkę w wieku 11 lat. Dziecko szybko łapie, zaangażowane, zadowolone. Zaczyna się niewinnie: dziecko pyta, czy mogę je przytulić. No nie mogę, to już te czasy, kiedy na niewinny kontakt z dzieckiem patrzy się źle. Tak czy owak, nadal niewinnie, dostaję na urodziny od tej dziewczynki laurkę. Fajnie, miło… ale zaraz, skąd ona wie kiedy mam urodziny? Jej rodzice nie wiedzą, nie podałam im takiej informacji. Drążę, dziecko przyznaje, że kiedyś jak poszłam do toalety, przegrzebało moją torebkę i portfel i sobie spisało z dowodu. Od tego czasu zawsze zabieram torebkę ze sobą, u każdego ucznia, a dziewczynka coraz częściej mówi, że będzie za mną tęsknić, wypytuje czy kogoś mam i tym podobne. Uczę ją do momentu, kiedy, wracając z pracy, znajduję ją pod drzwiami mojego bloku. Tak, uciekła ze szkoły i czekała pod drzwiami, żeby zobaczyć moje mieszkanie. Dzwonię po jej matkę i kończę współpracę.

2.Znudzona pani domu
Dom na przedmieściach, mąż pracuje, a Pani, siedząc całymi dniami w domu, postanawia uczyć się języka. W porządku, na samej nauce spędzamy ok 20 minut z lekcji, Pani często przerywa – a to musi mi zrobić najnowszą herbatę, a to muszę jej pomóc wybrać nowe tapety. Ale Pani płaci, ma prawo robić, co chce, na próby kontynuowania zajęć, reaguje oburzeniem („Ja już się zmęczyłam, muszę Pani opowiedzieć teraz coś o moim psie…bla bla bla”). W trakcie (poza tym, że stanowczo zmuszała mnie, żebym zakładała jej kapcie – zdjęte prosto z nóg – jak zaczęłam przynosić swoje, to też się obraziła :P ) zaczęły pojawiać się niepokojące teksty: „Jak Pani przestanie mnie uczyć, to się załamię,” „Nie ma prawa Pani wyjechać i przestać mnie uczyć,” „Będziemy zawsze się spotykać, prawda”? Któregoś dnia, zaczepił mnie jej mąż i wygadał się, że Pani ma głęboką depresję, jest po próbie samobójczej i terapeuta kazał jej zacząć uczyć się języka w formie terapii oraz spróbować się z kimś zaprzyjaźnić. Od razu zrezygnowałam, nie lubię, jak mnie ktoś wkręca w krzywe akcje.

3.Dzieci lekarza
Samotna mama, bardzo zabiegana – w sumie to chciała korepetycji, żeby wykroić dla siebie jeszcze kilka godzin po południu. A dzieci – dwie dziewczynki w wieku 9 lat – dostarczyły mi serii niezapomnianych przeżyć. W sumie, to o godzinie 17, kiedy przejmowałam je od opiekunki (zmieniały się one co tydzień, dwa – nikt nie mógł wytrzymać w tym bałaganie), dzieci były tak zmęczone, że nic nie kojarzyły. Żeby nie pozasypiały (a miałyśmy po 2h zajęć), w grę wchodziły tylko językowe zabawy ruchowe. Warto dodać, że dom, w którym odbywały się zajęcia, to był nowy nabytek – nowy ale stary. W środku śmierdziało pleśnią i stęchlizną do tego stopnia, że chodziłam na te lekcje w jakiś starych ciuchach. Parę historyjek z tego okresu:
- przychodzę, a jedna z dziewczynek siedzi na kibelku i płacze (drzwi otwarte). Babcia pozwoliła jej zjeść całą torbę słodyczy i dziecko ma rozwolnienie. Ale, no chce zjeść jeszcze jedną torbę i już nie może. Więc babcia stoi obok i podaje jej batoniki.
- w trakcie jednych zajęć, dziewczynka trzyma stopy w górze, siedząc na kanapie. Pytam ją, co robi. Jej odpowiedź: „Jak rano wychodziłam do szkoły [pewnie około 8-9, była 17] to wdepnęłam w siki Fafika i miałam w szkole mokre, to teraz suszę”. Tak, pies, któremu nikt nie poświęcał uwagi, biegał i sikał w domu. Sama wdepnęłam.

4. Dziecko gwiazdy
Uczyłam tez córkę znanej osoby. Znaną osobę widziałam raz, z daleka - wszystko załatwiała Żona. A żona mała nie była, 150 kg żywej wagi i nic mi do tego – tylko że ma to związek z historią. Moja uczennica, lat 12, dwa razy większa ode mnie (normalne kobiece rozmiary w stronę mniejszych). Znowu zaczęło się niewinnie – dziecko zaczęło komentować moje ubrania i figurę w stylu „Ale ma pani mały brzuszek”, „ale ten sweterek ładnie na pani leży.” No nic, lekcje się toczyły przez kilka miesięcy, dziewczynka powoli zaczęła się otwierać i tak, między zadaniami a czytankami, usłyszałam, że bardzo chciałaby ćwiczyć, ale mama jej nie pozwala. Że dostaje na obiad dwa kotlety schabowe, że może wyjść z koleżanką do kina raz w tygodniu, ale mama zawsze idzie z nimi. W tym samym czasie w pokoju zaczęło dziwnie pachnieć. Pewnie już się domyślacie – pewnego dnia, dziewczynka przyznała się, że wymiotuje po obiedzie i nie ma komu o tym powiedzieć. Próbowałam porozmawiać z matką (korepetytorzy pewnie wiedzą – nasze możliwości są ograniczone – nie jesteśmy szkołą). Po tej rozmowie, na kolejnych zajęciach, matka przyniosła mi podręcznik, z którego korzystałyśmy z dziewczynką – ocenzurowany. Czarnym markerem zamazane były wszystkie słowa dotyczące jedzenia – koronkowa robota, pani bardzo się starała. Dostałam wyraźne polecenie, że nie wolno na zajęciach mówić o jedzeniu, uczyć słów związanych z jedzeniem – kosmos. Po tym podziękowałam za współpracę.

Chcecie więcej? :)
Miałam jeszcze syna policjanta, który bawił się nożem na zajęciach i musiałam nauczyć go, że nie ładnie jest trzymać bose nogi na biurku w trakcie lekcji. Panią, która posiadała papugę latającą po domu w trakcie lekcji i bombardującą z góry podręczniki. Rodzinę, która umówiła zajęcia specjalnie w trakcie wizyty księdza i namawiała mnie do wspólnej modlitwy (nie, nie zgodziłam się, siedziałam godzinę sama w drugim pokoju, czekając aż skończą). Parę, która nalegała na zajęcia razem – Pan nigdy nie uczył się języka, Pani była na wysokim poziomi – w trakcie lekcji potrafili rozłożyć się na kanapie i trwać w swoich objęciach. A to tylko początek, wnioski pozostawiam wam :)Dodam tylko, że uwielbiałam moich uczniów, ale rodzice mnie nieźle zamęczyli.

korepetycje

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 168 (200)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…