Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84285

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jest w moim mieście weterynarz. Nazwijmy go Łukasz. Ma około 50 lat. W jego przychodni często można spotkać jego ojca – jest to starszy pan, ok. 75 lat. Nazwijmy go Marek.

Pan Marek w ciągu kilku ostatnich lat stracił córkę z powodu raka a w niedługim odstępie czasu również żonę. Został mu na świecie tylko syn. Łukasz widząc ojca popadającego w depresję poprosił go o pomoc w przychodni.

Wydaje mi się, że wszyscy na tym skorzystali – starszy pan odżył, ma kontakt z ludźmi, czuje się potrzebny. Nie siedzi całymi dniami sam w domu. Klienci Łukasza zadowoleni – starszy pan otworzy drzwi, pomoże wnieść transporter z kotem czy psem, zaproponuje wodę w gorący dzień zarówno psu jak i właścicielowi, odbiera telefon gdy Łukasz nie może, powie ile trzeba czekać na weta jeśli ten akurat jest zajęty.

Łukasz jest o ojca spokojny, poza tym nie musi zatrudniać sekretarki czy pomocy. Obsługa klientów idzie sprawniej niż wtedy gdy był sam w przychodni.

Mogłoby się wydawać że wszyscy są z takiej sytuacji zadowoleni. Otóż nie – znalazła się jedna klientka, której obecność starszego pana przeszkadza. Stwierdziła, że ona płaci i wymaga i nie życzy sobie, by starszy pan otwierał drzwi do gabinetu w którym weterynarz bada jej kota. Bo ona boi się, że jej kiciuś zestresowany wizytą u weterynarza ucieknie przez uchylone przez starszego pana drzwi.

Gdy starszy pan wyszedł zamknęła za nim drzwi gabinetu na klucz. Zrobiła weterynarzowi awanturę, bo starszy pan chciał o coś spytać i otworzył drzwi.

Ja wiem, że jej obawy nie były pozbawione racji, ale można to ująć w taki sposób, by nie urazić kogoś kto chce tylko czuć się potrzebny. Wystarczy trochę empatii i zrozumienia dla obu panów.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 155 (159)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…